Siatkówka była jedynie tłem - relacja z meczu ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Domex Tytan AZS Częstochowa

Pojedynek ZAKSY Kędzierzyn-Koźle z AZS-em Częstochowa był ciekawy i wyrównany. Wydarzenia boiskowe nie były jednak najważniejsze. Od trzeciego seta na hali nie było osoby, która myślami nie byłaby z Dawidem Murkiem. Mimo że mecz był rozgrywany w szybkim tempie, był pełen rewelacyjnych zagrań, tego popołudnia w Kędzierzynie-Koźlu siatkówka była jedynie tłem.

Po pierwszych akcjach meczu pomiędzy ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle a AZS-em Częstochowa ciężko było powiedzieć, która z drużyn ma większe szanse na triumf. Gra była bardzo wyrównana, zespoły walczyły punkt za punkt. Po asie serwisowym Jakuba Jarosza gospodarze wyszli na pierwsze w tym spotkaniu dwupunktowe prowadzenie (6:4). Akademicy zniwelowali straty i gra ponownie stała się wyrównana. Wszystko trwało jednak tylko do momentu, kiedy zablokowany został Dawid Murek (12:11). Właśnie wtedy w pole serwisowe udał się atakujący ZAKSY, który popisał się dwoma oczkami zdobytymi bezpośrednio zagrywką (18:13). Grzegorz Wagner próbował pomóc zespołowi, zmiany przez niego zastosowane poprawiły jakość gry Akademików. Po dwóch atakach Pawła Mikołajczaka różnica zmalała do dwóch oczek (19:17). Wtedy szkoleniowiec ZAKSY wezwał swoich zawodników do siebie. Po powrocie na parkiet kędzierzynianie zaczęli "grać swoje". Goście nie byli w stanie zagrozić pewnie zmierzającym do zwycięstwa gospodarzom. Ostatecznie set zakończył się po tym jak zablokowany został Bartosz Janeczek (25:21).

Druga odsłona była kopią poprzedniej partii. Na początku gra była bardzo zacięta, żaden z zespołów nie chciał odpuścić. Jedyną różnicą było to, że ZAKSA wcześniej osiągnęła przewagę. Co prawda różnica wynosiła zaledwie dwa oczka, jednak częstochowianie nie byli w stanie jej zniwelować. Na nieszczęście dla kibiców AZS-u, Akademicy zaczęli popełniać proste błędy, które "nakręcały" grę podopiecznych Krzysztofa Stelmacha. Po tym jak piłkę w aut posłał Łukasz Wiśniewski na tablicy pojawił się wynik 13:9. Do pierwszej przerwy technicznej dystans punktowy wynosił już sześć oczek. Wydawało się, że nic nie jest w stanie odebrać kędzierzynianom zwycięstwa w tym secie, jednak Akademicy, podobnie jak w pierwszej odsłonie, przebudzili się w końcówce. Częstochowianie kończyli ataki, a ponadto zaczęli czytać grę przeciwników. Skuteczny blok na Michale Ruciaku dał przyjezdnym 18. oczko (20:18). Zapowiadała się niezwykle ciekawa końcówka, jednak rzeczywistość była zupełnie inna. Zawodnicy ZAKSY, po czasie wziętym przez ich trenera, ponownie zaczęli Akademikom "odjeżdżać". W tym fragmencie meczu wyróżniał się Tuomas Sammelvuo. Taki obrót wydarzeń zaskoczył częstochowian, którzy ponownie zaczęli popełniać szkolne błędy. Ostatnie oczko dał kędzierzynianom Paweł Mikołajczak (25:19).

W kolejnej partii miejsce Pawła Zatorskiego zajął Krzysztof Wierzbowski. Libero miał problemy z mięśniem, które uniemożliwiły mu kontynuowanie gry. Po dwóch odsłonach wydawało się, że zwycięstwo ZAKSY jest pewne. Kiedy doszło do wymuszonej zmiany wynik tan zdawał się być pewnym. Początkowe akcje wyglądały jednak bardzo dobrze. Świetnie na siatce radził sobie Bartosz Janeczek. Po drugiej stronie taśmy nie do zatrzymania był Jakub Jarosz. To właśnie po jednym z jego ataków na tablicy pojawił się wynik 14:14. W kolejnych akcjach to Akademicy byli stroną dominującą. Po skutecznym ataku Dawida Murka to częstochowianie prowadzili dwoma oczkami (16:18). Zawodnicy ZAKSY starali się zbliżyć do przeciwników, jednak każde zbicie piłki był przez podopiecznych Grzegorza Wagnera podbijane. Po jednej z rewelacyjnych obron Fabiana Drzyzgi Akademicy mogli wyprowadzić kontrę. Akcję zakończył świetnie grający w tym meczu Dawid Murek (17:20). Przyjmujący upadł jednak tak nieszczęśliwie, że doznał kontuzji. Z pierwszych badań wynikało, że zawodnik doznał otwartego złamania lewej nogi. W tym momencie boiskowe wydarzenia zeszły na dalszy plan, a wszystkie osoby zgromadzone w hali wpatrzone były w cierpiącego Dawida Murka. Kibice zgodnie skandowali jego imię, by dodać mu otuchy. Po owym tragicznym wydarzeniu zespoły musiały powrócić do spotkania. Wbrew temu co mogło się wydawać, Akademicy dotrzymali prowadzenie do końca partii i zwyciężyli 25:23.

Czwarta partia rozpoczęła się podobnie do poprzednich. Taki obrót spraw może dziwić, ponieważ Akademicy byli zmuszeni do zmiany dwóch podstawowych zawodników, jednak ich gra wyglądała dobrze. Początkowa faza seta była walką punkt za punkt. Środkowa część toczyła się już jednak myśli podopiecznych Grzegorza Wagnera. Częstochowianie poczuli, że mają szansę na korzystne rozstrzygnięcie pojedynku. Fabian Drzyzga świetnie rozgrywał piłki, dzięki czemu gospodarze mieli kłopoty z ustawieniem szczelnego bloku. Po błędzie Jakuba Jarosza było 10:12. Skuteczna akcja Pawła Mikołajczaka dał Akademikom 15. oczko (13:15). Podopieczni Krzysztofa Stelmacha zaczęli zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli nie wezmą się za odrabianie strat, zwycięzcę wyłoni tie-break. Dobre ataki Jakuba Jarosza i Michała Ruciaka okazały się niewystarczające na genialnie grających częstochowian. Co prawda gospodarze obronili cztery piłki setowe, lecz ostatecznie to Akademicy mogli unieść ręce w geście triumfu (23:25).

Jak wielokrotnie kibice siatkówki się już przekonywali, tie-break rządzi się swoimi prawami. Zespół ZAKSY rozpoczął tę partię od mocnego uderzenia. Przy stanie 3:3 w pole serwisowe udał się Jakub Jarosz. Okazało się, że był to moment kluczowy całego meczu. O ile młody atakujący całe spotkanie zagrywał dobrze, o tyle w piątym secie przeszedł samego siebie. Na początku zawodnik punktował bezpośrednio zagrywką, następnie skończył kontrę, zdobył asa, by na koniec posyłać piłki z taką siłą, że przeciwnicy nie byli w stanie wyprowadzić akcji. Piękna seria Jakuba Jarosza zakończyła się przy stanie 9:4. Wtedy wydawało się, że gospodarze mają już zwycięstwo w kieszeni. Okazało się jednak, że częstochowianie nie powiedzieli ostatniego słowa. Gdy zespół ZAKSY miał na koncie 13. punktów, Akademicy rzucili się do odrabiania strat. Goście byli w stanie doprowadzić do wyniku 13:11, jednak był to szczyt ich możliwości. Kiwka Roberta Szczerbaniuka i efektowny atak Michała Ruciaka z drugiej linii zakończyły mecz (15:11).

Spotkanie pomiędzy ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle a Domexem Tytanem AZS-em Częstochowa zapowiadane było jako ciekawe i zacięte widowisko. Mecz na pewno poziomem nie rozczarował nikogo, natomiast cień na siatkarski spektakl położyła kontuzja Dawida Murka. Grzegorza Wagnera cieszyć może fakt, że jego zespół mimo kłopotów, nie poddał się i walczył do końca. W takich okolicznościach wynik nie jest ważny, liczy się by przyjmujący Akademików jak najszybciej powrócił na parkiet.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - AZS Częstochowa 3:2 (25:21, 25:19, 23:25, 23:25, 15:11)

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Michał Masny, Jakub Jarosz, Tuomas Sammelvuo, Michał Ruciak, Robert Szczerbaniuk, Jurij Gładyr, Marcin Mierzejewski (libero) oraz Grzegorz Pilarz, Terence Martin, Wojciech Kaźmierczak.

AZS Częstochowa: Marek Kardoš, Piotr Nowakowski, Dawid Murek, Bartosz Janeczek, Łukasz Wiśniewski, Piotr Łuka, Paweł Zatorski (libero) oraz Paweł Mikołajczak, Fabian Drzyzga, Krzysztof Wierzbowski.

Sędziowie: Tomasz Janik (pierwszy), Janusz Soból (drugi).

MVP: Jakub Jarosz.

Komentarze (0)