Jako pierwsi do finału awansowali Kubańczycy, którzy w zaciętym pięciosetowym pojedynku pokonali Serbów. Tym samym ekipa z gorącej wyspy dobitnie pokazała, że wraca do lat świetności. Ostanie wielkie triumfy święciła bowiem w latach 90., będąc siatkarską potęgą. Wówczas zdobyła dwa z trzech medali mistrzostw świata: srebrny w 1990 roku i brązowy w 1998 (trzeci, a chronologicznie pierwszy, był brąz z 1978 roku). Niedługo potem pozycja Kuby nieco osłabła, ale wraz z rokiem 2009 siatkarze z Karaibów powoli zaczęli wracać na szczyt i odważnie pukać do drzwi, za którymi skryła się światowa czołówka. Srebro zdobyte w Pucharze Wielkich Mistrzów w ubiegłym roku, niezła postawa w ostatnich dwóch edycjach Ligi Światowej. Teraz przyszedł czas na finał mistrzostw świata. A Kubańczykom w kolekcji medali zdobytych na światowym czempionacie brakuje tylko złota. Czy uda im się je zdobyć tak szybko po powrocie do elity?
Brazylijczycy, by awansować do finału, musieli pokonać gospodarzy. Włosi ułożyli drabinkę turniejową pod siebie, co i tak nie pomogło im dostać się do upragnionego ostatniego meczu na mundialu. Po raz drugi z rzędu tytułu bronić będą więc Canarinhos, którzy po złote medale największej imprezy siatkarskiej sięgali w 2002 i 2006 roku. Cztery lata temu w najważniejszym spotkaniu czempionatu 3:0 pokonali reprezentację Polski. Jeśli teraz nie powstrzymają ich Kubańczycy, podopieczni Bernardo Rezendego wyrównają należący do Azzurrich rekord trzech zwycięstw z rzędu. Nie będzie to jednak łatwe zadanie, bo rywal jest niewątpliwie wymagający. Młody, ale żądny krwi. Ma jednak swoje wady. Francuski bajkopisarz Jean La Fontaine pisał, że kiedy zwycięzca jest zuchwały, pracuje na swoją zgubę. Zbytnia pewność siebie i butność siatkarzy z wyspy cygar może sprawić, że finał zakończy się podobnym rezultatem jak ten sprzed czterech lat: gładkim triumfem Canarinhos. Ale z drugiej strony, biorąc pod uwagę zasadę fair play, to kubański zespół grał w tym dziwnym turnieju uczciwiej, a więc i zwycięstwo niejako należy się właśnie mu. To jest jednak sport - w nim o wyniku decyduje boisko. A zatem by dowiedzieć się, jakim skutkiem zakończą się te mistrzostwa, nie pozostaje nic innego, jak śledzenie ostatniego pojedynku w niedzielny wieczór.
Zanim jednak dojdzie do najważniejszej konfrontacji, na boisko wyjdą Serbowie i Włosi, którzy powalczą w finale pocieszenia. W rzymskiej hali na pewno gorący doping mieć będą gospodarze, jednak za skorzystanie z niewątpliwie kuszącej okazji do ułożenia turniejowej drabinki pod siebie, wielu kibiców z całego świata nie będzie trzymać kciuki za nich, a za Plavich. Ale i bez tego podopieczni Igora Kolakovicia wydają się faworytem pojedynku o brązowy medal mistrzostw świata. Ostatni raz na podium czempionatu globu Serbowie byli w barwach Jugosławii w 1998 roku. Złoto przegrali wówczas z reprezentantami Italii - będzie więc szansa na rewanż. Potem Orlovi dwukrotnie lądowali na miejscu najgorszym w sporcie - czwartym, tuż za podium. Włosi zaś nie odstępowali ich na krok, plasowali się tuż za nimi, zajmując piątą lokatę. Jaka kolejność będzie tym razem? Przekonamy się po godzinie 17:00, o której rozpocznie się to spotkanie.
Plan ostatniego dnia mistrzostw świata:
Mecz o 3. miejsce: Serbia - Włochy, godz. 17:00
Finał: Kuba - Brazylia, godz. 21:15