Akcja na 9:13 w trzecim secie półfinału Polska - USA mogła zniweczyć trzy lata pracy tej drużyny. Nie dlatego, że ją przegraliśmy. Straciliśmy dwóch znakomitych zawodników. Po zderzeniu przy ofiarnej walce w obronie, fatalnej kontuzji barku doznał Paweł Zatorski.
Libero leżał kilka minut na boisku, a my drżeliśmy. Wszystko dlatego, że przez absurdalne przepisy na turnieju olimpijskim Zatorski nie ma zmiennika. Polak jednak wstaje. Chce grać. Jak kapitan, który nie chce opuścić tonącego statku. Widać, że początkowo się męczy. Jednak zostaje. Wie, jak ważny jest dla drużyny.
Polacy są rozbici psychicznie. Trudno się temu dziwić. Zatorski po trzecim secie idzie do szatni. Najpewniej przyjmuje zastrzyk lub jakieś silne leki przeciwbólowe. Ryzykuje być może dalszą swoją karierę, pogłębienie kontuzji, tylko by pomóc drużynie. By spełnić olimpijskie marzenie o medalu.
ZOBACZ WIDEO: "Pod siatką". Kolejne treningi Biało-Czerwonych. Czas na fazę pucharową igrzysk
Wychodzi i gra kapitalne zawody. Prawdziwy heros, bohater polskiego sportu. To na jego barkach wjechaliśmy do finału.
Drugim nieoczywistym bohaterem jest Grzegorz Łomacz. Na początku czwartego seta okazało się, że kontuzjowany jest także Marcin Janusz. Nasz podstawowy rozgrywający. Nikola Grbić nawet w najczarniejszych snach nie spodziewał się takiego scenariusza. Naszym pierwszym rozgrywającym miał być Janusz - zawodnik światowej klasy. Jego doświadczony kolega miał być tylko zmiennikiem.
Nikt nie przygotowywał go na taki scenariusz, że wejdzie w półfinale igrzysk olimpijskich ratować sytuację. Nie ma zmiennika. Jak zagra gorzej, znikąd nie przyjdzie pomoc. Jego magiczne dotknięcia sprawiają, że Biało-Czerwoni odzyskują skuteczność w ataku. Polacy wracają do gry. Łomacz wystawia niczym najlepszy rozgrywający świata.
Nie można zapomnieć także o ogromnej roli Wilfredo Leona. Przyjmujący ciągnął nam spotkanie niemal samodzielnie, gdy jego kolegom w ataku po prostu nie szło. W końcówce czwartego seta posłał dwa kapitalne asy. Taki zawodnik to skarb.
W końcówce niezawodny był także Tomasz Fornal. I w ofensywie oraz defensywie. Na uznanie zasługuje jednak także cała trzynastka. Oni są wielcy. Wielki jest także trener Nikola Grbić, który mentalnie utrzymał drużynę. Nasi gracze pokazują charakter niezniszczalnych sportowców. Wygrali 3:2 mimo że przegrywali 1:2 i 18:20.
Nie ma wątpliwości - to jest najbardziej epickie spotkanie w historii polskiej siatkówki. Trudno wyobrazić sobie to, by finał miał większą dramaturgię.
Być może w sobotę o godz. 13:00 będziemy musieli radzić sobie bez trzech zawodników z naszego podstawowego składu. Raczej nie wystąpi Mateusz Bieniek. Być może także Marcin Janusz i Paweł Zatorski. Każda inna reprezentacja w takiej sytuacji by się po prostu załamała.
Ale nasza nie. Takie mecze, jak ten, tworzą jednak drużyny niezniszczalne. I jestem przekonany, że finał też wygramy. Nawet gdyby z całej trzynastki zdrowa była tylko siódemka. Ta drużyna ma gen zwycięstwa. I jestem przekonany, że finału nie wypuści.
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Anastasi wysłał wiadomość do Grbicia. Kilka słów, a mówią wszystko
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)