W Delekcie nie ma niezdrowej rywalizacji

Aż czterech obcokrajowców w bydgoskiej drużynie musi walczyć o miejsce w podstawowej szóstce. To oznacza, że jeden z nich zawsze musi usiąść na ławce rezerwowych. - Mimo to nie ma rywalizacji między nami - przekonuje Michal Cerven.

Michał Masny, Martin Sopko, Anti Siltala oraz Michał Cerven to zagraniczny trzon drużyny Waldemara Wspaniałego. Taka ilość obcokrajowców oznacza, że zawsze dla jednego brakuje miejsce w podstawowej szóstce, bowiem w myśl obowiązujących przepisów na parkiecie może występować tylko ograniczona ilość stranieri. - Mimo to nie ma między nami rywalizacji - przekonuje Michał Cerven. - Jest przyjacielska atmosfera, bo tylko taka może przynieść nam dobry wynik w poszczególnych spotkaniach.

Słowacki środkowy był też jednym z bohaterów niedzielnego starcia z Indykpolem AZS Olsztyn. To właśnie jego zagrywka w końcowym fragmencie jednego setów dała wygraną gospodarzy. - Trener dał mi szansę i ją wykorzystałem - potwierdził Cerven. - Jeśli tylko będę zdrowy będę chciał pomóc drużynie. Nawet z ławki rezerwowych, bo nie stanowi to dla mnie problemu. Naszym celem jest pierwsza szóstka i zrobimy wszystko, aby tam się znaleźć.

Drugim liderem Delekty był Stanisław Pieczonka. Także rezerwowy w bydgoskiej ekipie swoim wejściem na parkiet dołożył dobrą zagrywkę przy stanie 30:29 w drugim secie, kiedy mecz był rozgrywany na przewagi. - Co ciekawe od kilku dni mam lekkie przeziębienie, ale czuję się dobrze. Przepracowałem ciężko na siłowni cały okres przygotowawczy, więc tak tego nie odczuwam. Była wśród nas sportowa złość po przegranej w Kielcach, chociaż w środę nie wyszedłem nawet na parkiet. Ta liga będzie w tym roku różna i trzeba się liczyć z każdymi wynikami - podkreślił doświadczony przyjmujący.

Jego słowa potwierdza Dawid Konarski. - Bardzo potrzebowaliśmy tego zwycięstwa. PlusLiga w tym roku jest niesamowicie zagęszczona, dlatego każdy punkt jest na wagę złota. W starciu z Olsztynem potwierdziliśmy, że potrafimy wygrywać końcówki. To nas cieszy dlatego, że w Kielcach było zupełnie inaczej.

Komentarze (0)