Ruchy kadrowe
Przed rozpoczęciem rozgrywek Stal wzmocniła się kilkoma zawodniczkami. Na wypożyczenie z BKS-u Bielsko-Biała przybyła Iwona Niedźwiecka, która okazała się prawdziwą liderką zespołu. Oprócz niej pozyskano młodą i perspektywiczną środkową Piasta Szczecin Paulinę Dutkiewicz, Magdalenę Banecką z Muszynianki Muszyna oraz Dorotę Burdzel. W późniejszym terminie do zespołu dołączyła jeszcze Bułgarka Hristiyana Koleva. Pierwszy raz od kilku lat udało się zatrzymać trzon zespołu, który stanowiły Agata Wilk, Marta Łukaszewska, Karolina Olczyk, Ewelina Dązbłaż oraz Małgorzata Skorupa.
Najważniejszą zmianą było jednak objęcie funkcji pierwszego trenera przez Romana Murdzę, który pracując dawniej w Mielcu zdobył trzy brązowe i jeden srebrny medal. - Dobrego trenera, trzeba zastąpić jeszcze lepszym - te słowa wypowiedziane przez prezesa Stali, Mariana Grzankę odnosiły się zwolnienia Jacka Wiśniewskiego i wywołały sporo kontrowersji wśród mieleckich kibiców.
Dobry początek
Każdy, nawet średnio zaawansowany kibic żeńskiej siatkówki wiedział, że zespół z Mielca nie będzie liczył się w walce o medale. Nie pozwalał na to skromny budżet oraz kadra zespołu, która w porównaniu do najlepszych w lidze wyglądała dosyć mizernie. Mimo tego, mielczanki w kilku meczach pokazały, że potrafią nawiązać walkę z teoretycznie znacznie mocniejszym rywalem. Całkiem dobrze było już w inaugurującym sezon meczu z BKS-em Aluprof Bielsko-Biała. Zawodniczki z Mielca, co prawda przegrały 3:0, jednak pozostawiły po sobie całkiem dobre wrażenie. W następnej kolejce dobra gra mielczanek przyniosła rezultat punktowy. Zawodniczki trenera Murdzy na własnym terenie pokonały faworyzowany wówczas zespół z Bydgoszczy 3:1. Wtedy jeszcze nikt nie spodziewał się, że bydgoszczanki nie zdołają utrzymać się w lidze.
Tydzień później było już gorzej, jednak chyba tylko niepoprawny optymista mógł oczekiwać, że mielczanki z Muszyny wrócą z ligowymi punktami. W czwartej kolejce hala przy ulicy Solskiego znów okazała się szczęśliwa dla siatkarek trenera Murdzy, które w dobrym stylu zmiotły z parkietu zespół AZS-u Poznań. Tuż przed Bożym Narodzeniem mielecki zespół czekał daleki i męczący wyjazd do Gdańska. W świetle ostatnich dobrych występów oczekiwano zwycięstwa Stali. Rzeczywistość nie była tak piękna i mielczanki po niezwykle emocjonującym spotkaniu musiały zadowolić się jednym punktem i nagrodą MVP spotkania dla Agaty Wilk.
Ogromne rozczarowania i sensacyjna rekompensata
Do owego rozczarowania doszło po następnej kolejce, w której Stal w wyjazdowym meczu podejmowała beniaminka z Dąbrowy Górniczej. Przed szóstą kolejką MKS miał tylko 3 punkty i wydawało się, że z takim dorobkiem zakończy rok 2007. Stało się jednak inaczej. Mielczanki całkowicie przeszły obok spotkania, przegrywając je w fatalnym stylu 3:0. Ta porażka znacznie skomplikowało końcowy układ tabeli. Po tym meczu nastąpiła prawie miesięczna przerwa w rozgrywkach.
Mielczanki wspomnianą przerwę przepracowały dobrze, gdyż po wznowieniu gier bez żadnych problemów poradziły sobie z AZS-em Białystok. Niestety później przyszła fatalna passa czterech porażek. Oczywiście przegrane z Winiarami Kalisz, Farmutilem Piła i BKS-em Bielsko-Biała były wkalkulowane, jednak porażka z nie najmocniejszym Centrostalem Bydgoszcz była bardzo bolesna. Dwa dni po poniedziałkowej porażce w Bydgoszczy, mielczanki przeszły prawdziwą metamorfozę. W kolejnej kolejce na własnym terenie podejmowały Muszyniankę Fakro Muszyna, którą... pokonały 3:2. Dwa punkty zdobyte w tej konfrontacji okazały się zbawienne.
Niedosyt niewykorzystanych okazji
W następnych czterech kolejkach zawodniczki z Mielca zdobywały punkty, jednak ciągle pozostawał pewien niedosyt, gdyż Stal trzykrotnie przegrywała 3:2 z zespołami, z którymi liczono na większą zdobyć punktową (AZS Poznań, Gedania Gdańsk, AZS Białystok). Nastroje kibiców poprawiło dopiero przekonujące zwycięstwo nad MKS-em Dąbrowa Górnicza. Po serii tych spotkań mielczanki były już prawie pewne utrzymania w lidze. W ten sposób uniknięto nerwowej sytuacji z poprzednich lat, kiedy los mieleckiego klubu był niepewny do ostatniej chwili. Patrząc z perspektywy czasu można stwierdzić, że gdyby mielczanki wykorzystały wiele nadarzających się okazji, po rundzie zasadniczej mogłyby bezproblemowo zająć piąte miejsce, które daje lepszą pozycję wyjściową przed play-off.
Plaga kontuzji
Dwa ostatnie mecze rundy zasadniczej, w których Stal podejmowała Winiary Kalisz i Farmutil Piła nie przyniosły żadnych niespodzianek. Przegranych można było się spodziewać, jednak stało się coś jeszcze gorszego. W meczu z kaliszankami kontuzji doznała podstawowa rozgrywająca Karolina Olczyk, która nie pojawiła się już na parkiecie do końca sezonu. Na domiar złego ucierpiała również będąca wówczas w świetnej dyspozycji Ewelina Dązbłaż. Okazało się, że środkowa Stali doznała kontuzji łokcia, która uniemożliwiała jej grę z normalnymi obciążeniami. W obliczu niedyspozycji swoich podstawowych zawodniczek trener Roman Murdza nie miał wyboru i musiał dawać szanse młodej rozgrywającej Dorocie Wilk oraz Paulinie Dutkiewicz.
Bez niespodzianki
Przed rozpoczęciem rundy play-off niektórzy trenerzy sądzili, że rozgrywanie spotkań "wielkiej czwórki" z zespołami z dolnej części tabeli jest całkowicie niepotrzebne, gdyż siatkarki tracą tylko siły, klubu tracą pieniądze na dojazdy i noclegi, a prawdopodobieństwo wygranej "kopciuszka" jest znikomo małe. Tym razem pogląd wspomnianych szkoleniowców całkowicie się sprawdził. Niżej notowane drużyny poległy gładko w I rundzie play-off. Nie inaczej było z zawodniczkami z Podkarpacia, które trafiły na późniejszego mistrza kraju z Muszyny. Rywalizacja zakończyła się już po dwóch spotkaniach, w których mielczanki nie wygrały nawet seta. Za te porażki nikt nie mógł mieć pretensji do zawodniczek Romana Murdzy, gdyż trudno porównywać potencjały obu drużyn.
Miłe złego początki
Kolejna runda zapowiadała się znacznie ciekawiej, gdyż siatkarki Stali miały zmierzyć się z MKS-em Dąbrowa Górnicza. Pierwszy mecz rozgrywany na terenie przeciwnika wprawił w zadowolenie kibiców z Mielca, gdyż mielczanki odniosły pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w sezonie. Ta wygrana stawiała je w bardzo dobrej sytuacji i wydawało się, że "stalówki" nie będą miały większych problemów z pokonaniem dąbrowianek we własnej hali. Pobożne życzenia mieleckich kibiców znów spełzły na niczym. Siatkarki Stali przegrały dwa mecze i tym samym musiały pożegnać się z myślą walki o piątą lokatę dającą prawo startu w europejskich pucharach.
Bez ambicji?
- Zespół bez ambicji - w mieleckiej hali dosyć często można było usłyszeć takie właśnie komentarze od rozgoryczonych kibiców, którzy w sporej części twierdzili, że gdy nie ma już o co walczyć, zawodniczki nie przykładają się do spotkań tak jak należy. Swoje zdanie popierali tym, że w ostatnich latach mielczanki zajmowały ósmą lokatę. Nie inaczej było tym razem. Stal w ostatnich spotkaniach sezonu miała zmierzyć z AZS-em Poznań. Wydawało się, że są szanse na osiągnięcie lepszego niż w ubiegłych latach rezultatu. W pierwszym spotkaniu zawodniczki z Mielca na własnym terenie przegrały 2:3, chociaż prowadziły już 2:0. W kolejnym meczu nie było lepiej i na zakończenie sezonu siatkarki trenera Murdzy musiały uznać wyższość poznanianek, z którymi przegrały 3:1.
Co o zakończonym sezonie sądzą same zawodniczki?
To pytanie postanowiliśmy zadać dwóch zawodniczkom ekipy Romana Murdzy. Ich odpowiedzi raczej nie mogą nas niczym zaskoczyć. - Szkoda, że się nie udało, bo po dobrej rundzie zasadniczej liczyliśmy na coś więcej - powiedziała Paulina Peret, która w drużynie pełni funkcje drugiej libero. - Byłyśmy dobrze przygotowane do tego sezonu - kończy Peret, podsumowując tym samym metody szkoleniowe trenera Murdzy - W naszym zespole było trochę kontuzji. To też na pewno złożyło się na końcowy rezultat, jednak to nie powinno być usprawiedliwieniem, bo kontuzje zdarzają się wszędzie - powiedziała Paulina Dutkiewicz.
Ostateczna ocena
Trudno wydać jednoznaczną ocenę postawy mielczanek w zakończonym sezonie. Cel, jakim było utrzymanie się w lidze został zrealizowany, jednak po cichu liczono na coś więcej. W kilku spotkaniach zespół Stali pokazał, że potrafi walczyć z każdym, jednak przytrafiały się również chwile słabości, które mogły przyprawiać o zwątpienie. Nie można mieć jednak żadnych wątpliwości, co do oceny mieleckich kibiców, którzy wielokrotnie pokazali, że należą do polskiej elity. Mowa tu o sporej grupie osób, która organizowała wyjazdy na mecze swoich zawodniczek, wspierała je głośnym dopingiem we własnej hali oraz zorganizowała głosowanie na najlepszą według kibiców zawodniczkę sezonu. Warto przypomnieć, że została nią Iwona Niedźwiecka.