Joanna Seliga: AZS Politechnika Warszawska w dobrym stylu zwyciężyła w V Memoriale Zdzisława Ambroziaka. Wygrane mecze z tak renomowanymi zespołami podbudowują?
Robert Prygiel: Nie popadamy w euforię po zwycięstwie w turnieju - tak samo jak nie będziemy popełniać samobójstwa po jednej porażce. My - jako zawodnicy - patrzymy na to z innej perspektywy. Cieszymy się z dobrych w naszym wykonaniu spotkań i chcemy w każdym kolejnym starciu kontynuować rozpoczętą przez nas passę. Z pewnością wygrana w Memoriale Zdzisława Ambroziaka ze Skrą Bełchatów cieszy z tego względu, iż przeciwko naszej ekipie wystąpiło kilku zawodników, którzy w lidze będą stanowili o sile tej drużyny.
Nieważne, jaki skład desygnował do gry trener Radosław Panas - AZS i tak odnosił w turnieju zwycięstwa. Można więc domniemywać, iż rywalizacja na poszczególnych pozycjach wciąż ma jeszcze miejsce na przedsezonowych treningach?
- Akurat tak się składa, że największą rywalizację mamy na dość ważnych pozycjach - atakującego i rozgrywającego. Trzeba się z tego jednak cieszyć. Równie dobrze mogę w tym sezonie pełnić rolę zmiennika. Byłby to pierwszy taki przypadek w całej mojej siatkarskiej karierze, ale Sasza (Oleksandr Statsenko - przyp. red.) prezentuje się naprawdę bardzo dobrze. Na pewno mu mimo to nie odpuszczę, co też wyjdzie na korzyść całej drużyny.
W poprzednim roku mówiło się, że stołecznej ekipie brakowało charakteru. Jaki pod tym względem będzie zbliżający się sezon?
- Czas pokaże - charakter bada się w trudnych sytuacjach, a przed takimi nie byliśmy do tej pory postawieni.
Oczywiście zapowiadacie walkę o wiktorię w każdym kolejnym starciu?
- Jak najbardziej. Nie ma sportowców, którzy wychodzą na mecz z myślą o porażce. Obojętnie, czy przyjdzie nam się zmierzyć ze Skrą czy Fartem lub jeszcze innym zespołem, powalczymy o wygraną. W siatkówce wszystko może się zdarzyć. Musimy nazbierać w pierwszej fazie ligi tyle punktów, by znaleźć się w tabeli w gronie sześciu najlepszych ekip, w związku z czym w każdym pojedynku będziemy szukali okazji do ugrania cennych oczek.
Jednak czeka was ciężki początek ligowych rozgrywek - przed wami spotkania z Jastrzębskim Węglem i Resovią Rzeszów.
- Taki jest właśnie klucz rozgrywek. Akurat ostatni team trafił w pierwszych meczach na najsilniejszych przeciwników. Postaramy się ich jednak zaskoczyć. Dochodzą do nas informacje, że Resovia zmaga się z kontuzjami, jej skład nie jest jeszcze pełny i w tym upatrujemy swojej szansy. Poza tym już od dwóch tygodni trenujemy wszyscy razem. Także i nadchodzący tydzień spędzimy na wspólnych przygotowaniach do sezonu. Jeśli nie przydarzą nam się żadne problemy zdrowotne, fakt, z kim gramy, nie będzie miał dla nas żadnego znaczenia. Możemy zarówno wygrać, jak i przegrać z naszymi najbliższymi rywalami. Najważniejsze jest, abyśmy się prezentowali tak, jak chcemy - na tyle, na ile nas stać.
PlusLiga zapowiada się pana zdaniem atrakcyjnie?
- Z roku na rok do polskiej ligi przychodzą coraz lepsi zawodnicy. Także Polacy, którzy grali zagranicą, wracają do PlusLigi. Kluby mają ponadto coraz większe budżety. Jest oczywiście ścisła czołówka, ale nie ma już tak słabych drużyn, jakie jeszcze do niedawna grały w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Jakie asy ma w rękawie AZS Politechnika Warszawska?
- Nasza postawa cechuje się na chwilę obecną niezłą organizacją gry. Na naszą korzyść działać będą też z pewnością kibice, którzy już w poprzednim sezonie wspierali klub w tych najtrudniejszych chwilach. O atutach czysto sportowych będą mógł się dopiero wypowiadać, gdy zaczniemy grać w trybie meczowym.
Gdyby mógł pan raz jeszcze podjąć decyzję o swojej klubowej przyszłości, wybrałby pan AZS Politechnikę Warszawską?
- Tak, nie miałbym przed tym żadnych oporów i ponownie postawiłbym na grę w stolicy.
Jak można porównać warszawski klimat do gry w siatkówkę z tym w Radomiu?
- W Warszawie klimat oceniam jako dobry, ponieważ gdzie się nie ruszę, widzę, że ludzie wiedzą o budowie takiego zespołu, jakim jest team Politechniki Warszawskiej. Mają świadomość tego, że nasz zespół zamierza walczyć o jak najlepsze miejsce, grać o najwyższe cele. Radom z kolei jest pod tym względem dosyć specyficzny, ponieważ na najwyższym poziomie rozgrywkowym miał jedynie piłkę siatkową. Volley był tam obecny już od 20-30 lat, niemal "wkomponował się" w kulturę miasta. Poza tym Radom jest mniejszy od Warszawy. Siatkarze nie byli tam anonimowi, siatkówka była sportem bardzo znanym, ale myślę, że w stolicy już niebawem będzie podobnie.