- Trener Jerzy Matlak szukał szóstki i próbował grać z Joanną Kaczor jako przyjmującą - komentował po sparingu szef wyszkolenia w Polskim Związku Piłki Siatkowej Włodzimierz Sadalski. - Po przekątnej z rozgrywającą grała Katarzyna Skowrońska-Dolata. Takie ustawienie nie bardzo udawało się. Obie środkowe miały problemy z blokiem. Dopiero jak weszła Berenika Okuniewska ten element poprawił się nam bardzo mocno i gra polskiego zespołu zaczęła się układać.
Po raz kolejny okazało się, że Białoruś jest dobrym i wymagającym sparingpartnerem. W zeszłym roku Polki mierzyły się ze wschodnimi sąsiadkami przed mistrzostwami Europy. - Grały z ogromnym sercem, bardzo chciały wygrać ten mecz. Pewnie odniosłyby zwycięstwo, gdyby nie popełniły w czwartym secie kolejnych kilku frajerskich, siatkarskich błędów. Na początek jest trochę optymizmu. Przede wszystkim była dobra gra dla trenera. Ma doskonały materiał do przemyśleń i analizy. Warto dodać, że spotkanie oglądał komplet publiczności. Doping był gorący. Okazuje się, że nie ma znaczenia czy gramy w Katowicach, Łodzi, czy w Węgierskiej Górce. Atmosfera w sali, jak to siatkówce w Polsce, była gorąca. Komplet biletów został sprzedany w dwa dni. Dodrukowano jeszcze sto, które błyskawicznie rozeszły się - zakończył Sadalski.
Kolejne spotkanie pomiędzy obiema reprezentacjami odbędzie się w niedzielę w Goczałkowicach.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)