Siatkarze Avii Świdnik po jedenastu rozegranych meczach zajmują dopiero 10. miejsce w tabeli I ligi z czterema zwycięstwami na koncie. W ostatnim spotkaniu zespół Krzysztofa Lemieszka uległ przed własną publicznością MKS-owi Będzin 1:3 i traci do czołowej ósemki już pięć punktów. Taki obrót spraw przelał czarę goryczy i w poniedziałek doszło do spotkania zarządu klubu z zawodnikami. Libero Avii Mariusz Kowalski uważa, że taka postawa siatkarzy wynika ze słabej odporności psychicznej.
- Gramy nierówno. Po wygranym spotkaniu przychodzą porażki. Tak jak było w dwóch ostatnich meczach. Niedawno graliśmy bezbłędnie z zajmującym pierwsze miejsce Ślepskiem Suwałki, a tydzień później beznadziejnie ze znacznie słabszym MKS Będzin – przypomina 38-letni siatkarz. - Problem zaczyna się od naszej zagrywki. Jeśli ona nie wychodzi, blokujemy się psychicznie i nawet przy dobrej obronie nie jesteśmy w stanie wygrać meczu. Z beniaminkiem z Będzina zepsuliśmy prawie 40 serwisów przy zaledwie czterech asach.
Libero Avii odrzuca zarzuty o źle przepracowany okres przygotowawczy. Mariusz Kowalski nie sądzi też, że zespołowi może pomóc zmiana trenera, bo klubu nie stać po prostu na zatrudnienie szkoleniowca spoza Świdnika. Niepewna sytuacja finansowa świdniczan odbija się też na psychice siatkarzy.
- Nikt z nas nie może być pewien tego, co będzie od nowego roku. W związku z prywatyzacją PZL Świdnik już w tym sezonie nasza gra w I lidze w pewnym momencie stanęła pod dużym znakiem zapytania. Są głosy, że od stycznia mają być kolejne cięcia w budżecie. Z takim przeświadczeniem gra się niezwykle ciężko. I choć każdy z nas stara się być zawodowcem w swojej pracy, to drży o przyszłość rodziny – przyznaje libero.
Szansę na poprawienie swojego bilansu w tabeli I ligi siatkarze ze Świdnika będą mieli już w sobotę. Rozegrają wtedy w Jaworznie mecz z Energetykiem, który plasuje się w tabeli tuż za Avią, ale z czterema punktami straty.