- Byłem przekonany, bo oferta prezesa Kazimierza Pietrzyka była bardzo konkretna i ciekawa. Problem polegał na czym innym. Na kolejny sezon byłem związany z Panathinaikosem Ateny i to do Greków należała decyzja. Gdyby chcieli żebym został w Atenach i zapłacili uzgodnione wcześniej pieniądze, nadal byłbym graczem Panathinaikosu. Okazało się jednak, że grecki klub nie będzie miał wystarczająco dużego budżetu żeby zbudować mocny zespół - wyjaśnił siatkarz.
- Gdybym wybrał Resovię, zarobiłbym więcej niż w Kędzierzynie. Ale jakoś nie po drodze było mi do Rzeszowa. Od razu bardziej podobała mi się oferta z Kędzierzyna - dodał.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.