Wojciech Gradowski po dobrych występach w ostatnich meczach ligowych miał okazję zaprezentować się częstochowskiej publiczności w większym wymiarze czasowym. W pojedynku rewanżowym z Langhenkel Volley Doetinchem przebywał na parkiecie od pierwszego gwizdka sędziego i pozostał na nim do ostatniej piłki spotkania pucharowego z holenderską ekipą. Swoją dobrą grą przyczynił się do pewnej wygranej Akademików i do awansu do trzeciej rundy Challenge Cup. - To nie był łatwy pojedynek dla naszego zespołu. Po wygranej w Holandii byliśmy w dobrym położeniu przed rewanżem, ale nie mogliśmy pozwolić sobie na dekoncentrację. Siatkarze Langhenkel Volley nie mieli nic do stracenia, mogli podejść do meczu na luzie, a w takich okolicznościach zdarzają się różne rzeczy. Na szczęście dla nas zagraliśmy pewnie i spokojnie, co zaowocowało dobrym wynikiem na koniec - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Wojciech Gradowski.
- W pierwszym pojedynku w Doetinchem w naszych szeregach było trochę nerwowości. Do Holandii jechaliśmy właściwie bez wiedzy na temat rywala. Przed meczem w Częstochowie mieliśmy już przeciwnika dość dobrze rozpracowanego i mogliśmy kontrolować przebieg spotkania - dodał przyjmujący AZS-u.
Tytan AZS Częstochowa już w najbliższą sobotę rozegra w hali Polonia kolejny pojedynek ligowy. Tym razem rywalem podopiecznych Marka Kardoša będzie drużyna Farta Kielce, która ma na swoim koncie kilka sensacyjnych rozstrzygnięć w rozgrywkach PlusLigi. - Po ostatnich zwycięstwach nad ZAKSĄ, Resovią i Jastrzębskim Węglem w zespole panuje bardzo dobra atmosfera, więc do pojedynku z Fartem Kielce podchodzimy z optymizmem i z nadziejami na dobry wynik - zakończył częstochowski siatkarz.