Mariusz Wlazły zasugerował, że nie interesuje go to, kto przejmie funkcję trenera po Danielu Castellanim i nie wie też czy przyjmie powołanie od nowego szkoleniowca, jeśli tylko taka sytuacja będzie miała miejsce.
Tymi słowami zaskoczony był Aleksander Wojciechowski, trener polskich wioślarzy, z którą zdobył mistrza Europy, medal olimpijski oraz cztery tytuły mistrza świata. Stwierdził, że ze strony reprezentanta Polski brzmi to trochę jak szantaż i nie ma pojęcia, co się może kryć za taką wypowiedzią.
- Trener ponosi odpowiedzialność za wynik, więc powinien podać się do dymisji. Jest jednak pewna różnica w dyscyplinach sportowych tzw. niszowych, gdzie pensje są niskie oraz w tych najlepiej opłacanych. Można przypomnieć słowa Pawlaka - bohatera świetnych polskich komedii, który mówi, że im wyżej zajdziesz, tym z większym hukiem spadasz. Za pracę z reprezentacją siatkówki, jak sądzę, bierze się duże pieniądze. W związku z tym ponosi się większe ryzyko utraty pracy. Nie osiągnąłeś założonego wyniku, to podaj się do dymisji. Trzeba mieć tego świadomość - komentuje Wojciechowski.
Z opinią szkoleniowca wioślarzy zgadza się także Tadeusz Wróblewski, członek zarządu Polskiego Komitetu Olimpijskiego oraz prezes Polskiego Związku Kajakowego. Według niego Polski Związek Piłki Siatkowej podjął dobrą decyzję, bowiem gdyby ustąpił pod presją siatkarzy, okazałby tylko słabość. - W polskim kajakarstwie trenerzy, którzy nie dali zawodnikom hasać po swojej głowie odnosili sukcesy. Mieli opinię kontrowersyjnych, ale nikt im nie mógł zarzucić braku wyników - zaznaczył.
Przypomnijmy, że nie tylko Wlazły wypowiadał się nieprzychylnie o decyzji PZPS. Zawodnicy bronili byłego już szkoleniowca polskiej kadry, jednak Związek nie brał ich opinii pod uwagę.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)