Szósty finał mistrzostw Polski dla Skry - relacja ze spotkania Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów

Asseco Resovii Rzeszów nie udało się powtórzyć wyczynu z piątku i po raz drugi pokonać PGE Skry Bełchatów w półfinale PlusLigi. Drużyna Jacka Nawrockiego po raz szósty z rzędu powalczy tym samym o mistrzostwo Polski. Ekipie Travicy pozostaje walka o brązowy medal i - jeżeli do finału awansuje Jastrzębski Węgiel - grę w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie.

W pierwszej partii Resovia już na początku odskoczyła na 4:2, po trzech błędach własnych Skry, w tym dwóch zepsutych zagrywkach. Mistrzowie Polski po bloku na Krzysztofie Gierczyńskim wyrównali na 5:5, ale "Gery" zrehabilitował się kilka minut później i udaną kontrą wyprowadził swój zespół na 8:6. Dłuższą chwilę gra toczyła się punkt za punkt, ale po bloku Rafaela Redwitza przewaga miejscowych wzrosła do czterech oczek (14:10). Gospodarze momentalnie roztrwonili jednak przewagę i po czterech zdobytych z rzędu punktach Skra doprowadziła do remisu po 14.

Kolejne błędy gości w ataku, najpierw w wykonaniu Marcina Możdżonka, a później dwukrotnie Michała Winiarskiego pozwoliły Resovii ponownie odskoczyć na 2-3 oczka i długo utrzymywać w miarę bezpieczną przewagę. W końcówce, po autowym ataku Wojciecha Grzyba przyjezdni po raz kolejny jednak wyrównali (21:21), a później wyszli nawet na prowadzenie 23:22. Po szczęśliwej zagrywce Stephena Antigi, która oślizgnęła się po siatce, mistrzowie Polski mogli cieszyć się z prowadzenia w meczu 1:0.

Początek drugiej partii był w wykonaniu Resovii nerwowy - ataki zepsuli Oivanen, Kosok i Gierczyński, ale myliła się również Skra i gra toczyła się w miarę równo. Na pierwszej przerwie technicznej goście prowadzili 8:6. Z minuty na minutę przewaga mistrzów Polski jednak rosła - siatkarze Resovii nie kończyli pierwszych ataków lub posyłali je na aut, ale przestali mylić się mistrzowie Polski, którzy dzięki temu utrzymywali 4-5 punktowe prowadzenie.

Miejscowi nie zamierzali jednak odpuszczać i ruszyli do odrabiania strat. Do drugiej przerwy technicznej zniwelowali różnicę do rywala do trzech oczek. Po skończonej przez Mikę kontrze doszli do Skry na 14:16, ale mistrzowie Polski złapali wiatr w żagle i odskoczyli na 20:15. Wydawało się, że w tej partii gościom (którzy prowadzili 24:19) nic złego się już nie może przydarzyć, ale fantastyczny finisz mieli miejscowi, którzy przy zagrywce Łukasza Perłowskiego obronili cztery kolejne piłki setowe. Resovia miała nawet w górze piłkę na remis po 24, ale po raz kolejny w tym secie w Skrze dobrze zafunkcjonował blok, który zatrzymał Gierczyńskiego i dał gościom ostatni punkt w secie drugim.

W trzecim secie Ljubomir Travica postanowił zagrać va banque i w miejsce często mylącego się w ataku (lub powstrzymywanego blokiem) Gierczyńskiego wprowadził Aleha Akhrema. Na boisku, za Grzyba, pozostał również Perłowski. Od początku minimalnie prowadzili miejscowi, którzy na drugiej przerwie technicznej przeważali 8:6. Po dwóch prostych błędach miejscowych Skra odwróciła jednak wynik na 9:10, a po trzech z rzędu blokach na Akhremie odskoczyła na 13:10.

Na drugiej przerwie technicznej goście przeważali już 16:11. Pomimo chwilowego przestoju, kiedy trzy punkty z rzędy zdobyli miejscowi, mistrzowie Polski nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa w tym secie. W końcówce z boiska musiał jeszcze zejść Mika, który rozwalił sobie nos i Resovia musiała pogodzić się z tym, że w przeciwieństwie do ubiegłego sezonu, w tym zabraknie jej w wielkim finale PlusLigi. Teraz pozostaje jej tylko trzymać kciuki za Jastrzębski Węgiel, bo jeżeli drużyna Roberto Santillego awansuje do finału, wówczas stawką spotkań z ZAKSĄ będzie nie tylko 3. miejsce w PlusLidze, ale również przyszłoroczna gra w Lidze Mistrzów.

Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów 0:3 (24:26, 23:25, 19:25)

Resovia: Gierczyński, Grzyb, Oivanen, Redwitz, Kosok, Mika, Ignaczak (libero)oraz Ilić, Perłowski, Papke, Akhrem

Skra: Pliński, Falasca, Winiarski, Antiga, Wlazły, Możdżonek, Gacek (libero) oraz Kurek

MVP: Miguel Angel Falasca

Stan rywalizacji: 3:1 dla Skry

Źródło artykułu: