AZS o krok od utrzymania w LSK - relacja z meczu AZS Białystok - Wisła Kraków

Dominacja gospodyń w dzisiejszym meczu nie podlegała dyskusji. Białostoczanki pewnie pokonały wiślaczki, które nastraszyły je jedynie w trzecim secie, który równie dobrze mógł zakończyć się wygraną przyjezdnych. Drugie zwycięstwo akademiczek pozwala im realnie myśleć o utrzymaniu. Do osiągnięcia upragnionego celu pozostał już tylko jeden krok, choć jak zapowiadają krakowianki - krok najtrudniejszy, bo do postawienia na ich terenie.

AZS Białystok: Szeszko, Hendzel, Koczorowska, Walawender, Hardzeyeva, Palczewskaja i Saad (libero) oraz Gierak, Kalinowska.

Wisła Kraków: Śliwa, Kosek, Mróz, Surma, Sikora, Opalińska i Targosz (libero) oraz Żochowska, Kunc, Hatala, Przybyło.

Spotkanie lepiej rozpoczęło się dla siatkarek z Krakowa, które po ataku Karoliny Kosek oraz bloku na Alenie Hendzel szybko objęły dwupunktowe prowadzenie. Zaraz potem jednak zespół gospodarzy obudził się i po dobrych atakach oraz błędach przeciwniczek schodził na pierwszą przerwę techniczną z wynikiem 8:5. Po trzydziestosekundowej pauzie wiślaczki odrobiły trzy oczka straty głównie dzięki kąśliwym zagrywkom kapitan zespołu, Magdaleny Śliwy. Zaraz potem jednak gospodynie wyraźnie przyspieszyły, a zbijane przez Joannę Szeszko oraz Katarzynę Walawender piłki natychmiastowo wręcz znajdowały miejsce w boisku rywalek. Kiedy Dominika Koczorowska dwa razy zaatakowała ze środka, na tablicy pojawił się wynik 18:14. Nawet wzięty przez trenera krakowianek czas nie odmienił obrazu ich gry. Na tym etapie rywalizacji na parkiecie rządziła Walawender. Atak Joanny Szeszko dał białostoczankom pierwszego setbola przy stanie 24:18. Wprawdzie zespół przyjezdnych obronił dwie piłki setowe, to jednak kiwka Koczorowskiej wyjaśniła sytuację na boisku.

Drugi set ponownie rozpoczął się od bloku na Hendzel, której ataki krakowianki miały wyjątkowo dobrze opracowane taktycznie. Początkowo gra była wyrównana (5:5, 8:8), jednak od chwili zdobycia przez kapitan białostoczanek punktu na 10:9 akademiczki przycisnęły swoje przeciwniczki i uzyskały trzy oczka przewagi. Wisła nie zmierzała się jednak poddawać bez walki, czego wyrazem był błąd przyjmującej AZS-u spowodowany sprytną zagrywką Karoliny Kosek. Po ataku Magdaleny Żochowskiej wydawało się, że siatkarki znad Wisły wyrównają, jednak okazało się, że to wszystko, na co było je stać w tym secie. Podrażnione gospodynie nie dały sobie odebrać zwycięstwa. Mocnymi atakami popisywały się Hardzeyeva oraz Koczorowska, a po błędzie Hatali AZS mógł cieszyć się z prowadzenia 2:0 w setach.

Trzecia odsłona meczu była najbogatsza w emocje i nerwy. Do stanu 6:6 utrzymywał się remis. Wtedy jednak swoją szansę poczuły przyjezdne, które po błędzie Hendzel schodziły na przerwę techniczną prowadząc dwoma oczkami. Po chwili oddechu Kosek popisała się technicznym plasem, zaś Mróz zablokowała nienajlepiej spisującą się Hendzel i krakowianki objęły prowadzenie 9:12. Przez dłuższy okres gry trzypunktowa zaliczka na korzyść Wisły utrzymywała się, a przed drugą przerwą techniczną wzrosła nawet do czterech oczek dzięki mądrze rozegranej kontrze. Od stanu 16:19 Białystok zaczął skutecznie gonić wiślaczki, nie chcąc doprowadzić do straty seta. Punkt z ataku Walawender i blok Koczorowskiej, a także autowa piłka po zagraniu Katarzyny Mróz spowodowały, że na tablicy pokazał się wynik 19:19. W międzyczasie jednak Hardzeyeva zaatakowała w aut i krakowianki odzyskały dwupunktowe prowadzenie (20:22). Cały wysiłek ekipy przyjezdnej zniweczył błąd Opalińskiej, który dał remis AZS-owi (23:23). Białostoczankom więc nie pozostało nic innego, jak tylko iść za ciosem. Atak z lewego skrzydła Walawender, a także blok autorstwa Hendzel zakończyły trzecią odsłonę spotkania, jak i cały mecz.

Z przekroju całego meczu zespół z Białegostoku był drużyną lepszą. Słabsza postawa wiślaczek mogła być wprawdzie spowodowana lekkim podłamaniem po wczorajszej porażce, jednak nie zmienia to faktu, że akademiczki potrzebują już tylko jednego zwycięstwa do utrzymania w LSK.

Źródło artykułu: