- Na własne życzenie zaczęliśmy popełniać błędy w tym jednym ustawieniu. Rywale nas dogonili. Na szczęście to my rozstrzygnęliśmy tego seta na swoją korzyść - tak podsumował walkę w drugiej partii, Grzegorz Łomacz. Przez cały czas kontrolę na parkiecie mieli zawodnicy Jastrzębia. W końcówce jednak ZAKSA niespodziewanie odrobiła straty, dzięki pomyłkom, które zdarzyły się u przeciwników. Lecz po raz kolejny górą okazali się podopieczni Roberto Santilliego.
Rywalem w niedzielnym finale dla drużyny z Jastrzębia będzie Resovia Rzeszów, pogromca Skry Bełchatów w fazie ćwierćfinałowej. - Oceniam szansę 50 na 50 proc. dla obu zespołów - powiedział rozgrywający.
- Na pewno Resovia ma troszeczkę więcej czasu na regenerację niż my, aczkolwiek w finale nie będzie to chyba miało wielkiego znaczenia, gdyż każdy będzie chciał dać z siebie wszystko. Będzie decydować dyspozycja dnia - zakończył.