Pierwszy sprawdzian z Francją dla biało-czerwonych, o wyniku rozstrzygnął tie-break

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W pierwszym towarzyskim meczu Polacy wygrali z Francją 3:2. Biało-czerwoni nie zachwycili, ale trudno wymagać pięknej gry od drużyny, która rozegrała pierwsze spotkanie po wielu miesiącach przerwy spowodowanej sezonem ligowym. Mecz numer dwa rozegrany zostanie w niedzielę, początek również o godz. 14.45.

W tym artykule dowiesz się o:

Towarzyskie spotkania z Francją są dla biało-czerwonych ostatnim sprawdzianem przez rozgrywkami Ligi Światowej. Reprezentanci, który stosunkowo niedawno zakończyli ligowy sezon, przez ostatnie tygodnie trenowali w Spale. Kilka dni po teście z Francuzami wyruszają na tourne dookoła świata w ramach Ligi Światowej, gdzie w grupie D zmierzą się na wyjazdach kolejno z Niemcami (już 5 i 6 czerwca), Argentyną i Kubą. Do kraju wrócą dopiero pod koniec czerwca. 26 i 27 we Wrocławiu podejmować będą drużynę Argentyny.

Chociaż spotkanie miało charakter towarzyski, Francuzi rozpoczęli bardzo nerwowo. Ataki już na początku zepsuli Antonin Rouzier i Guillaume Samica i Polacy odskoczyli na 3:1. Duże problemy z przyjęciem zagrywki Earvina Ngapetha, a co za tym idzie słaba skuteczność w pierwszym ataku sprawiły jednak, że jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną Les Bleus odskoczyli na 7:3. Przy dobrej zagrywce Marcina Możdżonka biało-czerwoni momentalnie odrobili jednak straty (6:7).

Gra chwilę toczyła się punkt za punkt, ale kiedy linię trzeciego metra w ataku przekroczył Bartosz Kurek Trójkolorowi odskoczyli na 11:8. Blok na Możdżonku na środku dał Francuzom prowadzenie 15:11. Rywale biało-czerwonych nie potrafili jednak utrzymać przewagi. Polacy najpierw wyrównali na 18:18, a chwilę później wyszli nawet na prowadzenie 20:18. W końcówce walka toczyła się punkt za punkt, a w grze na przewagi piłki setowe mieli raz Polacy, raz Francuzi. Ostatecznie, 30:28 wygrali biało-czerwoni.

Początek drugiego seta to świetna gra rywali Polaków. Trójkolorowi, przy zagrywce niepozornego Benjamina Toniutti szybko odskoczyli na 3:0 i wydawało się, że pozwoli im o spokojnie kontrolować przebieg seta. Biało-czerwoni nie zamierzali jednak odpuszczać i za sprawę dobrej zagrywki Zbigniewa Bartmana (zmienił w tym secie Kurka) i skutecznej gry blokiem zniwelowali stratę do rywala (6:6). Jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną Francuzi odskoczyli jednak na dwa oczka.

Nasza reprezentacja długo goniła rywala. Polakom do remisu udało się doprowadzić dopiero tuż przed drugą przerwą techniczną, kiedy po autowym ataku Samiki na tablicy wyświetlił się remis 15:15. Walka długo toczyła się punkt za punkt, ale w końcówce Francuzi odskoczyli na 20:18 i o czas zmuszony był poprosić trener Daniel Castellani. Przerwa nie wybiła jednak z rytmu naszych rywali. Trójkolorowi pewnie dowieźli prowadzenie do końca seta i wyrównali stan meczu na 1:1.

Długo wydawało się, że również trzeci set będzie odbywał się pod dyktando Francuzów. Nasi rywale już na początku uzyskali dwa oczka przewagi, a do pierwszej przerwy technicznej zwiększyli prowadzenie do trzech punktów. Biało-czerwoni wyraźnie nie mogli złapać swojego rytmu gry, bo chwilę później przewaga rywali wynosiła już pięć oczek (6:11). Polacy do pracy zabrali się dopiero po drugiej przerwie technicznej. Kiedy zbliżyli się do rywala na 15:17, swoich zawodników do siebie przywołał Philippe Blain. Nic to jednak nie pomogło, bo drużyna Castellaniego chwyciła wiatr w żagle i chwilę później wyrównała na 18:18. Kiedy podenerwowani Francuzi zaczęli się mylić, biało-czerwoni odskoczyli na 22:19. Polacy szansy już nie zmarnowali i wygrali seta 25:23.

Podobnie jak dwie poprzednie partie, również seta numer cztery lepiej rozpoczęli Les Bleus. Schodząc na pierwszą przerwę techniczną Francuzi mieli już cztery oczka przewagi nad Polakami. Biało-czerwoni wyraźnie jednak chcieli zakończyć ten mecz w czterech setach, bo w ciągu kilku minut zniwelowali przewagę Trójkolorowych do jednego oczka (11:12). Autowy atak Marcina Możdżonka tuż przed drugą przerwą techniczną pozwolił jednak drużynie Philippe Blaina odskoczyć na bezpieczne trzy punkty. W tej partii pościg za Francuzami już się nie udał. Biało-czerwoni kilka razy zbliżali się co prawda do rywala na dwa punkty, a w końcówce nawet na jedno oczko (23:24), ale wyrównać nie zdołali.

Tie-break był popisem gry Polaków. Biało-czerwoni prowadzili 2:0 i 4:1. Chociaż po skutecznym bloku Francuzi zbliżyli się do naszej reprezentacji na 4:3, chwilę później Polacy powrócili do trzech oczek przewagi. Po zmianie stron drużyna Castellaniego spisywała się jeszcze lepiej, uzyskując pięć oczek prowadzenia (10:5), głównie za sprawą dobrej gry blokiem. Pomimo przestoju w końcówce, szansy na zwycięstwo Polacy nie zmarnowali i wygrali 15:10.

Warto podkreślić, trener Castellani postawił w sobotnim meczu ma młodość. Całe spotkanie w drużynie Polski rozegrał debiutant Patryk Czarnowski, a także młody libero Paweł Zatorski. Na zmiany wchodzili także młody Karol Kłos i drugi debiutant, owacyjnie witany na Podpromiu - Mateusz Mika. Czy kolejni młodzi zawodnicy, na przykład Grzegorz Łomacz, dostaną szansę gry, przekonamy się już w niedzielę, kiedy rozegrane zostanie drugie spotkanie towarzyskie.

Polska - Francja 3:2 (30:28, 21:25, 25:23, 23:25, 15:)

Polska: Gruszka, Kurek, Żygadło, Ruciak, Czarnowski, Możdżonek, Zatorski (libero) oraz Bąkiewicz, Kłos, Bartman, Mika

Francja: Rouzier, Vadeleux, Toniutti, Ngapeth, Samica, Sol, Henno (libero) oraz Kieffer, Rowlandson, Geiler, Marechal

Źródło artykułu: