Zatrzymali kolejnego faworyta. "Dla nas to bardzo duże zaskoczenie"

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Bartłomiej Lipiński
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Bartłomiej Lipiński

Steam Hemarpol Norwid Częstochowa wyrósł na czarnego konia PlusLigi. Potwierdził to w meczu przeciwko Bogdance LUK Lublin, którą pokonał 3:1. Przyjmujący Bartłomiej Lipiński zdradził, co było największym problemem w starciu z lublinianami.

Na rozkładzie Steam Hemarpol Norwida Częstochowa są już Jastrzębski Węgiel, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, PGE Projekt Warszawa i Bogdanka LUK Lublin. To cztery zespoły, których ambicją jest walka o mistrzostwo Polski. Spośród faworytów do tytułu z Norwidem poradziła sobie tylko Aluron CMC Warta Zawiercie.

W meczu z Bogdanką LUK Lublin częstochowianie grali jak natchnieni. Trudno w ich składzie było znaleźć słaby punkt. Tym samym potwierdzili, że są w stanie namieszać w plusligowej stawce.

- Na pewno jest to bardzo duże zaskoczenie dla nas. Wiedzieliśmy, że potrafimy grać dobrze w siatkówkę. Wygraliśmy już kilka spotkań z teoretycznie lepszymi zespołami, ale nadal jesteśmy głodni wygranych. Bardzo się cieszę, że udało się pokonać tak topowy zespół, jakim jest Lublin. Chwilę się pocieszymy, mamy wolny weekend, zresetujemy głowę i rozpoczniemy przygotowania do kolejnych meczów - powiedział przyjmujący Bartłomiej Lipiński.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Znów jest z Neymarem?! Brazylijska modelka zachwyca urodą

Kibice w Częstochowie stęsknieni byli za tak dobrymi wynikami lokalnej drużyny. To ma oddziaływanie na frekwencję. W piątek na meczu z Bogdanką LUK Lublin obecnych było blisko cztery tysiące widzów.

- Przy takiej frekwencji gra się fenomenalnie. Bardzo dziękuję kibicom, że tak licznie przyszli na to spotkanie. Ten doping nas niósł pomimo trudnego drugiego seta, w którym Leon poszedł na zagrywkę i robił to niesamowicie. Potrafiliśmy przetrwać ten trudny moment. Trzeciego i czwartego seta graliśmy bardzo fajną zagrywkę, a ten doping na hali był niesamowity - dodał Lipiński.

Właśnie zagrywki Wilfredo Leona były najtrudniejszym momentem dla częstochowian. W drugim secie posłał on cztery asy z rzędu i odwrócił losy tej partii.

- Bardzo ciężko się przyjmuje zagrywki Leona, bo lecą ponad 120 km/h. Grałem z Mariuszem Wlazłym i widziałem, jak robił to na boisku. Czasami tak jest, że jeden z zawodników bierze ciężar gry na siebie i odpala na zagrywce. Wiedzieliśmy, że musimy przetrzymać ten ciężki moment i ostatecznie udało nam się to przetrzymać, wygrać za trzy punkty i bardzo się z tego cieszę. Leon i Wlazły podobnie zagrywają, ale myślę, że mocniej robi to Leon - stwierdził Lipiński.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty