Ostatni zespół tabeli mocno się postawił. Cuprum Stilon Gorzów z piątą wygraną u siebie

WP SportoweFakty / Marcin Malinowski / Na zdjęciu: mecz Cuprum Stilon Gorzów  - GKS Katowice
WP SportoweFakty / Marcin Malinowski / Na zdjęciu: mecz Cuprum Stilon Gorzów - GKS Katowice

W Arenie Gorzów byliśmy świadkami mocno wyrównanego pojedynku, który rozstrzygnął się dopiero po pięciu setach. W meczu kończącym 11. kolejkę siatkarskiej PlusLigi Cuprum Stilon Gorzów pokonał 3:2 zamykający tabelę GKS Katowice.

Wydawało się, że ten pojedynek będzie wyrównany, ale gdy goście wrócili do serwisu, to wypracowali sobie przewagę 5:2, zawdzięczając to m.in. asowi Bartosza Gomułki. Wtedy jednak dobrze z prawej strony zaatakował Chizoba Eduardo Neves Atu. Najlepszy atakujący gospodarzy wszedł następnie na serwis, ale przyjezdni ponownie przejęli posiadanie i po dłuższej wymianie zwiększyli różnicę, skutecznie obijając blok miejscowych.

Przy stanie 3:9 Andrzej Kowal poprosił o przerwę dla swojej drużyny. Nic dziwnego, skoro będący na 9. miejscu w tabeli PlusLigi Cuprum Stilon Gorzów przegrywał z ostatnim w klasyfikacji GKS-em Katowice. To pomogło, bo już po chwili gorzowianie odrobili dwa "oczka". Po raz kolejny jednak katowiccy siatkarze zanotowali akcję blok-aut.

Wymiana ciosów trwała, a "Gieksa" utrzymywała dystans. Na tym etapie wyróżniającymi się postaciami wśród gości byli Gomułka oraz Aymen Bouguerra. W defensywie można było pochwalić Bartłomieja Krulickiego. Stilon powoli jednak wracał do gry, a stratę do dwóch punktów asem zmniejszył Seweryn Lipiński. Reakcja trenera Grzegorza Słabego była natychmiastowa, bowiem zaprosił do siebie swoich graczy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Znów jest z Neymarem?! Brazylijska modelka zachwyca urodą

Wyhamowało to nieco gorzowską ekipę, a do tego blokiem popisał się Bouguerra i było już 16:20. Miejscowi jeszcze powalczyli, ale ostatecznie musieli uznać wyższość rywala w pierwszej partii, który dobrze grał środkiem pola.

Pierwsze dwa punkty w drugim secie wpadły na konto gospodarzy, aby już po chwili był remis. Cuprum Stilon nie zamierzał jednak bardziej oddawać inicjatywy, ale błąd niesionej piłki sprawił, że rywale ponownie doprowadzili do wyrównania. Wówczas rozpoczęła się wymiana ciosów, która trwała do stanu 17:16. Wtedy miejscowi ponownie odskoczyli na dwa "oczka".

W następnych minutach szkoleniowiec GKS-u wykorzystał dwie przerwy na żądanie, a jego zespół nie wystrzegł się błędów. Walka była jednak na "żyletki" i decydowały detale. Po raz drugi w tej partii nie było wideoweryfikacji, ponieważ gracze przyznali się do dotknięcia piłki. Mocnymi atakami gorzowianie rozbili przeciwnika, a do wyrównania stanu meczu doprowadził nie kto inny jak Neves Atu, wykorzystując drugą z trzech piłek setowych.

Vuk Todorović dobrze wszedł w trzeciego seta ze swoimi zagrywkami, a do tego kilka błędów po stronie katowiczan i gorzowianie mieli przewagę dwóch punktów, którą powiększyli do trzech przy wyniku 10:7. Podopieczni Andrzeja Kowala nieco lepiej wykorzystywali sytuacyjne piłki, ale nie wystrzegali się błędów, przez co nie potrafili bardziej odskoczyć.

Aż do momentu, gdy na tablicy wyświetlił się rezultat 18:15, na który znakomitym refleksem zapracował Maksymilian Granieczny. Dopiero na powtórce wideo upewniliśmy się, że libero Stilonu minimalnie ominął piłkę, która leciała na aut. Nie obyło się bez kontrowersji, ponieważ zaczęły się jakieś dyskusje, ale sędziowie szybko uspokoili sytuację.

Przyjezdni wielokrotnie zmniejszali jeszcze stratę, ale nie zdołali przechylić szali na swoją stronę i za moment znów mieliśmy trzy "oczka" różnicy na korzyść gorzowian, a w końcówce nawet cztery, co dawało aż cztery piłki setowe. Przy drugiej Chizoba Eduardo Neves Atu obił blok rywali, po czym piłka wyszła na aut.

Czwarty set znów zaczął się mocno wyrównanie. Początkowo z lekkim wskazaniem na Cuprum Stilon, ale w dalszej fazie na trzy punkty odskoczyła GKS. O "czas" poprosił w tej sytuacji trener miejscowych. To przyjezdnych jednak nie wybiło z rytmu, a nawet jeszcze powiększyli przewagę, notując dobre bloki w wykonaniu Gomułki i Krulickiego. Gorzowianie tylko na chwilę przerwali impas, bo za chwilę było 6:12. Pomylił się jednak na zagrywce Gomułka.

Nie był to moment zwrotny, gdyż "Gieksa" nadal utrzymywała dystans. Wejście Kamila Kwasowskiego na zagrywkę nieco zmieniło obraz tej partii, a przytomnie piłkę przy siatce uderzył Robert Taht. Po kolejnym mocnym ataku było 12:15 i o przerwę poprosił Grzegorz Słaby. Miejscowi nie dali rywalom złapać drugiego oddechu, a pojedynczy blok Marcina Kanii oraz kolejne klasowe zagranie Graniecznego dały rezultat 16:17.

Byłby remis już po kolejnej akcji, gdy w aut uderzył Aymen Bouguerra, ale siatki dotknął Neves Atu. Goście znów złapali wiatr w żagle, bowiem asa serwisowego zapisał na swoje konto Bartosz Gomułka. Gorzowska ekipa nie potrafiła z kolei wrócić do dobrej gry, popełniając błędy w serwisie i z czterech piłek setowych dla drużyny z Katowic tylko jedną udało im się obronić. To oznaczało tie-break!

Już pierwszy punkt piątego seta potrzebował wideoweryfikacji. Początkowo przyznano go gościom, ale okazało się, że piłka trafiła dotknęła jednak linii. Po chwili poprawił Kwasowski i było 2:0, natomiast po kolejnym sprawdzaniu powtórek gorzowianie podwyższyli prowadzenie, gdyż przeciwnik dotknął siatki, blokując atak Nevesa Atu.

Inicjatywa pozostawała po stronie gospodarzy, choć oczywiście odgryzali się przyjezdni, potrafiąc z pozornie straconej akcji zdobyć punkt. Cały czas mieli jednak do nadrobienia 2-3 "oczka". Miejscowi dwucyfrową zdobycz osiągnęli przy trzypunktowej różnicy. Nadal jednak musieli uważać. Wideoweryfikacja uchroniła ich od remisu.

Kolejna już była na korzyść gości, którzy z dużymi pretensjami podeszli do arbitra. To skończyło się karą dla ich libero. Walka trwała w najlepsze do samego końca. Po najdłuższej wymianie w tym meczu mieliśmy remis 13:13. Damian Domagała pomylił się na zagrywce i przed okazją zakończenia tego starcia stanął Przemysław Stępień. W tej akcji dwukrotnie pomylili się katowiczanie. Raz im się upiekło, ale za drugim razem atak Bouguerry wylądował na aucie i nie pomogła nawet wideoweryfikacja. Błędu po stronie gorzowskiej nie było i gospodarze wygrali 3:2!

Kolejne starcie w Arenie Gorzów już 17 listopada. Rywalem Cuprum Stilonu Gorzów będzie wicelider tabeli, PGE Projekt Warszawa. Wcześniej, bo już w piątek 15 listopada, GKS Katowice podejmie Trefl Gdańsk.

Cuprum Stilon Gorzów - GKS Katowice 3:2 (20:25, 25:22, 25:21, 21:25, 15:13)

Stilon: Taht, Kania, Neves Atu, Kwasowski, Lipiński, Todorovic, Granieczny (libero) oraz Lorenc, Stępień, Strulak, Ferens.

GKS: Kisiluk, Usowicz, Gomułka, Bouguerra, Krulicki, Tuaniga, Mariański (libero) oraz Gibek, Domagała, Ogórek.

MVP: Maksymilian Granieczny

Źródło artykułu: WP SportoweFakty