Już półtorej godziny przed spotkaniem zaparkowanie samochodu w promieniu kilometra od niej było wręcz cudem. Ci, którzy jednak chwilę później zjawili się w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Radomiu, na siedzące miejsce nie mieli co liczyć. - Tak to już jest, że Skra przyciąga na trybuny masę ludzi. Ale jest to piękno tej dyscypliny - zauważa drugi trener Jadaru Dominik Kwapisiewicz.
Trzeba jednak przyznać, że pięknej siatkówki w wykonaniu obydwu drużyn nie było jednak w spotkaniu zbyt wiele. Trenerzy i siatkarze po spotkaniu żartowali, że spora w tym zasługa charyzmatycznego spikera Edwarda Gizy. - Chyba nikt jeszcze nie zmotywował nas bardziej do gry jak on. To dlatego rzuciliśmy się na rywali i szybko wyjechaliśmy do domu - zdradził po spotkaniu Wlazły. Okazało się, że ubiegłotygodniową porażkę z Neckermannem Politechnika Warszawska wspomniany spiker wspomniał jako pogrążenie. - Niby chłopaki na parkiecie mają myśleć o grze, ale usłyszeli ten tekst i rozwścieczyli się. Co się działo dalej, widzieliście państwo sami - kończy Jacek Nawrocki, trener Skry.
Trzeba jednak przyznać, że dopóki radomianie nie zaczęli popełniać seryjnych błędów, toczyli ze Skrą wyrównany bój. W pierwszym secie prowadzili już 13:10. Mariusz Wlazły i Stephane Antiga byli rzeczywiście na tyle wyprowadzeni z równowagi, że słali piłkę po autach nawet na czystej siatce. Gdy jednak blok Skry zaczął funkcjonować jak Pan Bóg przykazał, a w obronie niemal wszystko podbijał Piotr Gacek, radomianie zrozumieli, że czeka ich niezwykle trudne zadanie. Robert Prygiel, kapitan Jadaru próbował nawet mijać blok rywali, ale zawsze za nim znalazł się ktoś, kto podbił piłkę i rozpoczął kontrę. Zazwyczaj skuteczną.
W dwóch kolejnych odsłonach Wlazły i Antiga, którzy na początku nie błyszczeli, rozpędzili się jak lokomotywa. Najlepszym przykładem na to niech będzie fakt, że w przeciągu pięciu minut trzeciej partii z remisu doprowadzili do dziewięciopunktowej przewagi (19:10). - Cóż, nam pozostaje się cieszyć, że możemy grać z takimi zespołami. Punktów musimy jednak szukać w innych meczach - powiedział Robert Prygiel.
Bardzo ważnym elementem spotkania było wprowadzenie przez obydwu szkoleniowców młodych zawodników, którzy zapewne w przyszłości będą odpowiadać za wizerunek polskiej siatkówki. W teamie gospodarzy byli to Jakub Bucki i Grzegorz Szumielewicz. W ekipie z Bełchatowa tymczasem korzystnie zaprezentował się Radosław Kolanek, który zdobył ostatni punkt w meczu.
Jadar Radom - PGE Skra Bełchatów 0:3 (21:25, 19:25, 16:25)
Jadar: Macionczyk, Żaliński, Kosok, Prygiel, Pawliński, Terlecki, Stańczak (libero) oraz Hernandez, Salas, Bucki, Kaczmarek, Szumielewicz.
Skra: Falasca, Bąkiewicz, Możdżonek, Wlazły, Antiga, Pliński, Gacek (libero) oraz Novotny, Dobrowolski, Kolanek, Frankowski.
MVP: Marcin Możdżonek.
Sędziowie: Krzysztof Szmydyński, Maciej Maciejewski.