Białostockie siatkarki przeżywały w miniony weekend 60-lecie istnienia AZS-u. W turnieju rozegranym w hali siódmego zespołu ubiegłego sezonu wygrały zawodniczki Stali Mielec przed gospodyniami. Ta rocznica pozostaje jednak w cieniu problemów finansowych, z jakimi boryka się ostatnio klub. Pronar AZS przez długi wobec trenera i siatkarek miał problemy z uzyskaniem licencji Plus Ligi, ale ostatecznie PZPS wyraził zgodę na grę Akademiczek w rozgrywkach. Teraz szefostwo AZS-u musi uporać się z problemami ze sponsorami. Z finansowej współpracy z klubem wycofała się firma Zeto, podobny krok chce uczynić Pronar. Na decyzję drugiego sponsora wpłynął fakt, iż człon "Pronar" znikł z klubowej nazwy - w lokalnej prasie pojawiły się bowiem doniesienia, że białostoczanki w nadchodzącym sezonie zagrają po prostu jako AZS Białystok.
- O wszystkim dowiedzieliśmy się z gazety. Poczułem się jakby mnie ktoś kopnął w pewne miejsce, bo zawsze starałem się pomagać drużynie jak mogłem - mówi Jan Czerniakiewicz z Pronaru. - Rozumiem, że miasto chciało tradycyjnej nazwy, ale nikt z nami nawet o tym nie rozmawiał. Powiedziano mi tylko, że gazeta wzięła tą wiadomość "z sufitu".
Umowa z Pronarem wygasła wraz z końcem października i chociaż białostockie siatkarki znowu mają grać pod szyldem AZS-u Pronar, to kierownictwo przedsiębiorstwa zastanawia się, czy chce jeszcze współpracować z klubem. Ma to wyjaśnić wtorkowe walne zebranie zarządu, na którym może też dojść do zmiany prezesa klubu.