- Oczywiście, nie spodziewałem się, że wszystko tak się potoczy. Ale z drugiej strony, ostrzegałem: kiedy zaczynasz wybierać przeciwnika, najczęściej niczym dobrym się to nie kończy. I tak się stało. Chcieliśmy jak najlepiej, a wyszło jak zawsze. Rosyjska reprezentacja trafiła na pierwszego poważnego rywala w tym mundialu i... została bez medalu - skomentował Wadim Chamutckich na łamach rosyjskiej gazety Sport Dzień po Dniu. Wieloletni zawodnik i kapitan Sbornej, wicemistrz olimpijski z 2000 roku i wicemistrz świata z 2002 roku, zauważył też, że w ostatnich latach pojawiła się w reprezentacji jego kraju niepokojąca tendencja na czempionatach globu i Europy. - Kiedy tylko na drodze staje solidny zespół, gra od razu przestaje wychodzić. Wprawdzie dziś (w meczu z Serbią - przyp. red.) chłopaki grali, starali się, ale... Spójrzcie na tablicę wyników. Ponadto Serbowie wcale nie byli silniejsi, oni po prostu w niektórych momentach byli bardziej skoncentrowani na grze. Nie powiedziałbym, że kluczowy w tym meczu był pierwszy set, który nasz zespół przegrał. Gra nie składa się przecież z jednej partii. Cały czas jest jeszcze miejsce na całą walkę. Drugiego seta przecież wygraliśmy! A dlaczego dłużej nie udało się utrzymać w tym duchu, trzeba by zapytać zawodników i trenera - ocenił spotkanie z podopiecznymi Igora Kolakovicia.
Chamutckich na razie nie wie, co stanie się z rosyjską drużyną narodową w przyszłości, jednak radzi, by spokojnie poczekać na koniec mistrzostw świata i zobaczyć, na jakim miejscu zakończy go Sborna. - Jest przecież różnica między miejscem piątym a dziewiątym! Nie można odpuścić i uzyskać wyniku gorszego niż na mistrzostwach świata w Japonii. Nie będzie już przykro, a po prostu wstyd - zakończył doświadczony rosyjski rozgrywający.