Żeńska siatkówka w Kaliszu nie zginęła

Siatkówka żeńska - sportowa wizytówka Kalisza nie zginęła po upadku SSK Calisii. Pozostał mniej znany MKS, który od lat lubuje się szkoleniem młodych zawodniczek, zawsze znajdując się w czubie rozgrywek wojewódzkich. Nieco starsze koleżanki w tym sezonie walczyły na parkietach drugiej ligi. Wszystko wskazuje na to, że nadchodzą lepsze czasu dla tego klubu.

W tym artykule dowiesz się o:

Przez wiele lat MKS Calisia znajdował się w cieniu słynniejszej imienniczki, SSK. Jednak jak się okazało niecały rok temu, przy okazji upadku czterokrotnych mistrzyń Polski, stowarzyszenie, które przez lata zdobywało medale w mistrzostwach Polski swój początek miało właśnie w Miejskim Klubie Sportowym.

Przez pewien okres czasu tliła się nadzieja, że zespół uda się zgłosić do rozgrywek na zapleczu ekstraklasy w miejsce spadkowicza z PlusLigi Kobiet. Jednak władze Polskiego Związku Piłki Siatkowej nie przychyliły się do próśb kaliszan. Zamiast ekipy z najstarszego miasta, którego sportowe życie ograniczało się przez wiele lat jedynie do siatkówki, działacze postanowili przyznać dziką kartę Legionovii Legionowo. Ostatecznie drużyna wylądowała w II lidze, do której awans wywalczyła w sportowej rywalizacji w sezonie 2008/2009.

Przed sezonem bardzo wiele uwagi ówczesny prezes, Waldemar Gut, poświęcił na szukaniu środków na start i funkcjonowanie zespołu w jakiejkolwiek klasie rozgrywkowej. Wyjściem z całej sytuacji miały być pieniądze od nowych klubów Anny Woźniakowskiej (obecnie Witczak - przyp. red.) oraz Eweliny Toborek. Odpowiednio Bank BPS Muszyna oraz Trefl Sopot miał zapłacić za tzw. ekwiwalent, czyli wyszkolenie siatkarki, na podstawie starych dokumentów, w których posiadaniu znajdował się prezes MKS-u. Ostatecznie ten plan nie wypalił, bo po raz kolejny związek podjął decyzję niekorzystną dla Calisii.

W końcu po burzliwym okresie przygotowawczym udało się złożyć ekipę, która miała walczyć w drugiej lidze. Skład został oparty na młodych wychowankach kaliskiego klubu z małymi wyjątkami. Najstarszą zawodniczką okazała się Justyna Filipowicz, która w lipcu skończy... 24 lata. Z kolei na prowadzenie zespołu zdecydował się znany w kaliskim środowisku duet trenerski Jakub Stankiewicz - Daniel Przybylski.

Sezon rozpoczął się nadspodziewanie dobrze. Cztery zwycięstwa w siedmiu konfrontacjach mogły napawać optymizmem. Pozwalały wierzyć, że Calisia spokojnie utrzyma się w lidze bez konieczności gry w barażach. Jednak osiem kolejnych porażek przekreśliło tą szansę. Mnożyły się kolejne kłopoty, a zespół swoje mecze musiał rozgrywać w Gołuchowie. Fazę zasadniczą MKS zakończył na siódmej pozycji w dziewięciozespołowej stawce, bowiem już w trakcie sezonu wycofała się Gedania Gdańsk. Niestety dla kaliszanek, musiały one stanąć do walki o utrzymanie w lidze. Po wycofaniu się drużyny z Pomorza ligę opuścić mogła jedynie jeden zespół, w przypadku porażki w barażach z jedną z trzecioligowych ekip.

W pierwszej rundzie fazy play-out drużynę trenera Stankiewicza czekały derby Wielkopolski z PTPS-em II Piła. Zwycięstwo w tej konfrontacji dawałoby już spokój Calisii. Z tej rywalizacji zwycięsko wyszły zawodniczki z północnej części województwa, które z kaliszankami przegrały tylko raz. Decydujące o uniknięciu baraży były spotkania z Zawiszą Sulechów. Najpierw Calisia dwukrotnie okazała się lepsza u siebie. Później, w dramatycznych okolicznościach, przegrała na wyjeździe, by w końcu, na własnej hali odnieść trzecie zwycięstwo i pozostać w gronie drugoligowców.

Niezwykle ważna wiktoria na koniec sezonu może być początkiem nowej, lepszej ery klubu. Jeszcze w trakcie rozgrywek mówiło się o zawiązaniu sportowej spółki akcyjnej, której funkcjonowanie miałoby zakończyć wszystkie problemy. Podpisane zostały już pierwsze dokumenty i należy czekać na rozwój sytuacji. Na razie nie można powiedzieć wiele na ten temat. - Do tej pory o tym nie myślałyśmy. Skupiałyśmy się tylko i wyłącznie na kolejnych spotkaniach - powiedziała kapitan zespołu, Paulina Górecka.

Trzeba mieć tylko nadzieję, że Kalisz ponownie wróci na siatkarską mapę Polski. Już ostatni mecz w tym sezonie pokazał, jak głodni tej dyscypliny sportu są mieszkańcy najstarszego miasta w Polsce. W małej halce przy ul. Łódzkiej zgromadziło się wielu kibiców, w tym ci najzagorzalsi, którzy zadbali o atmosferę przypominającą tą, którą można było czuć w latach świetności Calisii.

Czy kaliszanie będą mogli jeszcze świętować takie sukcesy? Na zdjęciu radość siatkarek z Kalisza po zdobyciu ostatniego mistrzostwa Polski - Piła 2007

Komentarze (0)