Tanio skóry nie sprzedamy - rozmowa z Dominiką Sieradzan, siatkarką ASPTT Miluza

- Zastanawiałam się, czy pomału nie kończyć przygody z siatkówką. Chciałam zobaczyć jak to jest grać poza granicami Polski - wyznaje w rozmowie z naszym portalem Dominika Sieradzan, która od tego sezonu występuje w klubie z francuskiej Miluzy. Razem z nim zmierzy się z jednym z trzech naszych reprezentantów Enion MKS Dąbrową Górniczą. Specjalnie nam opowiada o nowych koleżankach oraz poziomie francuskiej siatkówki.

W tym artykule dowiesz się o:

Miłosz Marek: Jak to się stało, że Dominika Sieradzan wylądowała w lidze francuskiej?

Dominika Sieradzan: Po zawirowaniach jakie były w ubiegłym roku w Kaliszu zastanawiałam się, czy pomału nie kończyć przygody z siatkówką. Propozycji, które by mnie interesowały, nie było zbyt wiele. Przez przypadek wyszła propozycja Miluzy. Jestem już u schyłku kariery. Chciałam zobaczyć jak to jest grać poza granicami Polski. To był już ostatni dzwonek i tak się znalazłam we Francji.

Co zadecydowało o takim wyborze?

- Kiedy przyszedł czas rozmów nie było żadnych problemów z dogadaniem się, więc podjęłam decyzje, że wyjadę i zobaczę jak to jest.

Grała pani przez długie lata w naszym kraju. Jak Pani ocenia rozgrywki we Francji? Co jest lepszego a co gorszego od PlusLigi Kobiet?

- Na pierwszy rzut oka widać mniej wyrównaną ligę, ale jeśli chodzi o inne, poza meczowe warunki, to nie widzę żadnej różnicy. Zainteresowanie siatkówką jest dużo mniejsze niż w Polsce.

Wylądowała pani w Miluzie. Trudno było się zaaklimatyzować w tej drużynie? Chyba w znacznym stopniu pomogła Anna Rybaczewska, z którą zna pani jeszcze z występów w barwach Muszynianki.

- Kiedy przyjechałam do Miluzy to Ania była na kadrze. Cały miesiąc byłam sama. Jednak nie było tak źle. Dziewczyny, mimo że nie znam języka, są bardzo przyjazne i bywa czasami śmiesznie, kiedy one mówią do mnie po francusku, a ja do nich po polsku. Każda coś tam po swojemu zrozumie. Czuje się tu naprawdę dobrze.

O francuskiej siatkówce wiemy niewiele. Wszystko kojarzy się z RC Cannes, najbardziej utytułowanym klubie zarówno na arenie krajowej jak i europejskiej. Drugim zespołem jest właśnie ASPTT, które również regularnie występuje w Lidze Mistrzyń. Co może pani powiedzieć o swoim klubie i czy jest w stanie zagrozić Cannes w drodze po kolejny tytuł?

- To jest naprawdę dobry klub. Nie wiem co mogłabym opowiedz tu za ciekawostki, ale wszystko jest tak jak należy. Co do Cannes to pierwszy pojedynek z nimi przegrałyśmy, ale nie taki diabeł straszny jak go malują. My mamy dość młody zespół bez większego doświadczenia. Czasami w końcówkach brakuje chłodnej głowy. Myślę, że jeśli z tym sobie poradzimy, to możemy być groźnym przeciwnikiem i powalczymy o najwyższe trofeum.

Jeśli mówimy o Lidze Mistrzyń to na pierwszy plan wysuwa się spotkanie w najbliższy wtorek w Dąbrowie Górniczej. Z jakim nastawieniem wybiera się pani do ojczyzny? Jesteście w stanie zagrozić MKS-owi?

- Przyjedziemy, rozegramy mecz, a jaki wynik będzie, tego nikt nie wie. Na pewno każda ze stron będzie chciała wygrać, a my tanio skóry nie sprzedamy!

Trenerka pytała panią o dąbrowianki? Były rady i wskazówki taktyczne?

- Oczywiście, że tak. Jakieś dwa grosiki w analizie mam. (śmiech)

Pojedynki z dąbrowiankami wspomina pani chyba raczej dobrze. Nawet w Kaliszu udało się odnieść zwycięstwo z tym przeciwnikiem.

- Tak, dlatego na pewno nie boje się i przyjadę walczyć.

Planuje pani powrót do polskiej ligi czy Dominika Sieradzan idzie już tylko na podbój Europy?

- Polska to mój kraj. Oczywiście, że wrócę.

Komentarze (0)