Beniaminek spisał się na piątkę – podsumowanie pierwszego sezonu w LSK

Nie była to jednak łatwa przeprawa dla dąbrowianek. W przekroju całego sezonu sytuacja drużyny zmieniała się wielokrotnie za sprawą braku doświadczenia, które dopiero nabywano oraz licznych kontuzji, które ją nie omijały. Zgodnie z zasadą, "co cię nie zabije, to cię wzmocni" pierwszy sezon siatkarki zakończyły na znakomitym piątym miejscu, czym zaskoczyły wszystkich i sprawiły dużo radości miejscowej publiczności.

W tym artykule dowiesz się o:

Budowę zespołu rozpoczęto zgodnie ze sprawdzona zasadą, według której do trzonu zespołu, który wywalczył awans dołączono nowe zawodniczki, posiadające już staż i doświadczenie z parkietów LSK. W sezonie 2007/2008 barwy MKS-u reprezentowały: Katarzyna Wysocka, Marzena Wilczyńska, Anna Białobrzeska, Karolina Pazderska, Ewa Cabajewska (K), Ewa Matyjaszek, Ewelina Sieczka, Małgorzata Lis, Krystyna Tkaczewska (L), Marta Czerwińska, Magdalena Piątek. Pierwszym trenerem został Wiesław Popik, asystował mu Piotr Matela oraz masażysta Jarosław Tkaczewski.

Początek rozgrywek nie należał do udanych. Wszyscy liczyli na niespodziankę w inauguracyjnym meczu z Mistrzem Polski, jednak Winiary nie dały beniaminkowi najmniejszych szans i zdecydowanie wygrały pierwszy pojedynek. Później nadeszły kolejne porażki, w tym z AZS-em Poznań. Po trzech kolejkach z zerowym dorobkiem punktowym, z jednym setem "na koncie" paląca stała się potrzeba pierwszego zwycięstwa, która pozwoliłaby na podbudowanie morale drużyny i optymistyczniejsze patrzenie w przyszłość. Mecz z Gedanią w czwartej kolejce dał zielone światło do marszu w górę tabeli, przypieczętowane zwycięstwem nad Stalą Mielec, oraz pierwszym wyjazdowym w Bydgoszczy. Na półmetku rozgrywek MKS zwyciężył jeszcze AZS Białystok, ale pozwolił akademiczkom zdobyć pierwszy punkt w sezonie. Największe emocje jednak były dopiero przed nami. Początek rundy rewanżowej był kopią pierwszej połowy, a przegranie meczu w Gdańsku, wprowadziło dużą dawkę nerwowości, jednak sensacyjne zwycięstwo odniesione nad liderem rozgrywek z Podbeskidzia znów wprowadziło atmosferę euforii wśród sympatyków dąbrowskiej drużyny, która została szybko ostudzona porażką w Mielcu. Na trzy kolejki przed końcem rundy zasadniczej meczem o "być albo nie być" zostało okrzyknięte spotkanie z Centrostalem Bydgoszcz. Po pięciosetowym boju wygrały MKS, ale jeszcze nie zapewnił sobie spokojnego bytu. Wyjazdowe zwycięstwo z rewelacyjnie spisującą się ekipą z Podlasia, pozbawiło AZS szansy uniknięcia baraży, ale nie dało jeszcze pewności dąbrowiankom. Na szczęście wysokie porażki bezpośrednich rywalek spowodowały, że ostatni pojedynek z Muszynianką był tylko formalnością i utrzymanie w gronie najlepszych stało się faktem.

Bilans dotychczasowych rozgrywek był dobry. Zwyciężając w siedmiu pojedynkach z dorobkiem 18 punktów, siódma pozycja wydawała się szczytem możliwości beniaminka, zwłaszcza, że został już osiągnięty cel wyznaczony na ten sezon.

Fazę play-off drużyna z Zagłębia Dąbrowskiego rozpoczęła od dwóch porażek z Winiarami, jednak nikt nie miał złudzeń, co do innego wyniku tego starcia. Wszyscy oczekiwali na drugą rundę. Kolejny zimny prysznic siatkarki sprawiły swojej widowni już w pierwszym meczu ze Stalą Mielec. Po osiągnięciu wyznaczonego celu z drużyny "zeszło powietrze". Mecz rewanżowy w hali rywalek miał być tylko formalnością. Jednak byliśmy świadkami kolejnej transformacji i to dąbrowianki dwukrotnie udowodniły swoją wyższość na tym etapie rozgrywek. Tym samym wywalczyły już poprawienie wyjściowej pozycji, a w przypadku ewentualnej wygranej również możliwość uczestnictwa w europejskich pucharach. Na pierwszy mecz w Gdańsku oczekiwano z dużymi nadziejami, ale to przeciwniczki objęły prowadzenie. Ostatnie mecze były rozgrywane w dąbrowskiej hali "Centrum", gdzie gospodynie zagrały koncertowo i zaskakująco łatwo pokonały ekipę z Pomorza, sprawiło, że beniaminek ostatecznie zajął znakomitą piątą pozycję.

Patrząc na przedsezonowe zapowiedzi, zajęcie miejsca zaraz za "wielką czwórka" jest ogromnym sukcesem beniaminka. MKS nie ustrzegł się również błędów. Nierówna forma w przekroju całego sezonu była największą bolączką. Po rozegraniu znakomitego spotkania, w którym drużyna wygrywała z wyżej notowanym przeciwnikiem przychodziło słabe spotkanie, w którym dąbrowianki przegrywały lub gubiły kolejne punkty z teoretycznie słabszym zespołem. Drużyna, która nie zajmowała czołowych lokat w żadnych z prowadzonych statystyk okazała się wymagająca i trudna do pokonania - zwłaszcza we własnej hali - przez rywalki z drugiej czwórki tabeli LSK. W tym składzie wywalczyła najwyższą lokatę z możliwych do osiągnięcia.

Komentarze (0)