Format rozgrywek nie uległ zmianie. Podobnie jak w przypadku igrzysk olimpijskich w 2024 roku rozgrywanych w Paryżu, tak i w Los Angeles w turniejach siatkówki halowej weźmie udział 12 zespołów, podzielonych na trzy grupy. Następnie, dwa najlepsze zespoły z każdej z grup, oraz dwie najlepsze z trzecich miejsc trafią do ćwierćfinału.
Zmianie nie uległ również przepis odnośnie liczby zawodników i zawodniczek. W kadrze reprezentacji będzie mogło znaleźć się zaledwie 12 graczy. Igrzyska olimpijskie są jedynym turniejem siatkarskim, na którym kadra liczy tylko 12 osób, wszystkie inne turnieje pozwalają na powołanie 14 zawodników. To budzi kontrowersje. Eksperci zauważają, że organizmy siatkarzy są mocno wyeksploatowane i problemy zdrowotne pojawiają się regularnie.
Należy jednak przypomnieć, że na kilka miesięcy przed turniejem w Paryżu, MKOl w porozumieniu z Międzynarodową Federacją Piłki Siatkowej (FIVB) podjął decyzję o dołączeniu do kadry każdego z zespołów „medycznego jokera”, czyli rezerwowego zawodnika, który w przypadku kontuzji jednego z graczy może dołączyć do zespołu.
Jedną z drużyn, która wykorzystała tą sytuację była reprezentacja Polski. W roli „jokera” na turniej pojechał Bartłomiej Bołądź. Selekcjoner Nikola Grbić musiał skorzystać z atakującego PGE Projektu Warszawa po kontuzji, którą w ćwierćfinale ze Słowenią odniósł Mateusz Bieniek.
W styczniu prezes PZPS, Sebastian Świderski przekonywał, że FIVB dołoży wszelkich starań, by w Los Angeles kadry zespołów liczyły 14 graczy, lecz jak widać - nie udało się. Należy liczyć, że Międzynarodowa Federacja Piłki Siatkowej po raz kolejny postara się wywrzeć presję na Międzynarodowy Komitet Olimpijski, a ten rozważy ewentualne poszerzenie kadr.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Nie płacz, kochana". Podolski spełnił marzenie młodej fanki