Steam Hemarpol Norwid Częstochowa w tym sezonie ograł już ekipy Jastrzębskiego Węgla, PGE Projektu Warszawa, ZAKSY Kędzierzyn-Koźle czy Bogdanki LUK Lublin. To sprawia, że częstochowianie stali się postrachem faworytów, którzy zaczynają myśleć o czymś więcej niż tylko gra w fazie play-off.
Liderem Norwida jest Patrik Indra. Obchodzący 8 grudnia 27. urodziny Czech zachwyca formą. W jedenastu dotychczasowych meczach zdobył 234 punkty i pod tym względem jest najlepszy w PlusLidze. Pięciokrotnie sięgnął po nagrodę MVP i tu też jest liderem rankingu. Dla władz Norwida jego transfer to strzał w dziesiątkę.
Gwiazda z Francji
Rodzi się pytanie, skąd działacze wzięli Indrę? Okazuje się, że był on bacznie obserwowany przez dyrektora sportowego Norwida Łukasza Żygadłę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Chalidow wrzucił zdjęcie z wanny. On to ma poczucie humoru!
- On jest doskonale zorientowany w ligach europejskich. Niekoniecznie tych topowych. Świetnym miejscem do poszukiwania odpowiednich zawodników do zespołu jest liga francuska. Indra czy Isaacson to namacalne przykłady. To nie przypadek, że Indra trafił do nas. Łukasz obserwował go przez niemal cały sezon. Był najlepszym atakującym tej ligi - powiedział w programie "Siódma Strefa" prezes Norwida, Krzysztof Wachowiak.
Indra był zawodnikiem Chaumont VB 52 i wyrósł na gwiazdę. Dzięki swoim dobrym występom trafił do reprezentacji Czech, gdzie jest podstawowym atakującym. Czeska kadra to jednak europejski średniak. Dla Indry transfer do klubu z PlusLigi był spełnieniem jednego z marzeń.
- Jestem bardzo podekscytowany możliwością gry dla Norwida w przyszłym sezonie. Wszyscy mówili mi, że Częstochowa jest naprawdę fajnym miejscem, więc już nie mogę doczekać się, aby już tam być i móc spotkać się ze wszystkimi fanami Norwida. Śledzę PlusLigę od wielu lat, to naprawdę mocne rozgrywki, w których chcę udowodnić swoje umiejętności - powiedział czeski siatkarz po podpisaniu kontraktu z Norwidem.
Imponujące statystyki
Indra średnio na mecz zdobywa ponad 21 punktów. Najlepszy występ zaliczył w starciu z Jastrzębskim Węglem. Norwid wygrał 3:2, a on sam wywalczył 31 "oczek", czyli więcej niż jednego seta. Z pewnością już wtedy zwrócił na siebie uwagę innych klubów.
I nawet wtedy, gdy jego zespół odnosi zaskakujące zwycięstwa, a on odbierał nagrodę MVP, to mówił, że stać go na więcej. Tak było choćby po triumfie 3:2 nad Asseco Resovią Rzeszów. Zdobył wtedy 28 punktów i odebrał nagrodę MVP.
- Jestem zadowolony ze zwycięstwa zespołu, ale jeśli chodzi o moją grę, to uważam, że to wcale nie był mój najlepszy występ. Przede wszystkim rywale za często mnie blokowali i wiem, że muszę to poprawić. Może skuteczność mojego ataku było ogólnie na wysokim poziomie, ale nie jestem z siebie do końca zadowolony, bo stać mnie na lepszą grę - podsumował wówczas Indra.
Początek wielkiej kariery?
To tylko pokazuje jak wielką ambicję ma Indra. - Nie jest też jednak tak, że zadowala mnie sama możliwość gry w Polsce. Przyjechałem do klubu, żeby ciężko pracować i cały czas podnosić swój poziom gry. Tych kilka rozegranych już meczów pokazało mi, jakie są moje największe słabości i nad czym muszę jeszcze więcej pracować - dodał Czech.
Ten sezon dla Indry może być przełomowym. Norwid wraz z nim w składzie może osiągnąć historyczny sukces. Czech już zapracował na nowy kontrakt, który został przedłużony o dwa lata. A on sam mówi, że doskonale czuje się w Częstochowie.
- Czuję się tu praktycznie jak w domu. Z Częstochowy do rodziny w Czechach mam tylko trzy godziny drogi, więc śmieję się, że mam bliżej niż wielu kolegów z Polski, którzy pochodzą z innych stron kraju i muszą dłużej podróżować niż ja, żeby odwiedzić bliskich. Uważam, że życie na co dzień, czy kultura w Polsce i w Czechach są bardzo zbliżone. W Częstochowie mamy zapewnione świetne warunki i nie mamy powodu, żeby na cokolwiek narzekać - zakończył.
Łukasz Witczyk, dziennikarz WP SportoweFakty