Michał Rudnik: Meczbol: Cała Polska śmieje się z Rzeszowa

Ostatnie dni zszokowały wszystkich sympatyków siatkówki w Polsce. Politechnika Warszawska, chyba najsłabsza obecnie drużyna PLS, pokonała Resovię Rzeszów 3:0 (25:0, 25:0, 25:0). - Cała Polska się z nas śmieje - pożalił mi się znajomy dziennikarz z Rzeszowa. Nie do końca miał jednak rację: Polska się śmieje, Bydgoszcz i Radom narzeka i żali się szukając spisku, w samym Rzeszowie zastanawiają się, czy kara mogła być mniejsza. Jedno jest pewne, młody, dopiero rozpoczynający trenerską karierę Andrzej Kowal na zawsze przejdzie do historii.

Trzeci grudnia ubiegłego roku był pewnie jednym z najszczęśliwszych dni w życiu Andrzeja Kowala, a już na pewno olbrzymim przełomem w jego karierze zawodowej. Po ponad dwóch latach pracy w cieniu Jana Sucha, dostał swoją życiową szansę. W wieku trzydziestu siedmiu lat został szkoleniowcem jednego z czołowych siatkarskich zespołów w Polsce. Działacze byli mu przychylni, postanowili poświęcić obecny sezon - mimo milionów złotych włożonych w klub - i nie wyznaczali mu jakiś konkretnych celów. Te miał realizować dopiero za rok. Sponsorzy i włodarze klubu, na pewno jednak nie myśleli, że ów okres przygotowawczy, przez niefrasobliwość nowego trenera, czy też mówiąc kolokwialnie głupotę, narazi ich na śmieszność, ześle falę krytyki, a nawet, jak sugerują niektórzy, wzbudzi zainteresowanie CBA.

Gdzie byli sędziowie? Darujcie nam!

Tak wołają często na forach internetowych fani Resovii. Wy pytacie, gdzie byli sędziowie, a ja się zapytam: Gdzie był trener, jego asystent? Gdzie był statystyk? Skoro jeden z punktów regulaminu PLS wyraźnie mówi o tym, że wprowadzenie na boisko więcej niż trzech obcokrajowców równa się walkowerowi, to oznacza to, iż sędzia nie ma obowiązku informować drużyny o błędzie. Gdyby mógł to zrobić, to jakby później miano przyznawać walkowery? Obowiązek wykrycia błędu miał natomiast trener, w dalszej kolejności asystent, statystyk? Przecież to im za to płacą, a nie sędziom. To oni dostają pieniądze za swoją pracę, za pracę, która ma przynosić korzyści klubowi. Sędziowie mają oceniać, a nie prowadzić za rączkę niedoświadczonego trenera.

Jeszcze bardziej paradoksalne są hasła (zaznaczam, że nie są rzucane przez wszystkich fanów rzeszowskiego klubu) dotyczące darowania kary, czy też przyznania przynajmniej jednego punktu Resovii. Ci powołują się z kolei na to, że czterej obcokrajowcy nie przebywali na parkiecie przez cały czas. Że oni tylko "troszkę" wpłynęli na przebieg meczu, a wyniku i tak by nie zmienili. No to po co w takim razie regulamin, który można łamać? Idąc dalej takim tropem, dojdziemy na przykład do wniosku, że nie ma sensu karać złodzieja, który ukradnie portfel milionera. Przecież on mu zabierze tylko "troszkę" majątku i nie wpłynie na jego zubożenie.

Zadzwońmy po CBA

Taki z kolei tok myślenia prezentują fani z Bydgoszczy i Radomia, których kluby wraz z obdarowaną punktami Politechniką walczą o utrzymanie w PLS. Ci czują się oszukani. W ich meczach z Resovią nie grało czterech obcokrajowców. Cóż, pech. Żeby się utrzymać, trzeba będzie pokazać wyższość nad Politechniką na parkiecie. Ciekawsze są jednak sugestie co poniektórych, jakoby Andrzej Kowal był przekupiony, a cała ta komiczna sytuacja była z góry ukartowana. Byłbym w stanie w to uwierzyć, ale tylko pod warunkiem, że zamiast Politechniki, na jej miejscu znalazłby się każdy inny klub z PLS. Wytłumaczcie mi proszę, skąd stołeczna drużyna wzięłaby pieniądze. Sponsor się wycofuje, kiepski skład (ponoć z powodów finansowych) mógłby równie dobrze walczyć o miejsca w środku tabeli, ale tylko pierwszej ligi. Nikt chyba nie chciałby ryzykować w takim przypadku zabawy w korupcję. Załóżmy jednak, że J.W. Constructions postanawia powrócić do finansowania stołecznych, bo i takie plotki ostatnio się przewijają. Postanawia przekupić Andrzeja Kowala, postanawia siłą wyciągnąć klub z dna. Jest tylko jeden problem. Andrzej Kowal jest trenerem bardzo młodym, przed nim jeszcze wiele lat pracy, pewnie związanej z siatkówką. Myślę, że nie ma pieniędzy, które przekupiłyby tego człowieka i naraziły go na stratę dobrej posady, przyszłości? Gdyby był osobą "starszej daty", mógłby się pokusić o taki występek, ale w tym wypadku o korupcji nie może być chyba mowy.

?W Rzeszowie nie umią liczyć do czterech?

Powyższy cytat, to nic innego, jak komentarz jednego z internautów. Komentarz, który w pełni oddaje obraz zaistniałej sytuacji. Komentarz, który wydarzenia z Rzeszowa traktuje w sposób humorystyczny. Właśnie tak powinni się do tego wszystkiego odnosić sympatycy siatkówki w Polsce (nie mówię oczywiście o rzeszowianach). Nie ma co się złościć, czy irytować, wymyślać oskarżenia o korupcję itd. Przyjmijmy to wszystko z uśmiechem. A jeśli Chemik, czy też Jadar chcą udowodnić swoją wyższość, to niech zrobią to na parkiecie, a nie szukają wszędzie winnych. Ligi nie ugrają przy "zielonym stoliku". Zresztą, co to za przyjemność? najlepiej smakują zwycięstwa odniesione na parkiecie. Rzeszowianom trzeba chyba tylko współczuć. Najpierw trener skonfliktowany z zawodnikami, teraz matematyk? Trudno powiedzieć co gorsze. Trenerowi Kowalowi natomiast, należy życzyć szczęścia, jak najlepszego rozwoju kariery (miejmy nadzieję, że ostatnie wydarzenia nie rozsierdzą na tyle działaczy, żeby ten stracił pracę), sukcesów (kto wie co będzie za parę lat? Może Pan Kowal przejdzie po raz kolejny do historii, tym razem jako na przykład Mistrz Polski), no i rychłego powtórzenia rachunków z podstawówki. Może władze Resovii powinny się postarać o dobrego korepetytora??

Komentarze (0)