Nieoczekiwana strata zespołu Polki. I to by było na tyle

Getty Images / Altan Gocher/GocherImagery/Future Publishing / Na zdjęciu: Magdalena Stysiak
Getty Images / Altan Gocher/GocherImagery/Future Publishing / Na zdjęciu: Magdalena Stysiak

Fenerbahce Magdaleny Stysiak nieoczekiwanie przegrało seta z węgierskim Vasasem. To było jednak na tyle z niespodzianek. Faworytki z Turcji znów pewnie wygrały. Klub Eczacibasi przejechał się po swoim rywalu.

Liga Mistrzyń siatkarek rozkręciła się na dobre. Rozpoczęła się bowiem druga kolejka europejskich zmagań. Do akcji w środę przystąpili tureccy faworyci do wygrania całych rozgrywek. Fenerbahce zmierzyło się z węgierskim Vasasem, a Eczacibasi z niemieckim Palmbergiem. W obu spotkaniach ekipy ze Stambułu były zdecydowanymi faworytami.

W wyjściowym składzie ponownie znalazła się Magdalena Stysiak. Polka zastępuje w roli pierwszej atakującej Melissę Vargas, która jeszcze nie powróciła do pełni sił po doznanym urazie. Nasza zawodniczka bardzo dobrze spisała się przeciwko Budowlanym Łódź. Na koniec spotkania pewnie wygranego 3:0 otrzymała statuetkę MVP.

Starcie Fenerbahce z Vasasem miało spodziewany przebieg przez pierwsze dwa sety. Mistrzynie Turcji znokautowały przeciwniczki w tych partiach (25:13, 25:15). Wydawało się, że pewnie doprowadzą mecz do końca w jego trzeciej odsłonie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Chalidow wrzucił zdjęcie z wanny. On to ma poczucie humoru!

Tak jednak nie było. Podopieczne Marco Fenoglio mocno spuściły z tonu, a rywalki skrupulatnie zaczęły to wykorzystywać - prowadziły aż 18:12. Fenerbahce doprowadziło do gry na przewagi w końcówce, ale to siatkarki z węgierskiego klubu wyszły z niej triumfalnie.

Ostatecznie faworytki zamknęły to spotkanie w czterech setach. Stysiak spisała się w nim przyzwoicie. W środowym starciu wywalczyła 21 punktów, atakowała ze skutecznością 40 procent.

Drugi z tureckich gigantów - Eczacibasi - nie miał z kolei żadnej litości dla klubu ze Schwerinu. W pierwszym secie podopieczne Ferhata Akbasa "podpuściły" rywalki (25:23), ale w dwóch kolejnych już się po nich przejechały (dwukrotnie 25:11). Faworyzowane drużyny znów nie dopuściły do żadnej niespodzianki. Czy i kiedy taką ujrzymy w tegorocznej Lidze Mistrzyń kobiet?

Komentarze (0)