Bełchatowska armia maciężna na kolanach w Częstochowie - relacja z meczu Domex Tytan AZS Częstochowa - Skra Bełchatów

Jednej z najbardziej druzgocących porażek w ostatnich latach na krajowym podwórku doznali w czwartek siatkarze PGE Skry Bełchatów. Naszpikowany reprezentantami Polski i gwiazdami światowego formatu bełchatowski zespół w czwartek w zaległym spotkaniu szóstej kolejki Plus Ligi, z kretesem poległ z Domexem Tytanem AZS Częstochowa 0:3. Bełchatowianie nie mieli zbyt wiele do powiedzenia i chwilami byli zupełnym tłem dla częstochowian, którzy dominowali w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła.

Odkąd bełchatowski zespół rozpoczął supremację w siatkarskiej Plus Lidze w przeciągu ostatnich lat nie zwykł przegrywać i zawsze odprawiał z kwitkiem kolejnych rywali pragnących zepchnąć go z mistrzowskiego tronu. W tym sezonie Skra nieco spuściła jednak z tonu i w czwartek zanotowała na swoim koncie już drugą sensacyjną wpadkę. Najpierw nosa podopiecznym Jacka Nawrockiego utarła jeszcze do niedawna "czerwona latarnia" ligi, Politechnika Warszawa, jednak to, co stało się w czwartkowy wieczór w Hali Polonia przeszło najśmielsze oczekiwania. Częstochowianie zagrali, bowiem, jak z nut i wychodziło im niemal wszystko, przez co zupełnie przyćmili armię zaciężną z Bełchatowa. Znów, jak bumerang po tym spotkaniu rozgorzeje z pewnością dyskusja na temat kryzysu bełchatowskiej ekipy, której porażki w ostatnich latach odkąd dzieli i rządzi na krajowych parkietach są rzadkością i można je wyliczyć na palcach jednej ręki.

Czwartkowy pojedynek miał jednego zbiorowego aktora, jakim był cały zespół spod Jasnej Góry, który w ostatnim czasie los nie oszczędzał. Kontuzja Dawida Murka z pewnością pokrzyżowała szyki ekipie Grzegorza Wagnera, jednak paradoksalnie od tego momentu częstochowianie notują na swoim koncie niemal same sukcesy.

"Akademicy" od samego początku spotkania przejęli inicjatywę i kontrolowali boiskowe wydarzenia. Znakomitą partię rozgrywali praktycznie wszyscy zawodnicy ekipy spod Jasnej Góry, których kapitalnie obsługiwał wracający do gry po kontuzji, Fabian Drzyzga, którego dobrą grę dostregli obserwatorzy, obdarowując 19-latka statuetką MVP. Gospodarze przyćmili Skrę w każdym elemencie, jednak kluczem do sukcesu okazała się zagrywka, w której prym wiedli Piotr Łuka, Bartosz Janeczek oraz środkowy, Łukasz Wiśniewski, którego floty siały postrach w szeregach Mistrzów Polski i zarówno Piotrkowi Gackowi, czy Bartoszowi Kurkowi będą śnić się po nocach. Braki i wszelkie słabości ekipy Jacka Nawrockiego obnażyła zwłaszcza pierwsza odsłona. Częstochowianie grali w niej, jak z nut i w każdym elemencie górowali nad przeciwnikiem. W pewnym momencie na tablicy wyników widniał rezultat 20:9, co powinno posłużyć za najlepszy komentarz boiskowych wydarzeń.

Kolejne dwie partie nie miały już tak jednostronnego obrazu, niemniej przewaga gospodarzy była w nich widoczna. Skrę stać było zaledwie na pojedyńcze przebłyski, głównie za sprawą Mariusza Wlazłego, który na dystansie całego pojedynku, podobnie jak cały zespół jednak nie zachwycił. W drugim secie miejscowych zagrywką postraszył Bartosz Kurek, jednak nie wybiło to "Akademików" z uderzenia. Mając nóż na gardle, Jacek Nawrocki ratował się zmianami, korzystając z niezwykle mocnej ławki rezerwowych. Tym samym legło w gruzach założenie bełchatowskiego szkoleniowca, który początkowo dał odpocząć swoim "asom", którym się we znaki powoli dają trudy obecnego sezonu i konieczność rozgrywania spotkań, co kilka dni. Na parkiecie pojawiły się dwaj internacjonały, Miguel Angel Falasca oraz Stephane Antiga, jednak nawet kunszt i ogromna wartość obu graczy nie zmieniła obrazu gry. Francuz był bowiem bezradny wobec szczelnego bloku częstochowskiej ekipy i momentami nawet jego gra przypominała przysłowiowe walenie głową w mur. Podopieczni Grzegorza Wagnera nie wypuścili z rąk okazji i po raz pierwszy od czterech lat pokonali bełchatowski zespół. Dzieła dopełnił swoją zagrywką Łukasz Wiśniewski, ustrzelając reprezentacyjnego libero, Piotra Gacka. Hala Polonia pękająca w szwach oszalała z radości, bowiem można pokusić się o stwierdzenie, że czwartkowy sukces swoją wagą i stylem można porównać z ubiegłorocznymi wygranymi nad włoską, Coprą Piacenza.

Bełchatowianie podkreślili po spotkaniu klasę rywala, który sprawił im srogą lekcję. - Należy pochwalić częstochowian za to spotkanie. Znakomicie radzili sobie w każdym elemencie i wychodziło im praktycznie wszystko. Na pewno nie pomógł nam dodatkowo środowy pojedynek w Lidze Mistrzów - mówił po spotkaniu, Marcin Możdżonek.

Jednym z głównych autorów zwycięstwa "Akademików" był Fabian Drzyzga. 19-latek nie przeceniał jednak sukcesu i stwierdził, że do końca rozgrywek i tym samym, najważniejszych rozstrzygnieć daleka droga i należy twardo stąpać po ziemi. - Można powiedzieć, że Skra była na kolanach, ale musimy przyznać, że to my zagraliśmy kapitalne zawody. Moim zdaniem wychodziły nam wszystkie elementy, a Skra może nie wytrzymała fizycznie. Chłopaki jednak na pewno nie będą się w taki sposób tłumaczyć. Po prostu zagrali nieco słabiej, a nam wyszło kapitalne spotkanie i trudno gra się przeciwko rywalowi, któremu wychodzi praktycznie wszystko - podsumował 19-latek.

Domex Tytan AZS Częstochowa - PGE Skra Bełchatów 3:0 (25:18, 25:18, 25:20)

AZS Częstochowa: Piotr Nowakowski Fabian Drzyzga, Bartosz Janeczek, Łukasz Wiśniewski, Wojciech Gradowski, Piotr Łuka, Paweł Zatorski (libero).

Skra: Maciej Dobrowolski, Mariusz Wlazły, Daniel Pliński, Bartosz Kurek, Marcin Możdżonek, Michał Bąkiewicz, Piotr Gacek (libero), oraz Miguel Angel Falasca, Stephane Antiga.

Sędziowie: Sylwester Strzylak (pierwszy), Janusz Soból (drugi).

MVP: Fabian Drzyzga.

Źródło artykułu: