Bez większych problemów reprezentacja Polski pokonała Turcję 3:0 (25:15, 25:22, 25:19) w ćwierćfinale mistrzostwa świata 2025 na Filipinach. Mimo absencji Tomasza Fornala, Biało-Czerwoni zdominowali przeciwnika i awansowali do najlepszej czwórki turnieju.
Turcja była rewelacją mistrzostw, ale w meczu z Polakami nie miała wiele do powiedzenia. Ryszard Bosek, mistrz świata z 1974 r. i mistrz olimpijski z 1976 r., były selekcjoner reprezentacji Polski, przewidywał, że tak potoczy się to spotkanie.
ZOBACZ WIDEO: Pod siatką: Zobacz, co się działo na meczu Polaków. "Pomagają nam"
- Spodziewałem się gładkiej wygranej. Dla Turków to już był ogromny sukces, że dostali się do meczu z nami, a po pierwszym secie - choć pomagali sobie później, jak tylko się dało - stracili chyba wiarę w to, że mogliby z nami wygrać. Chyba nie mogli. Jesteśmy po prostu lepsi - tak rozpoczął rozmowę z WP SportoweFakty.
Polacy praktycznie przez cały mecz mieli kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Pewne problemy pojawiły się jedynie w końcówce drugiego seta, gdy zaczęli seryjnie psuć zagrywkę, dając Turkom nadzieję na odwrócenie partii.
- Pierwszy set był doskonały, była pełna koncentracja, ale za końcówkę drugiego seta chwalić naszego zespołu nie możemy. Muszą być skoncentrowani do końca. Wystarczyło trochę i ten set mógł się źle skończyć - dodał Ryszard Bosek.
Przed meczem okazało się, że Polaków nie wspomoże Tomasz Fornal, który poczuł ból w plecach. Jednak występujący za niego w wyjściowym składzie Kamil Semeniuk spisał się znakomicie.
- Myślę, że taka sytuacja mobilizuje zespół. Cała reszta musi przykryć jego nieobecność. A do tego widać, w jakiej Semeniuk jest formie, zresztą nie tylko w tym meczu, ale i w poprzednich. On nakręca wszystko. Świetnie by było i mam nadzieję, że Fornal się wyleczy, ale mamy tak szeroki skład zawodników, że jeżeli jeden nieszczęśliwie wypadnie, to wejdzie za niego drugi - przyznał legendarny siatkarz.
O finał Polakom przyjdzie się bić z Włochami, którzy w środę łatwo pokonali Belgię 3:0. Ryszard Bosek uważa, że będzie to szalenie wyrównany mecz.
- Włosi pokazali się na początku tych mistrzostw bardzo słabo. W ostatnich dwóch meczach widać było wyraźnie, że forma poszła do góry. Zrobili wielki postęp, stali się bardzo niebezpieczni. Osobiście nie wiem, kto wygra. Mam nadzieję, że to będzie nasza drużyna. To są dwa równorzędne zespoły, ze wskazaniem na nasz - dodał 75-latek.
Jego zdaniem u rywali kluczowy będzie jeden element. - Włosi mają tak, że grają najwięcej zagrywką. Wierzą w nią. Jak im zagrywka nie leży, to tracą trochę animusz - zauważył.
Tegoroczne mistrzostwa obfitują w niespodzianki. Kilka renomowanych reprezentacji szybko pożegnało się z turniejem (m.in. Francja, Brazylia, Niemcy, Japonia). Drabinka ułożyła się tak, że Polacy lub Włosi zagrają w finale z kimś z czwórki: Iran, Czechy, USA lub Bułgaria.
Dlatego przed sobotnim starciem Polaków z Włochami pada już hasło "przedwczesny finał". Ryszard Bosek w pełni się z tym zgadza.
- Zdecydowanie to będzie przedwczesny finał. Oglądając całe mistrzostwa, te dwa zespoły - Polska i Włochy - są najmocniejsze. Oczywiście gratulując pozostałym drużynom, że któraś z nich dostanie się do finału - tak zakończył rozmowę z WP SportoweFakty mistrz świata i mistrz olimpijski.
Mecz Polska - Włochy rozegrany zostanie w sobotę (27.09). Dokładna godzina nie jest jeszcze znana. W sierpniu obie ekipy rywalizowały w finale Ligi Narodów - wówczas Polacy zwyciężyli 3:0. Przypominamy także, że w finale MŚ 2022 w Polsce, w katowickim Spodku, lepsi okazali się Włosi, zwyciężając 3:1.