Miał być marsz po mistrzostwo, ale wystarczyło jedno potknięcie, by zaczęto szybko wątpić w siłę zespołu – te słowa można odnieść zarówno do dąbrowianek, jak i bielszczanek. Co prawda podopieczne Waldemara Kawki zatarły złe wspomnienia z mieleckiej klęski wygraną w Pucharze CEV z zespołem ze Brna, jednak można mieć całkowicie słuszne uwagi do mało zadowalającego stylu i poziomu ich gry. Jednak to i tak niewielki kłopot w porównaniu z obecną sytuacją mistrza Polski, który zaprezentował zupełną bezradność i brak pomysłu na grę w meczach z Bankiem BPS Fakro Muszynianka i Rabitą Baku. Co prawda, to dużo mocniejsi rywale od tych, z jakimi mierzył się zespół z Zagłębia i te dwie porażki BKS-u można było przewidzieć; jednak podobnie jak w przypadku dąbrowianek – nie chodzi o wyniki, tylko o jakość gry.
Spory wpływ na wspomniane porażki obu drużyn mają kontuzje czołowych zawodniczek – w Dąbrowie Matei Ikić, w Bielsku-Białej Anny Barańskiej, jednak obu ekipom trudno tłumaczyć przeciętny poziom gry brakiem tylko jednej zawodniczki. Jakby było mało podobieństw między problemami obu zespołów, ich zarządy są coraz mniej przychylnie nastawione do polityki finansowej CEV i udziału w europejskich pucharach: prezes Robert Karlik narzekał, że zarówno Liga Mistrzyń, jak i Puchar CEV generują tylko straty, zaś włodarz bielskiego klubu Czesław Świstak poszedł krok dalej i zapowiedział, że jego klub nie weźmie udziału w przyszłorocznej edycji europejskich rozgrywek klubowych, jeżeli udział w nich nie będzie dla klubów opłacalny.
Chyba jeszcze nigdy zespoły z Dąbrowy i Bielska-Białej nie były tak podobne do siebie, a najważniejszą ich cechą wspólną na obecną chwilę jest to, że są postawione przez fanów pod ścianą; jeśli zamierzają wyprzedzić w ligowej tabeli rozkręcające się z każdym meczem zawodniczki z Muszyny i wybijający się nad poziom Plusligi Kobiet zespół Atomu Trefla Sopot, nie mogą sobie pozwolić na żadną stratę punktów. Wtedy udowodnią, że przedsezonowe zapowiedzi i obietnice nie były bez pokrycia. Pozostaje kwestia bezpośredniego pojedynku, który będzie ostateczną cezurą możliwości trzeciego i pierwszego zespołu minionego sezonu. Być może dąbrowski MKS przypomni sobie, jak wygrywał z bielskimi rywalkami w sparingowym meczu w Mikołowie, z pewnością będzie to przełom dla tego klubu, wtedy spokojni o swój klub fani na Hali Centrum przypomną sobie, jak smakuje zwycięstwo z BKS-em. Być może tradycji stanie się zadość i po raz kolejny Aluprof BKS Bielsko Biała odprawi przeciwniczki z Dąbrowy, udowadniając, że mimo braku powodzenia w Lidze Mistrzyń wciąż stać je na triumfy na szczeblu krajowym. Jak już wykazaliśmy, obie drużyny są w niemal identycznej sytuacji, niemal identycznej formie, wciąż nie do końca wiadomo, jakie jest maksimum ich możliwości i w meczach takich jak ten niedzielny będzie decydowała dyspozycja dnia.
Jednego możemy być pewni: dla obu ekip możliwe do zdobycia w Dąbrowie punkty są na wagę złota i walka o nie będzie toczyła się na każdym skrawku parkietu i na każdym centymetrze siatki. Jeśli niedzielny mecz okaże się lepszym sportowym widowiskiem niż ostatnie oficjalnej spotkanie tych drużyn, w oczach swoich fanów ekipy z Dąbrowy i Bielska będą zwycięskie niezależnie od wyniku. Warto obejrzeć ten mecz – transmisja w niedzielę o 14.45 w TV4 i Polsacie Sport, a na relację live zapraszamy do portalu SportoweFakty.pl