Przed tym spotkaniem oba zespoły miały po osiem punktów w tabeli Plus Ligi. W lepszej kondycji psychicznej teoretycznie znajdowali się gospodarze środowego meczu, którzy w ostatniej kolejce wywieźli z Kędzierzyna-Koźle trzy punkty. Natomiast częstochowianie gładko przegrali u siebie z bełchatowską Skrą. Siatkarze obu zespołów musieli jednak zapomnieć już o tych spotkaniach i skupić się na meczu w Jastrzębiu, którego stawką było utrzymanie kontaktu z czołówką Plus Ligi.
Jastrzębie rozpoczęło od kilku skutecznych bloków, dzięki czemu gospodarze szybko wysforowali się na prowadzenie 5:1. Częstochowianie zdołali jednak zniwelować straty do jednego "oczka" (5:4) i rozpoczęli pogoń za rywalami. Przyjezdni wyrównali po ataku Dawida Murka (12:12) i po punkcie Piotra Nowakowskiego wyszli po raz pierwszy na prowadzenie. Po zatrzymaniu na siatce Mitji Gaspariniego przewaga Tytana sięgnęła trzech punktów (18:15), ale kolejne trzy punkty zdobyli siatkarze wicemistrza Polski. Dobrą zmianę w końcówce partii dał Maciej Pawliński, po którego mocnej zagrywce Jastrzębie prowadziło 22:20. Siatkarze spod Jasnej Góry jeszcze raz podnieśli się w tej partii i doprowadzili do remisu 23:23. Set padł jednak łupem jastrzębian, którzy potrzebowali aż sześciu piłek setowych do zakończenia tej partii.
Początek drugiego seta, podobnie jak poprzedniej odsłony, rozpoczął się od kilku bloków gospodarzy i ich prowadzenia 3:1. Częstochowianie dogonili rywali po ataku Bartosza Janeczka przy stanie 8:8 i zaczęli szybko budować swoją przewagę. Na drugiej przerwie technicznej Tytan po punktowej zagrywce Murka wygrywał już 16:11. Jastrzębianom nie pomógł czas Igora Prolieżnego ani roszady na boisku, bo przewaga rywali urosła do dziewięciu punktów (20:11). Kiedy wydawało się, że goście szybko skończą tę partię, trener Jastrzębskiego Węgla zastosował taktykę z trzema przyjmującymi na boisku. Takie zmiany zaskoczyły częstochowian, którzy zaczęli popełniać błędy i ich przewaga stopniała tylko do dwóch punktów (23:21). Punktową hossę gospodarzy przerwał Janeczek i Akademicy ostatecznie wygrali 25:21.
Trzeci set rozpoczął się po raz kolejny od dobrej gry siatkarzy Jastrzębia, którzy po ataku Lukasa Divisa wyszli na prowadzenie 4:1. Tym razem nie zanosiło się jednak na skuteczną pogoń częstochowian, bo przyjezdni popełnili sporo błędów. Gospodarze utrzymywali bezpieczną przewagą, która po efektywnym ataku Bena Hardiego wynosiła na drugiej przerwie technicznej już sześć punktów. Po powrocie na boisko obraz gry diametralnie się zmienił. W roli jokera wystąpił Wojciech Gradowski, który po wejściu z ławki tak skutecznie poderwał swoich kolegów, że Tytan zdołał doprowadzić do remisu przy stanie 18:18. Niemoc nie opuściła już gospodarzy w tym secie, bo kolejne cztery akcje wygrali podopieczni Igora Prielożnego. Jastrzębie zdołało jeszcze zniwelować straty do dwóch "oczek" (20:22), ale losów tej partii już nie zmienili i przegrali 21:25.
W czwartym secie siatkarze z Jastrzębia sprawiali wrażenie mocno podłamanych po porażce w poprzedniej partii. Częstochowa prowadziła od początku i po ataku Murka miała już cztery punkty przewagi na pierwszej przerwie technicznej. Gospodarze momentami doganiali rywali na dwa punkty, ale zawodnicy Tytana nie pozwalali im na rozwinięcie skrzydeł. W samej końcówce jastrzębianie zniwelowali straty do jednego "oczka" (19:20), ale ważny punkt zdobył Gradowski. Gospodarze wybronili dwie piłki meczowe, ale Akademicy nie wypuścili swojej szansy z ręki i skończyli mecz po trzeciej próbie.
Jastrzębski Węgiel - Tytan AZS Częstochowa 1:3 (30:28, 21:25, 21:25, 23:25)
Jastrzębie: Nowik, Divis, Łomacz, Gawryszewski, Hardy, Gasparini, Rusek (libero) oraz Polański, Pawliński, Wika, Przybyła, Pająk
AZS: Gierczyński, Nowakowski, Murek, Drzyzga, Janeczek, Wiśniewski, Dębiec (libero) oraz Sobala, Oczko, Gadowski, Hebda