Nawet Hitchcock mógłby pisać tu scenariusz - I część rozmowy z Jerzym Skrobeckim, trenerem EC Wybrzeże TPS Rumia

- Jest to na pewno ogromne wyzwanie dla całego lokalnego środowiska, nie tylko siatkarskiego. - przekonuje Jerzy Skrobecki trener EC Wybrzeże TPS Rumia. - Piłka siatkowa stała się jedną z najpopularniejszych dyscyplin sportu na świecie, w Polsce, dotarła także do Rumi - dodaje. W swojej pierwszej części wywiadu nasz rozmówca mówi o kulisach awansu rumianek do PlugLigi kobiet, a także ocenia niezwykle emocjonujące pojedynki z Treflem Sopot.

Piotr Wiśniewski: Na początku cofnijmy się nieco w tył. Jest tie break w piątym spotkaniu rywalizacji o awans do PlusLigi Kobiet między Treflem Sopot, a TPS Rumia. Rumianki prowadzą 14:12 i mają piłkę meczową...którą zresztą wykorzystują. 15:12, 3:2 w setach i awans rumianek. Co pan wówczas poczuł?

Jerzy Skrobecki: W tym momencie byłem przekonany, że los zadecydował za nas - to EC Wybrzeże TPS Rumia zagra w sezonie 2010/2011 w PlusLidze Kobiet. Wcześniej przez ponad 2 godziny przeżywałem zaś wiele rozterek.

Niespodzianka stała się więc faktem. Wydawało się, iż skazywana na pożarcie w starciu z Treflem Sopot drużyna TPS Rumia łatwo przegra finałową rywalizację o awans do PlusLigi Kobiet, tymczasem boiskowa rzeczywistość nijak się miała do ostatecznego rozstrzygnięcia...

- Sport jest zjawiskiem. Tego typu rozstrzygnięcia dodają mu wiele uroku. Nie byłoby tak dużego zainteresowania piłką siatkową w Rumi czy Sopocie (rekord oglądalności kobiecej siatkówki klubowej w Trójmieście - ponad 1500 kibiców), gdyby nie fakt, że sympatycy tej pięknej dyscypliny sportu nie uwierzyli, że mogą być świadkami wydarzenia, zmieniającego wcześniej ustalone fakty: "jedynym zespołem, który uzyska awans do ekstraklasy siatkarskiej kobiet będzie tylko Trefl Sopot".

Sopocianki prowadziły w rywalizacji do trzech zwycięstw 2:0 i awans był już na wyciągnięcie ręki. TPS się jednak nie poddał i doprowadził do wyrównania. Piąty mecz to istny horror z happy endem dla was. Takiego scenariusza tej rywalizacji nie powstydziłby się chyba nawet sam Alfred Hitchcock?

- I to jest to piękno sportu, uczciwej rywalizacji sportowej. Jak się okazuje życie jest w stanie nas zaskakiwać, samo układając scenariusz wielu rozwiązań. Taki mistrz jak Alfred Hitchcock mógłby więc korzystać z powyższych przykładów budowania meczowego napięcia, pisząc swoje scenariusze.

Ciężko było wytrzymać takie napięcie?

- Nie występowaliśmy w tych spotkaniach w roli faworyta. Osiągnęliśmy swój cel wynikowy, startując kolejny sezon w zawodach I ligi. Zajęliśmy w nich II miejsce, najwyższe w dziejach historii naszego towarzystwa, miasta, powiatu w tej zespołowej grze sportowej. Cichym faworytem staliśmy się dopiero w 5 meczu, decydującym o bezpośrednim awansie do PlusLigi Kobiet. Efekt tego co się wydarzyło w 4 poprzednich meczach i realna możliwość wygrania tej rywalizacji na pewno miała ogromny wpływ na poziom emocji naszego zespołu przed decydującą konfrontacją. Rozpoczęliśmy ją przegrywając 0:2 i w 3 secie 5:9. To był kluczowy, jakże kryzysowy moment tego spotkania i całej rywalizacji...

Nie łatwo jest odwrócić losy wydawałoby się przegranej rywalizacji. Wam to się udało. W jaki sposób zmotywował pan zawodniczki do walki, jakie słowa im pan przekazał?

- Zadecydowały najprawdopodobniej dwa zjawiska. Po pierwsze powyższy wynik meczu, zmniejszający morale przeciwnika (nie możemy już tego przegrać). Po drugie - my nie mieliśmy już nic do stracenia. Emocje opadły, dużą rolę zaczęło odgrywać optymalne przygotowanie psychofizyczne, poparte wystarczającymi do wygrania tego meczu umiejętnościami techniczno-taktycznymi liderek tego zespołu oraz wiara pozostałych zawodniczek drużyny wierzących w słowa trenera, że można pokonać tak silną ekipę z Sopotu i to w takim spotkaniu i jeszcze na ich hali.

Koniec końców wasze rywalki również zagrają w przyszył sezonie w PlusLidze Kobiet...

- ...jako Przewodniczącego Wydziału Szkolenia PWZPS w Gdańsku oraz wykładowcy na AWFiS w Gdańsku cieszy mnie ten fakt.

Czy taki klub jak TPS stać na udźwignięcie kosztów startu w najwyższej klasie rozgrywkowej?

- Jest to na pewno ogromne wyzwanie dla całego lokalnego środowiska, nie tylko siatkarskiego. Piłka siatkowa stała się jedną z najpopularniejszych dyscyplin sportu na świecie, w Polsce, dotarła także do Rumi. Dodać należy jednocześnie, że otworzyła nasze miasto na świat. Szczególnie dzięki tak wspaniałej rywalizacji z sopockim Treflem o Rumi wiedzą sympatycy sportu nie tylko w kraju. Możliwości internetu pozwalają na to, że otrzymujemy dowody sympatii z Europy i całego świata. Dziewczęta udowodniły swoją postawą, że warto inwestować w taką grupę, że są przykładem w działaniu, postępowaniu, osiąganiu dzięki rzetelnie wykonanej pracy sukcesu, a jednocześnie elementem, jakże istotnym, promującym swoją wartość, ale i jednocześnie tych, którzy pozwolili im realizować swoje życiowe marzenia.

Na drugą część rozmowy z trenerem Jerzym Skrobeckim zapraszamy we wtorek o tej samej porze.

Komentarze (0)