Częstochowianie wciąż na fali - relacja z meczu Tytan AZS Częstochowa - Indykpol AZS UWM Olsztyn

Nie było niespodzianki w spotkaniu 11. kolejki siatkarskiej PlusLigi pomiędzy Tytanem AZS Częstochowa, a Indykpolem AZS UWM Olsztyn. Zamykający tabelę gracze z Olsztyna tylko w pierwszej partii toczyli wyrównany bój z wiceliderem rozgrywek. W pozostałych dwóch setach przewaga częstochowian nie podlegała już żadnej dyskusji i tym samym podopieczni Marka Kardosa zainkasowali kolejne trzy punkty.

Decydujący dla losów sobotniego pojedynku okazał się pierwszy set, w którym długo pachniało niespodzianką. Olsztynianie niespodziewanie szybko doszli do głosu i wykorzystywali niemal każdy nadarzający się kontratak. Podopieczni rumuńskiego szkoleniowca Gheorghe Cretu imponująco spisywali się zwłaszcza w obronie, a libero Marcin Mierzejewski był wręcz klasą dla siebie i momentami wybraniał wręcz nieprawdopodobne piłki. Koncert olsztynian trwał do stanu 18:14. Od tego momentu do roboty wzięli się gospodarze i przewaga gości zaczęła systematycznie topnieć. Częstochowianie doszli już rywali na jeden punkt, gdy blokiem zatrzymany został Marcel Gromadowski i na tablicy wyników zrobiło się 21:20. Kolejne dwie akcje padły jednak łupem gości i znów wydawało się, że inauguracyjna partia zakończy się niespodzianką. Olsztynianie nie potrafili jednak postawić kropki nad "i", co w końcowym rozrachunku brutalnie się na nich zemściło. - Graliśmy i walczyliśmy dzielnie w pierwszym secie. Mieliśmy dogodne prowadzenie i szkoda, że nie udało się wygrać. Gdybyśmy wygrali inauguracyjną partię ten mecz mógłby później inaczej wyglądać - żałował Samuel Tuia, przyjmujący olsztyńskiej ekipy. W emocjonującej końcówce prowadzenie przechylało się z jednej na drugą stronę. Ostatnie słowo należało jednak do podopiecznych Marka Kardosa, a dzieła asem serwisowym dopełnił Dawid Murek.

Na tym tak na prawdę emocje w sobotnim spotkaniu się skończyły. Kolejne dwie partie toczyły się już pod zdecydowane dyktando wicelidera rozgrywek, któremu nie przeszkadzała nawet nieco niższa niż zwykłe temperatura, panująca w Hali Polonia. To wszystko efekt awarii ciepłowniczej, która sprawiła, że praktycznie połowa miasta pozostała bez ogrzewania. - Bardziej nam to doskwierało, niż zespołowi z Olsztyna. Oni grają w hali Urania, która jest bardzo zimna. Modlimy się, żeby nie grać tam w styczniu, czy lutym, kiedy panują największe mrozy. Jest tam zimno, ale nie aż tak, jak tutaj. Niestety, awaria sprawiła, że musieliśmy trochę dłużej rozgrzewać się w dresach - tłumaczył Krzysztof Gierczyński, w którego ręce trafiła nagroda MVP. - Mecz do najłatwiejszych nie należał, ale wygraliśmy dość spokojnie. Nie graliśmy na maksa, nie spinaliśmy się, ale każdy zrobił swoje i to wystarczyło, żeby pokonać ostatnią drużynę w tabeli - dodał filar częstochowskiej ekipy.

Dzięki kolejnej wygranej częstochowianie w dobrych humorach polecą do Tel-Awiwu na kolejny pojedynek w ramach rozgrywek Challenge Cup. Póki co nie wiadomo, w jakim składzie częstochowianie udadzą się na egzotyczną wyprawę do Izraela. Prawdopodobnie ze względu na natłok gier Marek Kardos będzie rotował składem i da odpocząć kilku podstawowym zawodnikom. - Trzeba szanować zdrowie i w obecnej sytuacji nie ma możliwości, by grać pierwszą szóstką w każdym meczu. Jest jedna i druga szóstka i ona też musi się pokazać. Nie wiadomo jeszcze ile osób poleci do Tel-Awiwu. Wylatujemy z niedzieli na poniedziałek - poinformował słowacki szkoleniowiec.

Tytan AZS Częstochowa - Indykpol AZS UWM Olsztyn 3:0 (28:26, 25:20, 25:17)

AZS Częstochowa: Fabian Drzyzga, Dawid Murek, Krzysztof Gierczyński, Piotr Nowakowski, Łukasz Wiśniewski, Bartosz Janeczek, Michał Dębiec (libero) oraz Miłosz Hebda, Jakub Oczko.

AZS Olsztyn: Kert Toobal, Dawid Gunia, Samuel Tuia, Paweł Siezieniewski, Marcel Gromadowski, Vladimir Čedić, Marcin Mierzejewski (libero) oraz Wojciech Włodarczyk, Tomasz Tomczyk, Wojciech Ferens.

MVP: Krzysztof Gierczyński.

Sędziowie: Marcin Herbik (pierwszy), Mariusz Gadzina (drugi).

Komentarze (0)