MŚ: Horror w Palalottomatica, Kubańczycy w finale MŚ! - relacja ze spotkania Serbia-Kuba

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Do ostatniej chwili ważyły się losy zwycięstwa w pierwszym półfinale mistrzostw świata. Ostatecznie, po tie-breaku tryumfowali Kubańczycy, którzy w niedzielnym wielkim finale zmierzą się ze zwycięzcą meczu Włochy-Brazylia. Zwycięstwo drużyny Orlando Samuela Blackwooda z pewnością jest dużą niespodzianką.

To była trzecia w ostatnim czasie potyczka serbsko-kubańska. Obie drużyny spotkały się ze sobą w półfinale Ligi Światowej, gdzie Serbia wygrała 3:1. Również w fazie grupowej mistrzostw świata, podopieczni Igora Kolakovica byli lepsi w stosunku 3:1. Powiedzenie "do trzech razy sztuka" doskonale sprawdziło się jednak w przypadku Kubańczyków. W półfinale MŚ, bezspornie najważniejszym z tych spotkań, drużyna z Ameryki Środkowej wygrała

Dwie skończone z rzędu kontry i dobra gra blokiem pozwoliły Serbom odskoczyć na 4:1 już na początku sobotniego półfinału. Po asie serwisowym Leala Kuba zbliżyła się jednak do rywala na jedno oczko (4:3), a dwie świetne zagrywki zaledwie 17-letniego Leona dały drużynie Orlando Samuela Blackwooda prowadzenie 8:7. W dalszej części seta prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie, ale żadna z drużyn nie mogła odskoczyć drugiej na więcej niż dwa oczka.

W końcówce przewagę uzyskali Serbowie, którzy po trójbloku na Simonie wyszli na prowadzenie 20:18, ale Kubańczycy nie zamierzali odpuszczać. Bez problemów swoje ataki kończyli Hernandez i Leal i przewaga Plavich wynosiła tylko jeden punkt (23:22). Niestety dla drużyny z Ameryki Środkowej, w końcówce zagrywkę zepsuł Leon, dając Serbom piłkę setową, którą w kolejnej akcji na punkt zamienił Ivan Miljković.

W drugiej partii gra początkowo toczyła się punkt za punkt, ale jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną świetnie grający blokiem Kubańczycy zaczęli uciekać rywalowi. Schodząc na przerwę Kuba prowadziła 8:6, a w kolejnych akcjach, przy dobrej zagrywce Leona zdobyła kolejne dwa punkty i wyszła na prowadzenie 10:6. Po pojedynczym bloku Simona na Draganie Stankovicu było już 8:13.

Serbowie próbowali dogonić rywala, ale psując zagrywkę za zagrywką nie mogli nawet marzyć o doprowadzeniu do remisu. Kuba spokojnie kontrolowała sytuację, raz za razem wyprowadzając niezwykle efektowne ataki. W końcówce asem serwisowym popisał się jeszcze Leal, udanie oburącz kiwał rozgrywający Hierrezuelo, a kolejny w tym secie blok, tym razem na Nikoli Kovacevicu, dał drużynie trenera Orlando Samuela wysokie zwycięstwo, 25:17.

Gra nabrała rumieńców w secie trzecim. Obaj rozgrywający przyśpieszyli grę i po obu stronach siatki mogliśmy oglądać efektowne, czyste ataki. Kuba prowadziła 8:6 schodząc na pierwszą przerwę techniczną, ale fantastyczne serwisy nieco niewidocznego w ataku Miljkovica pozwoliły Serbom odwrócić wynik i wyjść na prowadzenie 10:9. Wyrównaną walkę punkt za punkt po raz kolejny przerwał Miljković, który tuż po drugiej przerwie technicznej zdobył punkt bezpośrednio z zagrywki i wyprowadził swój zespół na prowadzenie 17:15.

Szybka reakcja Orlando Samuela i czas wzięty na żądanie uporządkowały grę jego zespołu, ale drużyna z Bałkanów dowiozła dwupunktową przewagę do końcówki seta. Na szczęście dla Kubańczyków po raz kolejny w tym meczu piłkę już z drugiej strony siatki wystawiał Nikola Grbić i mogli oni wyrównać na 21:21. Drużyna z Ameryki Środkowej nie wytrzymała trochę psychicznie końcówki seta i popełniła kilka prostych błędów (utrudnianie rozegrania, przekroczenie linii trzeciego metra w ataku), ale Serbowie nie umieli skończyć partii (przy piłce setowej na aut atakował Miljković). Ponieważ niewykorzystane sytuacje zwykle się mszczą, kilka minut później, po drugim niemal z rzędu bloku na Bojanie Janicu, ze zwycięstwa w trzecim secie cieszyli się Kubańczycy.

W czwartej partii grający z gorącą głową reprezentanci Kuby nie potrafili utrzymać dyscypliny w grze. Już na początku popełnili kilka prostych błędów, co w kombinacji z dobrą grą w obronie Serbii, pozwoliły zespołowi z Bałkanów wyjść na prowadzenie 7:4. Zespół Kolakovica prowadził już nawet 9:5, ale również nie ustrzegł się błędów. Po niedokładnych wystawach Grbica dwie szansy na kontrze wykorzystała Kuba, która zbliżyła się do rywala na 8:9. Po bloku na Miljkovicu na tablicy wyświetlił się remis, 10:10.

Do drugiej przerwy technicznej Serbowie zbudowali dwupunktową przewagę nad rywalem. Kubańczycy kilka razy mieli okazję na wyrównanie, ale zgodnie posyłali piłki na aut w kontrach i w siatkę przy zagrywce. Przy stanie 21:19 autowy atak zaliczył jeszcze Simon (według sędziów, bo w rzeczywistości piłka spadła tuż przed końcową linią) i drużyna Orlando Samuela musiała w tej partii uznać wyższość rywala z Bałkanów.

Tie-break był siatkarską ucztą, ale też prawdziwą grą nerwów. Lepiej rozpoczęli słynący z opanowania Serbowie, którzy przy zagrywkach Miljkovica wyszli na prowadzenie 5:3. Serbski atakujący dobrze spisywał się również w ataku, ale do czasu, bo świetnie grający w tym meczu blokiem Kubańczycy znaleźli jednak sposób i na niego - dwa bloki tuż przed zmianą stron dały Kubie prowadzenie 8:7.

Mijkovic zrehabilitował się jednak kilka minut później, kiedy pomimo złej wystawy udanie skończył atak i Serbia wyszła na prowadzenie 11:10. Dwie akcje później serbski trójbok zatrzymał Leala i drużyna z Bałkanów przeważała już 13:11, ale Kuba wróciła do gry. Po pojedynczym bloku Hierrezuelo na Kovacevicu był remis 13:13. Kilka minut później, kolejny (który to już w tym meczu) blok Kubańczyków dał im awans do wielkiego finału MŚ.

Serbia - Kuba 2:3 (25:23, 17:25, 29:31, 25:22, 14:16)

Serbia: Kovacević, Janić, Stanković, Grbić, Miljković, Podrascanin, Rosić (libero) oraz Terzić, Petković

Kuba: Leon, Hierrezuelo, Camejo, Simon, Hernandez, Leal, Gutierrez (libero) oraz Diaz

Źródło artykułu:
Komentarze (0)