Roberto Santilli w Polsce uczy się wartości

Roberto Santilli od trzech lat prowadzi Jastrzębski Węgiel. Środowe spotkanie Ligi Mistrzów z Piacenzą będzie jego setnym w roli szkoleniowca brązowych medalistów mistrzostw Polski. Co oprócz siatkówki sprowadziło go nad Wisłę?

- Szukałem miejsca, gdzie moje dzieci mogłyby ponownie odnaleźć sens istnienia - mówi filozoficznie w rozmowie z dziennikiem La Gazzetta dello Sport. - Bo w społeczeństwie konsumpcjonistycznym zatraciły walory. Teraz wiedzą, że można żyć bez Play Station - tłumaczy.

44-letni rzymianin nie żałuje, że sprowadził do Polski całą rodzinę. - Jesteśmy tutaj wciąż uprzywilejowani, ale za to moje dzieci w kontakcie z tymi posiadającymi o wiele mniej od nich poznały nowe znaczenie słowa "mieć". To dla nich już nie tylko to, co widzą w reklamach w telewizji - mówi.

Razem z zespołem Santilli zjechał w jastrzębskiej kopalni prawie kilometr pod ziemię. - To było bardzo duże przeżycie - wspomina. - Poznałem sens poświęcenia. Ja i wielu zawodników spytaliśmy się sami siebie, co możemy powiedzieć my, którzy grając w siatkówkę żyjemy wygodnie, nawet jak gwiazdy - mówi.

Santillego poruszyła wcześniej scena, gdy w niezbyt udanym okresie przed meczem do szatni wszedł prezes kopalni sponsorującej klub. - Powiedział: "Trud jest częścią życia. Ale wy macie przed sobą powód do trudu. To 30 tys. górników, którzy pracują także dla was" - przywołuje.

Chwali polską siatkówkę. - Rezultaty wskazują, że na szczycie są zarówno kobiety, jak i mężczyźni. To dlatego zebrać 4 tys. widowni na każdym meczu nie jest problemem. Mamy w telewizji cztery mecze w kolejce na żywo i wysoką oglądalność - informuje włoskich czytelników.

Widzi także pole do rozwoju. - Brakuje jedynie skoku jakościowego w organizacji. Ale tutaj także są szybcy. Jako kraj postkomunistyczny mają wielkie perspektywy, wielką wolę zmian. Marzą, by zostać bogatymi, tak jak my marzyliśmy o Ameryce.

Komentarze (0)