LŚ grupa C: Bułgaria i USA lepsze od rywali

Rywalizacja w grupie C przebiega na razie pod dyktando Bułgarii i Stanów Zjednoczonych. Siatkarze zza Oceanu dwukrotnie pokonali w Espoo Finlandię (3:1 i 3:0), a Bułgarzy w pierwszym spotkaniu nie dali najmniejszych szans mistrzom Europy, pokonując ich bez straty seta. Drugie spotkanie w Warnie zostanie rozegrane w niedzielę.

Ilona Kobus
Ilona Kobus

Bułgarzy i Hiszpanie, podobnie jak ich pozostali rywale w grupie C, nie przystąpili do rozgrywek LŚ w pełnym zestawieniu. W drużynie Martina Stojewa zabrakło Plamena Konstantinowa, Wlado Nikołowa i Ewgenia Iwanowa, którzy regenerują siły przed ostatecznymi przygotowaniami do Igrzysk Olimpijskich. – Dałem szansę najmłodszym siatkarzom, by mogli powalczyć u boku doświadczonych kolegów i czerpać od nich jak najwięcej - uzasadnia bułgarski szkoleniowiec. - Mimo braku naszych gwiazd, damy z siebie maksimum możliwości i w każdym spotkaniu będziemy walczyć o zwycięstwo, bo zasługuje na to nasza wspaniała publiczność. Bułgarzy przewidują, że każdy mecz z Hiszpanami zgromadzi około 6 tysięcy fanów.

Hiszpania rozpoczęła LŚ bez Israela Rodrigueza i Guillermo Falasci. Pierwszy ma problemy z kolanami, a drugi boryka się z nadwyrężonym barkiem. Siatkarze Marcelo Mendeza są rozczarowani brakiem awansu na Olimpiadę w Pekinie i przyznają, że bardzo boleśnie przeżyli porażkę na turnieju kwalifikacyjnym w Dusseldorfie. - Nie gramy w Bułgarii w optymalnym składzie, ale postaramy się zaprezentować najlepiej, jak potrafimy - mówił przed pierwszym spotkaniem Enrique De la Fuente. - Bułgaria jest dla nas bardzo niewygodnym rywalem, bo prezentuje kompletnie odmienny styl gry od naszego. Grając z nimi zawsze mamy sporo kłopotów, ale postaramy się, by tym razem było inaczej – uzupełnił trener Marcelo Mendez.

Bułgaria - Hiszpania 3:0 (33:31, 25:19, 25:17)

Składy:

Bułgaria: Żekow, Jordanow, Kazijski, Penew, Gajdarski, Cwetanow, Salparow (L) oraz Aleksiew, Miluszew, Bogdanow.

Hiszpania: M. Falasca, Sevillano, De La Fuente, Molto, Garcia - Torres, Perez, Valido (L) oraz F. Rodriguez, Barcala, Subiela, Suela.

Trenerzy obydwu ekip zapowiadali przed rozpoczęciem rywalizacji zaciętą walkę o każdy punkt, ale tylko jeden z nich dotrzymał danego słowa. W pierwszym spotkaniu w sali "Kongresowa" w Warnie emocjonujący był tylko set otwarcia, wygrany przez gospodarzy 33:31. W ciągu trzydziestu czterech minut wyrównanej walki kibice dostali dawkę emocji, którymi można by obdzielić co najmniej dwa spotkania. Hiszpanie rozpoczęli od prowadzenia 5:0, ale po pierwszej przerwie technicznej Bułgarzy wyrównali stan seta (12:12) i do końca gra toczyła się już punkt za punkt.

Druga i trzecia odsłona były do siebie bliźniaczo podobne i odbyły się przy całkowitej dominacji siatkarzy z Bałkanów, którzy narzucili rywalom własny styl gry, a przede wszystkim uruchomili swoją największą siłę - blok. W drugiej partii zdobyli 4 oczka tym elementem, a w trzeciej 6 (w całym meczu 12), podczas gdy Hiszpanie w trzech setach zdołali zablokować rywali tylko 4 razy. Na słowa uznania za czujną i skuteczną grę na siatce zasłużyli zwłaszcza Krasimir Gajdarski (4 bloki) i Jose Molto (3). Obydwaj szkoleniowcy dali pograć prawie wszystkim zawodnikom - u Bułgarów nie pokazał się jedynie Zarew, a u Hiszpanów Flores. Bułgarzy, mimo braku największych gwiazd zagrali pewnie i konsekwentnie, rywale natomiast zawiedli na całej linii. Najwięcej punktów dla gospodarzy zdobył tradycyjnie już Matej Kazijski (17), a po drugiej stronie siatki Iban Perez i Jose Molto (po 10).

-Bułgarzy są w znacznie lepszej formie fizycznej, niż my. Graliśmy pod ogromna presją i daliśmy się zdominować rywalom. Słabo zagraliśmy na kontrze i przeciwnicy szybko nas złamali. Nadszedł czas, aby wprowadzać do składu młodych graczy – skomentował po meczu niepocieszony kapitan Hiszpanii, Miguel Falasca.

Finlandia - USA 0:3 (20:25, 19:25, 16:25)

Składy:

Finlandia: Esko, Siltala, Mikko Oivanen, Matti Oivanen, Sivula, Lehtonen, Kaaretkoski (L) oraz Ojansivu, Hietanen, Kankaanpaa.

USA: Lee, Priddy, Millar, Salmon, Hansen, Stanley, Lambourne (L) oraz Thomas. Touzinski.

W pierwszym spotkaniu przed własną publicznością Finowie zagrali znacznie poniżej oczekiwań i przegrali z USA 1:3. Brak doświadczenia i ogrania najmłodszych siatkarzy w drużynie Berruto, a co za tym idzie lawina błędów własnych spowodowały, że zdołali wygrać zaledwie jeden set. Drugiego dnia zmagań było jeszcze gorzej. Amerykanie wyszli na boisko z Claytonem Stanleyem, zwiększając i tak już porażającą siłę ognia i gładko wygrali 3:0, nie pozwalając gospodarzom na zdobycie więcej niż 20 oczek w każdym z setów. Podobnie, jak w pojedynku piątkowym, tak i w sobotę Finowie przegrali mecz przede wszystkim wskutek seryjnie popełnianych błędów własnych (27 przy 12 rywali). W drugiej partii gospodarze objęli prowadzenie 8:5 i wydawało się, że wreszcie łapią odpowiedni rytm gry. Wtedy jednak rywale wzmocnili serwis, z którym zawodnicy trenera Berruto nie mogli sobie poradzić. Dodatkowo zabrakło im pewności siebie i umiejętności w ataku, jakie prezentowali Amerykanie, zwłaszcza William Priddy, najskuteczniejszy zawodnik spotkania (17 oczek).

- Trudno jest komentować mecz, w którym mój zespół cały czas musiał gonić rywali. USA to jedna z najlepszych ekip na świecie, a my wciąż popełniamy zbyt dużo prostych błędów - ocenił szkoleniowiec Finów, Mauro Berruto.

Tabela: (mecze-punkty-małe punkty-sety)

1. USA (2-4-173:137-6:1)
2. Bułgaria (1-2-83:67-3:0)
3. Finlandia (2-2-137:173-1:6)
4. Hiszpania (1-1-67:83-0:3)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×