Świąteczne odśnieżanie wydarzeń roku: Canarinhos nadal na szczycie

Kiedy w 2008 r. przegrali zarówno turniej finałowy Ligi Światowej, jak i Igrzyska Olimpijskie, wydawało się, że to koniec złotej ery Canarinhos. Brazylijczycy w pięknym stylu powrócili jednak na szczyt w 2009 r., udowadniając, że wciąż są najlepszą reprezentacją świata.

W tym artykule dowiesz się o:

Złota era

Początek XX w. w światowej siatkówce został bez wątpienia zdominowany przez ekipę Canarinhos. Dowodzeni przez Bernardo Rezende Brazylijczycy w latach 2000-2007 osiem razy stawali na podium Ligi Światowej (czyli we wszystkich rozegranych edycjach), w tym tylko dwukrotnie nie zdobyli złotego medalu (w 2000 r. na turnieju w Rotterdamie byli 3., a dwa lata później w Belo Horizonte w finale LŚ przegrali z Rosją). W 2002 i 2006 r. Canarinhos wywalczyli również dwa tytuły mistrzów świata, a w 2004 r. sięgnęli po złoto olimpijskie. Brazylijczycy dominowali również na swoim kontynencie.

Bez wątpienia reprezentację Canarinhos można było uznać za jedną z najlepszych drużyn narodowych w historii męskiej siatkówki, a zawodnicy tacy jak: Giba, Dante Amaral, Gustavo Endres, Andre Nascimento czy też libero Sergio byli najlepszymi na świecie na swoich pozycjach.

Złoci Canarinhos na podium LŚ w Katowicach w 2007 r.

Co się stało w 2008 r.?

Rok 2008 miał być kolejnym rokiem dominacji Canarinhos, a letnie Igrzyska Olimpijskie w Pekinie dla wielu brazylijskich siatkarzy miały być zwieńczeniem pięknej kariery. Stało się jednak inaczej. Patrząc z perspektywy czasu, wydaje się, że wszystko co złe zaczęło się wraz z wyrzuceniem z kadry wieloletniego podstawowego rozgrywającego - Ricardo tuż przed igrzyskami panamerykańskimi w sierpniu 2007 r.

- Jeśli nie masz ochoty na ciężką pracę, albo nie potrafisz być częścią drużyny - wylatujesz! - argumentował Bernardo Rezende, który, co dodało pikanterii całej sprawie, w miejsce Ricardo powołał swojego syna, Bruno. - Bernardinho jest dla mnie martwy - odcinał się siatkarz.

Trudno ocenić, czy z Ricardo w składzie Canarinhos graliby lepiej czy gorzej, w każdym razie w lipcu 2008 r. Brazylijczycy zajęli dopiero 4. miejsce na rozgrywanym w Rio de Janeiro turnieju finałowym LŚ (w 19-letniej historii tych rozgrywek był to dopiero 5. przypadek, kiedy Canarinhos zabrakło na podium, pierwszy od 1998 r.). Wtedy jednak nikt nie robił z tego tragedii, bo każdy podkreślał, że lepiej przegrać w Rio de Janeiro niż kilka tygodni później w Pekinie. Kiedy jednak na IO Brazylijczycy musieli ustąpić miejsca reprezentacji USA, zgodnie orzeczono koniec ich panowania w światowej siatkówce, a przyszłość Rezende wisiała na włosku.

Nadal najlepsi

Na przekór powszechnej krytyce Brazylijczycy postanowili jednak robić swoje. Nadal pod wodzą Rezende powrócili na szczyt światowej siatkówki w 2009 r. Zmienieni, ale wciąż najlepsi. W kadrze na LŚ 2009 zabrakło m. in. Marcelinho, Andre Hellera, Dante Amarala i Andre Nascimento, a pojawiło się kilku młodych zawodników, bo Rezende, tak jak inni szkoleniowcy, już rozpoczął budowę zespołu pod kątem IO w 2012 r.

Brazylia znowu króluje w światowej siatkówce

Brazylijczycy błysnęli formą już w fazie grupowej LŚ, kiedy na 12 spotkań przegrali tylko jedno (z Finlandią 2:3). Później w Final Six odprawili z kwitkiem będące rewelacją rozgrywek drużyny Kuby i Argentyny. W półfinale LŚ w trzech setach upokorzyli Rosjan, a w wielkim finale po pięknym spotkaniu wygrali 3:2 z faworyzowaną Serbią. - Ten triumf jest bardzo ważny dla nowej generacji - podkreślał po meczu finałowym Giba.

To jednak nie wszystko. Powrót na szczyt Brazylia potwierdziła w listopadzie, wygrywając w Pucharze Wielkich Mistrzów, który zgromadził najlepsze reprezentacje na świecie. Canarinhos nie przegrali tam ani jednego spotkania i stracili tylko trzy partie. W pokonanym polu pozostawili Polaków, Kubańczyków, Japończyków, Egipcjan i Irańczyków.

Komentarze (0)