- Gra przeciwko Włochom zawsze jest dużą przyjemnością, ale też wielkim wyzwaniem. Wszyscy wiedzą, że Włosi to jedna z najlepszych siatkarskich reprezentacji świata, wywalczenie przepustki do Pekinu dodatkowo sprawia, że zespół ten jest w doskonałej kondycji psychicznej. Mój zespół jest niedoświadczony, ale wysoki i dobrze przygotowany i będzie walczył o zwycięstwo. - mówił przed pojedynkami Kuba-Włochy na inaugurację Ligi Światowej trener Kubańczyków Orlando Samuels. Słowa szkoleniowca okazały się prorocze, bo w pierwszym spotkaniu między zespołami lepsza okazała się Kuba, wygrywając 3:2, w drugiej potyczce rewanż wzięli jednak Włosi, zwyciężając 3:1.
Kuba – Włochy 3:2 (25:22, 31:33, 25:20, 22:25, 17:15)
Kuba: Rolando Jurquin, Yadier Sanchez, Roberlandy Simon, Oreol Camejo, Odelvis Dominico, Leal Joandry, Keibel Gutierrez (L) oraz Alvarez Gustavo, Camejo Osmay, Bell Henry
Włochy: Luigi Mastrangelo, Valerio Vermiglio, Matteo Martino, Alessandro Fei, Emanuele Birarelli, Alberto Cisolla (L) oraz Paparoni Alessandro, Sala Andrea, Casoli Cristian
Pierwsza partia była wyrównana do stanu 10:10. Później kilkupunktową przewagę wypracowali Kubańczycy i nie oddali jej już do końca seta, wygranego do 22. Taki obrót sprawy wyraźnie podenerwował Włochów, którzy drugą partię rozpoczęli od mocnego uderzenia, w postaci czterech asów pod rząd w wykonaniu Alessandro Fei. Po kilku kolejnych minutach Azzurri prowadzili już 9:1, jednak jeszcze przed drugą przerwą techniczną Kubańczycy zdołali doprowadzić do remisu – 15:15. Po niesamowicie emocjonującej końcówce do goście okazali się jednak bardziej odporni, wygrywając seta drugiego 33:31. Po łatwej wygranej Kuby w secie czwartym, w kolejnej odsłonie pojedynku lepsi okazali się Włosi, o wyniku pierwszego spotkania miał więc zadecydować tie-break. W secie piątym gra od początku przebiegała pod dyktando Włochów, którzy po kilku akcjach prowadzili już 6:2 z nieco zagubionymi, jak się wydawało, Kubańczykami. Podopieczni trenera Samuels’a chwycili jednak wiatr w żagle i zdołali doprowadzić do wyrównania po 14. Co więcej, chwilę później asem serwisowym popisał się Rolando Jurquin, a udany blok na Włochach postawili Simon i Camejo i to gospodarze mogli świętować zwycięstwo w inauguracyjnym spotkaniu LŚ 2008.
W drużynie Kuby w pierwszym spotkaniu najlepsi okazali się Sanchez Yadier i Rolando Jurquin, który zdobyli odpowiednio 23 i 21 punktów. W zespole włoskim, aż 28 oczek zdobył Alessandro Fei.
Kuba – Włochy 1:3 (24:26, 27:29, 26:24, 20:25)
Kuba: Rolando Jurquin, Yadier Sanchez, Roberlandy Simon, Oreol Camejo, Odelvis Dominico, Leal Joandry, Keibel Gutierrez (L) oraz Alvarez Gustavo, Camejo Osmay, Bell Henry, Corrales Rydel
Włochy: Valerio Vermiglio, Matteo Martino, Alessandro Fei, Emanuele Birarelli, Sala Andrea, Alberto Cisolla (L) oraz Paparoni Alessandro, Casoli Cristian, Luigi Mastrangelo
Po pierwszym zwycięstwo 3:2, gospodarze liczyli, że również drugie spotkanie z Włochami uda się im rozstrzygnąć na swoją korzyść, zwłaszcza, że reprezentacja Azzurrich wydawała się być nie w pełni sił po niedawno zakończonym turnieju kwalifikacyjnym do IO. Pierwsze dwa sety jedna, chociaż niezwykle zacięte zostały wygrane przez gości. Dodatkowo, już w pierwszej partii kontuzji doznał bohater poprzedniego spotkania – Rolando Jurquin, który musiał zostać zastąpiony przez Henry Bell’a. Niezrażeni niepowodzeniami gospodarze, zdołali rozstrzygnąć na swoją korzyść seta trzeciego, wreszcie wygrywając zaciętą końcówkę, dzięki atakowi Corrales’a i udanemu blokowi. W secie czwartym do zespołu kubańskiego powrócił Jurquin, wzmacniając siłę ataku. Pomimo tego jednak, lepsi okazali się podopieczni trenera Anastassi, zwyciężając to 20 i całe spotkanie 3:1.
Podobnie jak w pierwszym spotkaniu, najlepiej punktujący w drużynie włoskiej był Fei (29 punktów), wspomagany przez Alberto Cissola, który zdobył w tym pojedynku 25 oczek. W zespole Kuby na wyróżnienie zasługują Raydel Corrales, który grając jedynie w wóch partiach, zdobył najwięcej punktów dla swojego zespołu – 16.
- We wszystkich partiach toczyła się zacięta walka. Aż w trzech z nich, wygrany osiągnął przewagę tylko dwóch punktów, dlatego w każdej z tych partii zwycięstwo równie dobrze mogła osiągnąć druga drużyna. - podkreślał po spotkaniu trener Samuels. Zagraliśmy na 110% swoich możliwości - wyjaśniał z kolei kapitan Włochów – Cisolla, dodając, że celem jego zespołu jest finał Ligi Światowej.
Korea z Rosją spotykały się w jednej grupie Ligi Światowej już dwukrotnie – w 1995 r. (jedno zwycięstwo Korei 3:2) i w 1997 r., gdzie przed własną publicznością Koreańczycy pokonali rywali 3:0. Chociaż pojedynki te były rozgrywane ponad 10 lat temu, gospodarze również w tym roku liczyli na podobnie udane wyniki. Korei nie udało się co prawda wygrać, porażki 2:3 i 1:3 po zaciętej walce, nastrajają jednak optymistycznie przed przyszłymi pojedynkami.
Korea – Rosja 2:3 (29:31, 25:16, 25:18, 23:25, 14;16)
Korea: Chang, Moon, Choe, Lee, Shin, Ha, Yeo (L) oraz Park Sang-Ha, Park Jun-Bum, Kwon, Ko, Kim
Rosja: Kornijew, Kruglow, Grankin, Bereżko, Ostapienko, Kuleszow, Janutow (L) oraz Kosariew, Kamuckich, Michajlow
Już inauguracyjna partia pierwszego, wygrana przez Rosjan 31:29 zapowiadała wielkie emocje w spotkaniu. Nieoczekiwanie jednak, kolejne dwie partie zostały gładko wygrane przez gospodarzy, do 16 i 18, co z pewnością chluby Rosji nie przyniosło. Wyraźnie zdenerwowani goście zdołali rozstrzygnąć na swoją korzyść seta czwartego, a także, po zaciętej walce partię piątą, wygrywając spotkanie 3:2.
- Korea zagrała znacznie lepiej niż się spodziewaliśmy - komplementował rywali kapitan Rosji – Kamuckich. Trener reprezentacji Sbornej, Wladimir Alekno podkreślał z kolei, że dla jego zespołu LŚ jest tylko jednym z etapów przygotowań w Igrzysk Olimpijskich, celu numer 1 w tym sezonie. - Szkoda, że nie mogliśmy przystąpić do tego pojedynku w pełni przygotowani, zabrakło w naszym zespole również kilku kluczowych zawodników, którzy nie są zdolni do gry w powodu kontuzji bądź przemęczenia - dodawał. - Mieliśmy szansę na zwycięstwo, bo Rosjanie popełniali dzisiaj bardzo dużo błędów - żałował z kolei kapitan Korei Choi Tae-Wong. Wtórował mu trener Seo Nam-Won: Mogliśmy wygrać, że w ostatniej odsłonie spotkania mieliśmy krótki kryzys.
Korea – Rosja 1:3 (25:22, 19:25, 22:25, 21:25)
Korea: Chang, Kwon, Moon, Lee, Shin, Ha, Yeo (L) oraz Choi, Ko, Kim
Rosja: Kornijew, Kruglow, Grankin, Bereżko, Ostapienko, Kuleszow, Janutow (L) oraz Kosariew, Kamuckich, Michajlow
Uskrzydleni dobrą postawą w pierwszym spotkaniu, Koreańczycy świetnie “weszli” w drugi mecz, wygrywając z inauguracyjnej partii do 22, pomimo, że przegrywali już 20:21. Kolejne trzy sety przebiegały jednak pod dyktando Rosjan, którzy wygrali spotkanie 3:1. W drużynie Korei wyróżniającym się zawodnikiem był Moon Sung-Min, który chociaż nie grał z tak wysoką skutecznością ataku jak w pierwszym spotkaniu (80%), zdobył dla swojego zespołu najwięcej, 23 punkty. W drużynie Rosji zabrakło wyraźnego lidera, po kilkanaście punktów na swoim koncie zanotowali Ostapienko, Bereżko, Kosarjew oraz Kuleszow. Jak podkreślali na pomeczowej konferencji trenerzy zarówno jednego jaki drugiego zespołu, decydującym w drugim pojedynku okazały się serwisy. Rosjanie świetnie prezentowali się w polu zagrywki, Koreańczycy natomiast, pomimo pozwolenia na mocne serwisy, prezentowali w tym elemencie niską skuteczność, popełniając wiele błędów.