Kielecki klub powstał zaledwie 3 lata temu, w 2007 roku. Wspierani przez dużego sponsora, firmę Fart, siatkarze ze Świętokrzyskiego, dzięki wykupieniu wolnego miejsca, już w pierwszym roku swojego istnienia mogli rywalizować na drugoligowym froncie. I już w premierowym sezonie "Farciarze" zaliczani byli do ścisłej czołówki drugiej ligi. Po rundzie zasadnicze j sklasyfikowani zostali na trzeciej lokacie, ale ostatecznie odpadli z walki o awans do pierwszej ligi w półfinale play-off.
Kolejny sezon miał być jeszcze lepszy. I był. Choć wydawało się, że i tym razem czegoś może zabraknąć. Kielczanie w swojej grupie drugiej ligi nie mieli sobie równych. Pewnie zajęli pierwsze miejsce po rundzie zasadniczej, wygrali play-off i z dużymi nadziejami przystępowali do decydującej walki o awans na zaplecze ekstraklasy. Tym bardziej, że turniej mistrzów wszystkich grup drugiej ligi rozgrywany był w kieleckiej hali Legionów.
Tymczasem podopieczni Dariusza Daszkiewicza rozgrywali chyba najsłabsze mecze w sezonie. Nie zdołali zająć żadnego z dwóch pierwszych miejsc, które gwarantowały awans na zaplecze ekstraklasy. Z kieleckiego turnieju do pierwszej ligi awansowały Joker Piła i Ślepsk Suwałki, a gracze z Kielc mieli przed sobą jeszcze ostatnią szansę, turniej barażowy w Jaworznie. I niespodziewanie, grając w jeszcze silniejszej obsadzie, wywalczyli historyczny sukces. Historyczny, bowiem jeszcze nigdy dotąd męska drużyna siatkarzy z Kielc nie grała wyżej niż w drugiej lidze. Już przed tamtym sezonem kadra kieleckiego zespołu na tle innych drużyn wyglądała bardzo silnie. Do Kielc przywędrowali m.in. Michał Kozłowski, Miłosz Zniszczoł, czy Słowak Martin Sopko będąc jednocześnie wyróżniającymi się postaciami w całej lidze.
Jak zwykle bywa w takich momentach, apetyty wzrosły w miarę jedzenia. Ale chyba nikt nie spodziewał się, że dokładnie rok po historycznym awansie, jeszcze mocniejsza kielecka drużyna (wzmocniona m.in. Maciejem Krzywieckim i Gregiem Sukoczewem) pokusi się o awans do grona najlepszych siatkarskich drużyn w Polsce. Tymczasem "Farciarze" od samego początku rozgrywek pokazywali, że drzemie w nich olbrzymi potencjał. Wspaniała seria ośmiu wygranych z rzędu pozwoliła drużynie Dariusza Daszkiewicza na stałe zadomowić się w czołówce ligowej tabeli. Swojego pogromce kielczanie znaleźli dopiero w 10. kolejce, kiedy kielecką halę zdobył główny faworyt do awansu, Trefl Gdańsk. Także z tą drużyną, po wyeliminowaniu w trzech półfinałowych spotkaniach Jokera Piła, kielczanie zmierzyli się w wielkim finale.
I choć zdecydowanym faworytem finałowej konfrontacji byli gdańszczanie, niespodzianka stała się faktem. Kluczowym okazało się zwycięstwo w jednym z dwóch pierwszych spotkań rozgrywanych w Gdańsku, co w kontekście rewanżowych pojedynków w Kielcach stawiało ekipę Fartu w korzystniejszej sytuacji. Gdy w trzecim pojedynku kielczanie rozbili rywala 3:0, każdy z kieleckich kibiców widział już swoich ulubieńców w PlusLidze. Gracze Trefla pokazali jednak charakter, wygrali czwartą potyczką i na decydujące o awansie spotkanie wracali do domu. W nim o zwycięstwie decydowały już detale. Wygrali po tie-breaku goście z Kielc, sprawiając sobie i całemu środowiskowi siatkarskiemu ogromną niespodziankę. Do historii przejdzie też wynik czwartego seta, którego Fart, po niesamowitej walce wygrał 42:40.
Po tym największym sukcesie w historii kieleckiej siatkówki, o drużynie Fartu zrobiło się coraz głośniej. - Gratulujemy Wam olbrzymiego sukcesu. Będziecie reprezentować nasze miasto i województwo w jednej z najsilniejszych lig świata. Dziękujemy - mówił na specjalnym spotkaniu z siatkarzami Adam Jarubas, marszałek województwa świętokrzyskiego. Do klubu dołączają także kolejni sponsorzy, a działacze drużyny zapewniają, że podołają wymaganiom finansowym, jakie pochłania udział w PlusLidze.
Liczby Fartu:
1 500 000: Tyle wynosił w pierwszoligowym sezonie budżet kieleckiego klubu. Po awansie do PlusLigi ma on wzrosnąć ok. dwukrotnie.
8: Przez tyle pierwszych spotkań w I lidze, beniaminek nie mógł znaleźć pogromcy. Zaowocowało to pozycją lidera zaplecza ekstraklasy.
42: Tyle punktów musieli zdobyć podopieczni Dariusza Daszkiewicza w jednym secie, aby zakończyć go na swoja korzyść. Chodzi o czwartą partię piątego spotkania finału I ligi, ww którym kielczanie grali w Gdańsku z Treflem.
3 000: Tylu kibiców oglądało czwarty mecz wspomnianego finału play-off z Treflem Gdańsk. To rekord frekwencji w historii kieleckiego klubu.