Mistrz Polski zdobył twierdzę w Arenie Gorzów. Problemy tylko na początku

  / Cuprum Stilon Gorzów - Jastrzębski Węgiel
/ Cuprum Stilon Gorzów - Jastrzębski Węgiel

Po pierwszym niezwykle wyrównanym secie Jastrzębski Węgiel w kolejnych partiach wygrywał, by ostatecznie zwyciężyć z Cuprum Stilonem w Gorzowie 3:1 przy komplecie publiczności. Tym samym padła niezdobyta dotąd twierdza, która debiutuje w PlusLidze.

Mistrz Polski wcale nie miał łatwo i od samego początku ten pojedynek 7. kolejki PlusLigi był wyrównany. Wynik oglądanego przez komplet publiczności spotkania otworzył Chizoba Eduardo Neves Atu. Po stronie gości dobrze radził sobie reprezentant Polski Tomasz Fornal, zaskakując rywali lekkim przebiciem piłki zamiast mocnego uderzenia, bowiem zobaczył dużo niekrytej przestrzeni z tyłu. Asem z kolei popisał się Mathijs Desmet, czym dał prowadzenie Cuprum Stilonowi Gorzów 8:7.

W odbiorze ponownie zachwycił Maksymilian Granieczny, świetnie broniąc trudną sytuację, po której udało się zdobyć gospodarzom kolejny punkt, choć sędziowie jeszcze spojrzeli na powtórki, by mieć pewność. Przy remisie 9:9 punkt zdobyli przyjezdni, ale zaraz potem miejscowi odpowiedzieli i wciąż toczyła się walka na styku.

Nie była to klasyczna walka punkt za punkt, ponieważ raz prowadzili jedni raz drudzy. Przy stanie 17:18 jako pierwszy dwupunktową przewagę osiągnął Jastrzębski Węgiel. Wykorzystali oni to, że po własnej, silnej zagrywce mieli od razu piłkę z powrotem. Gorzowianie nie dostali szansy na rozegranie akcji i musieli gonić wynik. To się udało dzięki dwóm atakom Nevesa Atu z prawej strony, ale o objęcie prowadzenia było już trudniej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie "Trening mięśni brzucha… i twarzy". Dziennikarka Polsatu znów pokazała moc

Pierwszą piłkę setową w tym spotkaniu miała ekipa z Jastrzębia-Zdroju. O przerwę poprosił trener Andrzej Kowal. Na zagrywce był Norbert Huber, ale nie trafił w boisko. To oznaczało, że już w pierwszej partii będzie gra na przewagi. Również drugą i trzecią piłkę setową gorzowianie obronili, a po dobrej zagrywce nie dali rozegrać akcji gościom, czym otworzyli sobie drogę do punktu na 27:26. Wówczas "czas" wziął Marcelo Mendez. Serwował Seweryn Lipiński, ale nie ryzykował i po uderzeniu w blok piłka poleciał w aut, więc jastrzębianie zdobyli punkt. Inicjatywa pozostała po stronie miejscowych, którzy mieli drugą piłkę setową. Vuk Todorović zagrał na taśmę, ale piłka przetoczyła się na stronę zdezorientowanych przeciwników, którzy nie zdążyli zareagować i to Cuprum Stilon prowadził 1:0!

Podrażnieni gracze Jastrzębskiego Węgla mocno rozpoczęli drugą partię i po dwóch skrótach Antona Brehme prowadzili 4:1. Na wysokości zadania stanął jednak kapitan gorzowskiej drużyny, Kamil Kwasowski i po kilku minutach mieliśmy już 4:5, a po skutecznych ataki Nevesa Atu remis. W dalszej fazie gra znów toczyła się punkt za punkt. Mylił się Brehm, problemy w odbiorze miał Tomasz Fornal. Z kolei gorzowianie nadziewali się na blok przyjezdnych.

Długo nikt nie potrafił zbudować sobie większej przewagi, aż w końcu inicjatywę przejęli goście. W ataku dobrze spisał się Fornal i jego zespół prowadził różnicą trzech punktów. Mistrzowie Polski nie uniknęli jednak pomyłek, a tak trzeba nazwać brak komunikacji między Łukaszem Kaczmarkiem a Luciano Vicentinem, co poskutkowało stratą punktu. Szybko to jednak nadrobili i mieliśmy rezultat 19:22.

Na przerwę zawodników zaprosił szkoleniowiec gospodarzy. To jednak nie pomogło i po zaledwie dwóch akcjach jastrzębianie mieli cztery piłki setowe. Zagrywka Brehme wylądowała na aucie. Po stronie gorzowskiej zaryzykował Adam Lorenc, lecz bez skutku, ale z akcji punkt po autowym bloku zdobył Neves Atu. Za drugim razem Lorenc uderzył już w siatkę, a to oznaczało remis 1:1 w tym spotkaniu.

Trzeciego seta ekipa gości zaczęła podobnie jak drugiego. Tym razem jednak przewagę na poziomie 2-3 punktów nie tylko byli w stanie utrzymać nieco dłużej, ale nawet była ona większa i momentami wynosiła nawet 6 "oczek". W dużych tarapatach byli więc gorzowianie, którzy zaczęli sięgać po rezerwy. Niemalże bez roszad grali z kolei siatkarze Jastrzębskiego Węgla. Ta partia pokazała różnicę klas. Różnica między oboma zespołami wynosiła w pewnym momencie aż 9 punktów. Przyjezdni dość spokojnie wygrali 25:15.

Udanym atakiem wynik w czwartej partii otworzył Tomasz Fornal. Potem jednak Vicentin uderzył w antenkę i był remis 1:1. Trzecia akcja to już dłuższa wymiana zakończona challengem. Punkt przyznano drużynie z Jastrzębia, bowiem piłka po ataku Chizoby Nevesa spadła boczną linią boiska.

Wydawało się, że znów będzie gra punkt za punkt, lecz Luciano Vicentin mocnym serwisem wybił gorzowianom rozegranie akcji. W kolejnej sytuacji punkt nadrobił z kolei Lipiński. Przewaga pozostała wciąż po stronie przyjezdnych po obustronnych błędach zagrywki, ale już chwilę później udało się gospodarzom doprowadzić do remisu. Piłkę uratował Granieczny, a całą akcję skończył Neves Atu. Następnie to Cuprum Stilon wyszedł na prowadzenie, ale tylko na chwilę, bowiem piłka po serwisie wylądowała na siatce.

Po kilku akcjach, w tym mocnej zagrywce Hubera, której nie był w stanie skutecznie odebrać Granieczny, Jastrzębski Węgiel prowadził 12:8. Fornal i spółka poprawili się w każdym elemencie. Tylko pojedyncze ataki Nevesa Atu znajdowały drogę między blokami gości.

Goście dość spokojnie kontynuowali grę, dokładając jeszcze kilka asów serwisowych. Część strat udało się miejscowym odrobić, ale nie mieliśmy już zwrotu akcji, choć niespodzianka była blisko. Ostatecznie jastrzębianie triumfowali 21:25, a w całym spotkaniu 3:1. Twierdza Arena Gorzów padła, ale byliśmy świadkami siatkarskiego święta przy komplecie publiczności!

Cuprum Stilon Gorzów kolejny mecz rozegra 22 października na wyjeździe z Aluron CMC Wartą Zawiercie. Jastrzębski Węgiel dzień później podejmie Trefl Gdańsk.

Cuprum Stilon Gorzów - Jastrzębski Węgiel 1:3 (29:27, 21:25, 15:25, 21:25)

Stilon: Desmet, Kania, Neves Atu, Kwasowski, Lipiński, Todorovic, Granieczny (libero) oraz Lorenc, Ferens, Stępień, Strulak, Taht.

Jastrzębski: Fornal, Kaczmarek, Vicentin, Brehme, Toniutti, Popiwczak (libero) oraz Żakieta, Finoli, Waliński.

MVP: Anton Brehme

Źródło artykułu: WP SportoweFakty