Pięciosetowy bój zwycięski dla gospodarzy - relacja z meczu ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Fart Kielce

W sobotę ZAKSA Kędzierzyn-Koźle rywalizowała z Fartem Kielce. Bez swojego lidera gospodarze mieli problem z pokonaniem beniaminka. Ostatecznie jednak podopieczni Krzysztofa Stelmacha pokonali niemoc i po zaciętym pojedynku zwyciężyli.

Osłabiona ZAKSA rozpoczęła ligowe spotkanie nad wyraz dobrze, udany atak Michała Ruciaka dał jego drużynie prowadzenie. Zespoły grały równo, a dla nikogo nie było straconych piłek. Podwójny blok postawiony przez kędzierzynian spowodował zamieszanie w szeregach przyjezdnych. ZAKSA zmusiła rywala do popełnienia kilku prostych błędów, dzięki czemu różnica punktowa znacznie wzrosła. As serwisowy gospodarzy doprowadził do wyniki 6:1. Szkoleniowiec Farta Kielce poprosił o czas. Przerwa miała zbawienny wpływ na jego graczy. Udanymi atakami popisał się Sławomir Juniewicz (6:3). Silne serwisy byłego gracza ZAKSY Roberta Szczerbaniuka pozwoliły jego zespołowi zbliżyć się do rywala na dwa oczka (7:5). Decydującym momentem tej partii zdaje się być moment, gdy na zagrywkę udał się atakujący Farta. Dobre zagrywki Juniewicza pozwoliły jego zespołowi wyjść na prowadzenie 8:7. W dalszej części seta gra była wyrównana, a przyjezdni nie pozwolili rywalom zbliżyć się do siebie. Sytuacja ta zmieniła się po ich dwóch prostych błędach, wtedy też ZAKSA otrząsnęła się i doprowadziła do stanu 12:10. Cyrkowe zagranie Piotra Łuki przywróciło jego zespołowi wiarę w sukces. Przyjezdni bronili wiele piłek, przez co udało im się wyrównać (15:15). W dalszej części odsłony gra była zacięta a zespoły wymieniały się prowadzeniem. Niewątpliwy uraz Sebastiana Świderskiego bardzo niekorzystnie wpłynął na psychikę graczy z Kędzierzyna. Gospodarze mieli problemy ze skonstruowaniem własnych akcji. Kielczanie grali za to jak z nut. Mocny serwis zawodnika Farta doprowadził do stanu 21:24, kędzierzynianie zdawali się być zaskoczeni takim przebiegiem meczu. Pierwszą piłkę setową udało im się obronić, jednak atak ze środka Miłosza Zniszczoła był ostatnią akcją tej partii (22:25)

Kolejny set rozpoczął się dla ZAKSY źle. Nieudany atak z drugiej linii Michała Ruciaka i dwa proste błędy dały przyjezdnym trzypunktową przewagę (0:3). Jedna z niewielu pomyłek Sławomira Juniewicza pozwoliła ZAKSIE zmniejszyć stratę (3:4). Kolejne punkty były zdobywane raz przez jedną, raz przez drugą drużynę, jedno jednak się nie zmieniało – prowadzenie Farta Kielce.

W grze kędzierzyńskiego zespołu widać było braki lidera. Tine Urnaut zastępujący Sebastiana Świderskiego radził sobie raczej średnio. Przyjezdni od samego początku spotkania właśnie na niego kierowali serwis, a Słoweniec często miał problem z dokładnym przyjęciem. Autowy atak Jakuba Jarosza zmusił szkoleniowca ZAKSY do wprowadzenia Dominika Witczaka (7:10). Roszada w składzie okazała się słuszna. Atakujący wprowadził do drużyny świeżą krew, czego efektem było długo oczekiwane przez kibiców zgromadzonych w hali przy ulicy Mostowej doprowadzenie do remisu (10:10). Kędzierzynianie powrócili do swojej gry. Udane ataki Witczaka i Ruciaka pozwoliły ZAKSIE pierwszy raz w tym secie wyjść na prowadzenie (14:11). Do drugiej przerwy technicznej zespoły szły równo. Po powrocie na parkiet niewiele się zmieniło, może za wyjątkiem poprawy gry ZAKSY. Kiedy przewaga rywali wynosiła już cztery oczka, szkoleniowiec Farta Kielce zdecydował się na podwójną zmianę. Wprowadzenie nowych graczy nie uśpiło czujności gospodarzy. Gracze Krzysztofa Stelmacha odzyskali pewność siebie i nie patrząc na rywala zdobywali kolejne punkty (22:17). Co prawda Xavier Kapfer popisał się niezwykle mocnym atakiem, jednak nie był to wystarczający impuls, by poderwać drużynę do walki. Z każdą piłką ZAKSA była bliżej wygrania tej partii, a Tine Urnaut z każdą kolejną akcją grał coraz pewniej. Najlepiej świadczy o tym ostatnia piłka, kiedy to przyjmujący popisał się asem (25:19).

ZAKSA rozpoczęła trzecią odsłonę z świetnie spisującym się Dominikiem Witczakiem. Od pierwszych akcji widać było, że żadna z drużyn nie zamierzała oddać meczu. Ekipy grały równo aż do momentu, kiedy pomylił się Xavier Kapfer (5:3). Wynik nie zdeprymował kielczan, którzy stopniowo odrabiali straty. Krzysztof Stelmach był bezradny. Próbował roszad w składzie, wprowadził na parkiet m.in. Grzegorza Wójtowicza, który zaliczył debiut na ligowym parkiecie. Zmiany przyniosły efekt. Po imponującym ataku Partyka Czarnowskiego na tablicy pojawił się wynik 8:7. Pomiędzy przerwami technicznymi nie działo się nic emocjonującego. Gra była wyrównana i żadna z drużyn nie umiała odskoczyć nawet na dwa oczka. Sztuka ta udała się ZAKSIE, której dobry atak doprowadził do stanu 16:14. Zupełnie niespodziewanie po powrocie na parkiet gospodarze popełnili dwa niewymuszone błędy. Od tego momentu zespoły grały punkt za punkt. Akcje z reguły kończyły się w pierwszej piłce. Dopiero przy stanie 21:19 kibice mogli zobaczyć długą i ciekawą wymianę. Wygranie tak ważnej piłki dodało ZAKSIE skrzydeł. Jakub Jarosz niesiony dopingiem zaatakował nad rękami skaczących do bloku kielczan (22:20). Równie imponująca akcja atakującego ZAKSY doprowadziła do zmiany stron.

Już pierwsze piłki czwartego seta wskazywały na to, że będzie to partia najciekawsza. Była to przecież ostatnia szansa dla ZAKSY by wygrać za trzy punkty, a dla Farta ostatnia nadzieja na pozostanie w grze. Po mocnym ataku z przechodzącej piłki Jurija Gladyra na tablicy pojawił się wynik 4:4. W kolejnych akacjach wydawać się mogło, że przyjezdni są bardziej zdeterminowani by zwyciężyć. Wygrana przepychanka na siatce i atak po bloku dał im na przerwie technicznej trzy oczka przewagi. Paweł Zagumny posyłał piłki do każdego z kolegów, jednak żaden z nich nie był w stanie skończyć ataku. Kiedy kędzierzyńskiemu rozgrywającemu zabrakło pomysłów, kiwnął piłkę. Zawodnicy Farta Kielce w porę przejrzeli zamiary popularnego „Gumy” i wyprowadzili skuteczną kontrę (7:11). Po jednej z akcji bezradny Paweł Zagumny zachęcał publiczność do żywszego dopingu. Efekt? Zmniejszenie straty do dwóch punktów (10:12). Po chwili jednak gra wróciła do „normy”. Przyjezdni uwijali się w obronie aż miło było patrzeć. Zawodnicy ZAKSY mieli za to problem na siatce. Niemoc w ataku źle wpłynęła na gospodarzy, którzy coraz częściej się mylili. Kolejny błąd Jakuba Jarosza zmusił Krzysztofa Stelmacha do zmiany (14:18). Atak kędzierzyńskiego gracza z sytuacyjnej piłki w taśmę zdawał się przekreślić szanse gospodarzy na zwycięstwo (18:22). Kędzierzynianie co prawda odrobili dwa oczka, jednak kolejne akcje skończyły się korzystnie dla kielczan (20:25).

Tie-break rozpoczął się ostrą wymianą piłek. Przy akcji na 3:3 kibice mogli zobaczyć to, co obie ekipy mają najlepszego. Po widowiskowym bloku na francuskim przyjmującym gości na prowadzenie wyszła ZAKSA (4:3). Atak Michała Ruciaka pomiędzy rękami blokujących był momentem przełomowym tego seta (5:4). Wtedy też w pole serwisowe udał się Jarosz, który pozwolił swojemu zespołowi zwiększyć przewagę do trzech oczek (7:4). O czas poprosił wtedy szkoleniowiec Farta Kielce. Przerwa jednak nie wybiła z rytmu świetnie zagrywającego gracza ZAKSY. Po powrocie na parkiet Jarosz ponownie popisał się asem (8:4). Nieporozumienie w szeregach kielczan pozwoliło ZAKSIE doprowadzić do stanu 13:9. Pod wpływem adrenaliny kędzierzynianie pewnie kroczyli do zwycięstwa. Ozdobą meczu był pojedynczy blok Jakuba Jarosza na atakującym rywali.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Fart Kielce 3:2 (22:25, 25:19, 25:22, 20:25, 15:9)

ZAKSA: Paweł Zagumny, Jakub Jarosz, Jurij Gladyr, Patryk Czarnowski, Tine Urnaut, Michał Ruciak, Piotr Gacek (libero) oraz Wojciech Kaźmierczak, Dominik Witczak, Grzegorz Wójtowicz.

Fart: Michał Kozłowski, Sławomir Jungiewicz, Robert Szczerbaniuk, Piotr Łuka, Xavier Kapfer, Miłosz Zniszczoł, Adam Swaczyna (libero) oraz Maciej Dobrowolski, Adam Kamiński, Martin Sopko.

MVP: Michał Ruciak.

Sędziowie: Katarzyna Sokół, Piotr Król.

Komentarze (0)