Małymi kroczkami idziemy do przodu - II część rozmowy z prezesem AZS-u Częstochowa, Konradem Pakoszem

W poniedziałek przedstawiliśmy pierwszą część wywiadu z prezesem AZS-u Wkręt- Met Domex Częstochowa, Konradem Pakoszem. Zgodnie z zapowiedziami, poniżej przedstawiamy drugą część rozmowy, w której poruszyliśmy tematy związane z przyszłorocznymi występami w elitarnej Lidze Mistrzów oraz obsadą trenerskiego stołka. Zapraszamy do lektury!

W tym artykule dowiesz się o:

Adrian Heluszka: Zgodnie z Pana słowami, zespół ma wzmocnić trzech obcokrajowców. Będą to zawodnicy z najwyższej półki, czy gracze na których Was po prostu stać?

Konrad Pakosz: To bardzo złożony temat, z tego względu, że wielu graczy marzy obecnie o wyjeździe do Rosji, licząc na duże zarobki i tak rzeczywiście jest. Rosyjskie kluby oferują, bowiem w tej chwili największe apanaże. Na drugim miejscu pod tym względem jest liga włoska, gdzie zawodnicy mogą rozwinąć swój talent i szlifować swoje umiejętności. To miejsce, gdzie w krótkim odstępie czasu można zrobić kolosalne postępy, co pokazuje zresztą przykład Michała Winiarskiego. Dalej znajdują się na równi liga francuska i polska. Część klubów w naszym kraju jest w stanie zaoferować większe propozycje kontraktowe niż zespoły znad Sekwany. Potem znajdują się kolejne ligi, w tym liga turecka, gdzie także można zarobić sporo pieniędzy. Chcemy pozyskać zawodników, którzy spełniać będą nasze oczekiwania i z drugiej strony, nasz klub spełni ich żądania finansowe. Duże znaczenie ma także dobór charakterologiczny, o którym wspominałem przed chwilą, a nie jest to rzeczą łatwą. Wydaje mi się, że dwóch takich zawodników, spełniających nasze oczekiwania, udało nam się znaleźć. Jesteśmy z nimi na etapie zaawansowanych negocjacji, szczególnie jeśli idzie o pozycje atakującego i pierwszego przyjmującego. Do podpisania kontraktów, jednak jeszcze nie doszło, bo zawodnicy o czym wspomniałem wcześniej liczą, że znajdą miejsce w zespołach z Rosji lub Włoch. Ciągle poszukujemy drugiego gracza na przyjęcie, jednak w innych krajach poszukiwania także trwają. Takich graczy na rynku jest, jednak jak na lekarstwo. Wiadomo, że zespołów w Europie jest sporo i każdy klub chciałby mieć u siebie, jak najlepszych graczy. Dlatego też warunki finansowe stawiane przez zawodników są duże, jednak nie składamy broni. Mam nadzieję, że wszystko zakończy się powodzeniem. Na razie skupiamy się na podpisaniu umów sponsorskich i mogę powiedzieć, że budżet klubu, aby zespół mógł realnie włączyć się do walki o pierwszą czwórkę Plus Ligi musi być podobny do tego z roku ubiegłego.

Jak wygląda z kolei sytuacja z Brookiem Billingsem? Czy z tego zawodnika definitywnie już zrezygnowaliście?

- Przez pewien okres czasu Brook Billings był w orbicie naszych zainteresowań. Natomiast wiemy, że dostał on bardzo atrakcyjną ofertę finansową z Turcji i nie jesteśmy w stanie tej oferty przebić. W związku z tym, po trzech latach gry w Częstochowie Brook Billings najprawdopodobniej wraca do ligi tureckiej.

Z zespołem rozstał się również Phil Eatherton. Póki, co mamy w zespole młodych, Gunie, Nowakowskiego i Wronę, jednak wydaje się, że tak doświadczony gracz byłby mile widziany…

- Musimy sobie odpowiedzieć na jedno zasadnicze pytanie, czy w chwili obecnej bardziej potrzebujemy środkowych, czy zawodników na przyjęcie? W ocenie wszystkich pracowników klubu nie ulega wątpliwości, że bardziej przyda się nam dwóch solidnych przyjmujących. Powiem czysto teoretycznie, że środkowy bloku przebywa na placu gry połowę meczu, a resztę spędza na ławce, będąc zastępowanym przez libero. Zdecydowaliśmy się postawić na młodych środkowych, zresztą przykład Piotra Nowakowskiego dowodzi, że jest to dobra droga. Przypomnę, że dwa lata temu kontraktowaliśmy go, jako przysłowiowego „człowieka znikąd”. Już wtedy, jednak doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego jaki potencjał w nim drzemie. W naszym kraju jest wielu zdolnych, młodych ludzi, jednak w tym sporcie nie liczą się tylko umiejętności czysto sportowe. Dla wielu młodych zawodników przejście w dorosły wiek i przeprowadzka do innego miasta, to często bardzo stresująca i paraliżująca decyzja. W tym wieku pojawiają się nowe pokusy, rozpoczyna się także nowy rozdział w życiu, w postaci rozpoczęcia studiów, dlatego też na młodych ludzi patrzymy z dużą wyrozumiałością. Staramy się im pomagać, jak tylko to możliwe, ale pałeczka, co zrobią ze swoim życiem leży po ich stronie. Nie wszyscy chcą grać w Częstochowie, nie wszyscy decydują się na zmianę otoczenia i większość z nich nie robi oszałamiającej kariery. Ci, którzy zdecydują się podjąć ryzyko, wyjechać ze swojego rodzinnego miasta i dają z siebie wszystko, mają szansę wypłynąć na szersze wody. Nazywamy to w klubie „odcięciem pępowiny”. Znakomitym przykładem jest osoba Piotra Nowakowskiego. Wybraliśmy taką wizję budowania zespołu i myślę, że historia pokazuje, że jest to dobre posunięcie. W latach dziewięćdziesiątych, kiedy AZS Częstochowa odnosił pierwsze sukcesy na arenie krajowej i międzynarodowej, zespół opierał się na podobnym modelu i widać było tego efekty. Do tego wracamy, chcemy mieć, jak najwięcej młodzieży w zespole, która w perspektywie paru lat będzie czyniła stałe postępy, które wyniosą ich na poziom solidnego ligowca, czy też reprezentanta Polski. Pragnę przypomnieć, że w Częstochowie pierwsze kroki stawiali Ś.P. Arkadiusz Gołaś, Piotr Gruszka, Michał Winiarski, czy Dawid Murek, a jaką karierę zrobili, wszyscy doskonale wiemy. Przynajmniej w tym sezonie klub nie będzie dysponował budżetem oscylujący w granicach 10 milionów złotych, co dawałoby możliwość pozyskania największych gwiazd. Z tym musimy się pogodzić i podchodzić do wszystkiego realnie. Robimy wszystko, aby ten zespół nadal liczył się w kraju i występował w europejskich pucharach.

Już w tej chwili, mimo, że do sezonu daleka droga, nie brakuje opinii skazujących zespół do walki o utrzymanie. Załóżmy optymistyczny wariant, że z klubem zwiążą się trzej niezłej klasy obcokrajowcy. Wobec tego, na co Pana zdaniem będzie stać AZS Częstochow a przyszłym sezonie PlusLigi?

- Powiedzmy sobie szczerze, że przed zeszłym sezonie mówiono, że częstochowski zespół zajmie szóste, no może piąte miejsce w tabeli. Nie ukrywam, że wówczas przyjmowaliśmy te oceny z lekkim uśmiechem pod nosem, aczkolwiek zdawaliśmy sobie sprawę, że zespół nie został specjalnie wzmocniony. Pojawiło się kilku młodych, perspektywicznych zawodników, podobnie jest w tym roku. Różnica polega na tym, że wtedy zespół był ułożony i kompletny, jak pokazały całe rozgrywki. Teraz praca rozpoczyna się od początku i rozpoczynamy nowy etap. Nie będziemy wywierać na zespole zbędnej presji. Chcemy tylko, aby zawodnicy już od pierwszego treningu dawali z siebie wszystko. Małymi kroczkami chcemy iść do przodu. Nadchodzący sezon zweryfikuje nasze możliwości i pokaże, kto z tej zdolnej młodzieży ma realne szansę na zaistnienie i zrobienie dużej kariery. Sezon pokaże także, czy nowi obcokrajowcy sprawdzą się w polskiej lidze, która jest bardzo specyficzna i wymagająca. Niektórzy zawodnicy od początku radzą sobie znakomicie, z innymi bywa różnie. Wszystko wyjdzie w praniu, w trakcie sezonu. My ze swojej strony obiecujemy pomoc i zapewnienie tego, co w zawodowym sporcie na wysokim poziomie jest niezbędne. O wynikach i jakby celach na sezon będzie można powiedzieć po meczach sparingowych, kiedy zobaczymy, jak spisują się zawodnicy i jak przepracowali oni okres przygotowawczy. Tak, jak mówiłem, zawodnicy mają skupiać się na swoim obowiązkach, aby każde spotkanie było, jak najlepsze w ich wykonaniu.

Małą zagadką pozostaje także, kto w nadchodzącym sezonie poprowadzi zespół w rozgrywkach ligowych? Czy będzie to Radosław Panas, tak, jak miało to miejsce w roku ubiegłym?

- Nie ukrywam, że na początku zeszłego tygodniu odbyliśmy drugą rozmowę z trenerem Panasem, podczas której przedstawiliśmy sytuację, jaka panuje w klubie. Myślę, że wstępne porozumienie zostało zawarte. Ustaliliśmy, że w ciągu najbliższych dni spotkamy się ponownie, aby dograć szczegóły. Wykazujemy pełne zaangażowanie, aby Radosław Panasa nadal piastował funkcję trenera zespołu. Wiele wskazuje także na to, że dyrektorem sportowym pozostanie Ryszard Bosek. Czynimy także starania, aby sztab szkoleniowy uzupełniła jeszcze jedna osoba, aby uniknąć przedziwnej sytuacji, jaka miała miejsce w ubiegłym sezonie. Wszyscy wiemy, że przez kilka miesięcy w Częstochowie nie było Ryszarda Boska, który zmagał się z groźną chorobą. Przez tydzień problemy zdrowotne miał także trener Radosław Panas i przez ten czas zajęcia prowadził masażysta. Takich sytuacji chcemy uniknąć i dlatego chcemy wzmocnić sztab o jeszcze jedną osobę. Tym bardziej, że w zespole pojawi się wiele młodzieży. Młodzież musi intensywnie trenować bo tylko w ten sposób może podnosić swoje umiejętności

Braliście w ogóle pod uwagę, zakontraktowanie na to stanowisko innego szkoleniowca? Były prowadzone jakieś rozmowy w tej kwestii?

- Nie było żadnych rozmów. Nasza uwaga w ostatnich miesiącach skupiała się na rozmowach z potencjalnymi sponsorami oraz z zawodnikami. Na chwilę obecną mogę stanowczo stwierdzić, że żadnych rozmów z innymi trenerami nie prowadziliśmy, bo uważamy, że nie ma takiej potrzeby. Chcemy, żeby zespół w dalszym ciągu prowadził trener Radosław Panas dla którego przyszły sezon będzie wyzwaniem, gdyż dostanie do prowadzenia zupełnie nową drużynę. Mamy nadzieję, że ta mieszkanka młodego, ale doświadczonego już trenera w konfrontacji z nowym, młodym zespołem przyniesie efekty, że zespół uda się szybko poukładać.

Po kilkuletniej przerwie do Częstochowy ponownie zawita siatkarska Liga Mistrzów. Jakie cele stawiacie przed zespołem na te rozgrywki?

- Wiele wyjaśni losowanie grup, które odbędzie się 4 lipca w Wiedniu. Z pewnością wiele będziemy mogli nauczyć się od takich firm, jak Dynamo Moskwa, Sisley Treviso, czy Trientino, gdzie występować będą Polacy, Michał Winiarski oraz Łukasz Żygadło. Na tej podstawie można powiedzieć, że Częstochowa to dobre miejsce, aby rozpocząć swoją karierę, gdyż zarówno Michał, jak i Łukasz w wieku 19 lat rozpoczynali swoją profesjonalną przygodę z siatkówką, a gdzie są w tej chwili, to wszyscy sympatycy siatkówki doskonale wiedzą. Nie oszukujmy się, że Ligi Mistrzów nie jesteśmy w stanie wygrać. To zupełnie inne środki finansowe i inni zawodnicy. W europejskiej elicie grają ponadto zespoły budowane od wielu lat pod zwycięstwo w tych rozgrywkach, jak miało to miejsce w ostatniej edycji z Dynamem Kazań. My chcemy, podobnie jak w poprzednich naszych startach w europejskich pucharach, pokazać się godnie i być może pokusić się o jakąś niespodziankę. Natomiast, jesteśmy realistami i zdajemy sobie sprawę, że awans do kolejnej rundy byłby już sporym sukcesem. Cenna wydaje się również trzecia lokata w grupie, gdyż cztery zespoły z najlepszym bilansem z trzecich miejsc zakwalifikują się do Challenge Round Pucharu CEV, jak miało to miejsce w zeszłym sezonie z Noliko Maaseik. Wtedy pozostanie nam tylko jedna runda do awansu do Final Four Pucharu Konfederacji. Są to, jednak tylko czyste dywagacje i spekulacje. Więcej będzie można powiedzieć, gdy skład zostanie dopięty na ostatni guzik i rozegramy już kilka meczy sparingowych.

Ma Pan w głowie taką grupę zespołów z, którymi chciałby, aby zespół się zmierzył w Lidze Mistrzów? Dla kibiców sporą gratką byłby przyjazd Mistrza Włoch z Trientino z Michałem Winiarskim na czele…

- Bez wątpienia. Przyjazd Mistrza Włoch z dwoma Polakami byłby sporym wydarzeniem. Na pewno miło byłoby gościć dwóch naszych byłych zawodników w Częstochowie. Musimy podchodzić do tego, jednak realnie. Możemy się spodziewać, że wylosujemy dwa mocne zespoły, z którymi przyjdzie się nam zmierzyć. Jeden zespół może być na naszym poziomie. Ciężko zatem coś więcej powiedzieć. Na pewno chcielibyśmy zagrać z zespołami, z którymi mamy realne szansę skutecznie powalczyć i wygrać, a do tego będziemy mogli się czegoś od nich nauczyć. Wiadomo, że wszystkiego nie da się osiągnąć. Chcemy, aby w tym sezonie zespół prezentował się solidnie. Życzyłbym sobie, aby efekty pracy były widoczne z każdym tygodniem.

Dość nieoczekiwanie spotkania Ligi Mistrzów będziemy rozgrywać w zasłużonej już Hali Polonia. Patrząc na tegoroczny sezon i spotkanie z Noliko Maaseik wszyscy zdają sobie sprawę, że hala nie spełnia wielu rygorystycznych wymogów europejskich. Zatem, jak to będzie wszystko wyglądało? Przede wszystkim, ile miejsc zostanie przeznaczonych dla kibiców?

- Hala rzeczywiście przy tym poprzednim ustawieniu trybun, jaki obowiązuje jeszcze na spotkaniach ligowych, nie spełnia wymogów. Rzecz rozchodzi się dokładnie o to, że zgodnie z wymogami Europejskich Federacji Siatkarskiej, odległość linii bocznej boiska od trybun musi wynosić minimum pięć metrów. Za bandami reklamowymi również powinien być metr przerwy. Tego typu problemy mieliśmy w spotkaniu z Noliko Maaseik, kiedy trener belgijskiego zespołu miał pretensje właśnie o te wymiary i odległości. Kolejnym elementem jest oświetlenie. Na dzień dzisiejszy, Hala Polonia tego wymogu również nie spełnia. Muszą zostać wymienione żarówki, aby wszystko było zgodne z przepisami. Następna rzecz, to pomieszczenia techniczne, z którymi także są problemy. W hali tej powierzchni jest trochę za mało, jednak wiele rzeczy można zmienić. Na mecze Ligi Mistrzów z paru rzeczy można zrezygnować i takie decyzje podjęliśmy. Ustawimy jeden, może dwa rzędy krzesełek za liniami bocznymi. Można spróbować wymienić oświetlenie, dodatkowo wypożyczana na każde spotkanie będzie specjalna wykładzina, na której rozgrywane będą spotkania. Pewne rzeczy własnymi środkami można zrobić, mamy zresztą zapewnienie z Magistratu, który dołoży wszelkich starań, aby hala wyglądała w sposób godny do przyjęcia najlepszych zespołów w Europie. Co do miejsc, to wymóg jest taki, aby na hali znajdowało się 1500 miejsc. Jesteśmy w stanie to spełnić bez większych problemów. Myślę, że około 2000, może 2200 osób zjawi się na meczach Ligi Mistrzów w Częstochowie. Na pewno nie jest to liczba, która nas, a w szczególności kibiców usatysfakcjonuje, jednak realia są takie, jakie są. Rozgrywanie meczy poza Częstochową w naszej opinii, mija się kompletnie z celem.

A była możliwość, aby spotkania Ligi Mistrzów były rozgrywane w innym mieście?

- Tak, była taka możliwość. Dąbrowa Górnicza, Katowice, Bełchatów oraz Kędzierzyn- Koźle, te cztery miasta były brane pod uwagę. Zdecydowaliśmy się rozgrywać Ligę Mistrzów w naszej Hali Polonia, aby nasi kibice mogli zobaczyć w akcji największe światowe gwiazdy.

Kontynuując temat hali sportowej, za cztery lata w mieście ma powstać hala z prawdziwego zdarzenia, licząca siedem tysięcy miejsc. Jak Pan zapatruje się na ten projekt?

- Oczywiście, bardzo liczymy na powstanie nowej hali. Taka hala na pewno się przyda. I nie mówię tutaj przez pryzmat klubu, ale patrzę na tą sprawę bardziej globalnie. Tego typu obiekt powinien służyć mieszkańcom. Chcemy, aby sport w mieście nadal się rozwijał i dzięki temu, żeby przybywało nam zdolnej młodzieży. Wiadomo, chcielibyśmy, aby młodzież uprawiała sport, a nie spędzała czas pod przysłowiową „budką z piwem”. Mamy nadzieję, że przez powstanie nowej hali będzie to możliwe i rozpoczniemy pewien cykl promowania sportu wśród najmłodszych. Mogę powiedzieć, że 20- 30 lat temu Hala Polonia była jedną z najnowocześniejszych w naszym kraju. Czas, jednak zrobił swoje i teraz nasz obiekt nie spełnia wielu rygorystycznych wymogów. Mamy nadzieję, że nowa hala rzeczywiście powstanie i stoczymy w niej wiele ekscytujących pojedynków.

Komentarze (0)