Jak polski atakujący - uważany już niemal za ikonę biało-czerwonej kadry - zapatruje się na zarzuty, iż Polacy słabo spisywali się w meczach towarzyskich, które miały ich przygotować do siatkarskiego mundialu? Z różnych stron padają bowiem słowa karcące Daniela Castellaniego za zły - zdaniem niektórych - dobór sparingpartnerów.
- Ciągle słyszę, że przegrywamy sporo sparingów przed mundialem, ale po to gramy z czołówką, żeby zobaczyć, w którym miejscu jesteśmy - wyjaśnił na łamach Super Expressu. - Mogliśmy wybrać na sparingpartnerów łatwe zespoły. No i byłoby fajnie: "Hurra, wygraliśmy pięćdziesiąt meczów z rzędu!". I co z tego? Jakby przyszło co do czego na mundialu, to przegralibyśmy z trudniejszym przeciwnikiem - wyraził swą opinię.
Zdaniem MVP ostatnich mistrzostw Europy, liczne mecze kontrolne z kadrą Canarinhos o czymś świadczą. - Trzeba się cieszyć, bo jeszcze parę lat temu nawet nie marzyliśmy, żeby grać sparingi z Brazylią. Teraz to oni zabiegają, żeby się z nami spotkać. A to oznacza, że się nas obawiają i szanują nasz zespół - dodał.
Sam Piotr Gruszka cieszy się z gry w reprezentacji, mimo iż stała się ona dla niego swoistym "chlebem powszednim". - Cieszę się, że mogę coś dać zespołowi, mając 33 lata na karku - wyznał. Przypomnijmy przy okazji, iż najprawdopodobniej właśnie "Grucha" wybiegnie na parkiet w meczu z Kanadą w podstawowym składzie. Niektórzy dziwią się, iż wygrał on rywalizację z Mariuszem Wlazłym. - Jeżeli walczę z takim zawodnikiem jak Mariusz o szóstkę, to trzeba się tylko cieszyć - stwierdził ze szczerością. - Naprawdę nie leżę i nie czekam, aż on będzie w słabszej formie, tylko zapieprzam na treningach. Zresztą nieważne, że ktoś pojawia się w pierwszej szóstce, liczy się to, żebyśmy tworzyli zespół - dzakończył.
Więcej w Super Expressie.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)