Dla bialskiego zespołu spotkanie rozgrywane w ramach trzeciej kolejki PlusLigi Kobiet było bardzo ważne. Wygrana przerwałaby serię bolesnych porażek 0:3 najpierw z Bankiem BPS Muszyna, a potem z Rabitą Baku. Zawodniczki BKS-u, tak jak ich rywalki, nie zaprezentowały bardzo dobrej gry, w ich poczynaniach było niekiedy widać dużo nerwowości, a co za tym idzie prostych błędów.
Jednak po ostatnim gwizdku sędziego dla bielszczanek nie liczył się styl, ale trzy punkty, które są dla nich niemal błogosławieństwem. - Lekka słodycz można powiedzieć - stwierdziła z uśmiechem na ustach jedna z głównych autorek wygranej, Iwona Waligóra. - Na początku w naszych poczynaniach było troszeczkę zamieszania, ale cieszę się że wygrałyśmy po tych dwóch naprawdę feralnych porażkach - podkreśliła bialska przyjmująca.
Zawodniczka nie wyszła w podstawowym składzie, ale szkoleniowiec BKS-u wpuścił ją w pierwszej partii za Joannę Frąckowiak. Parkietu nie opuściła już do ostatniej piłki, a jej postawa uspokoiła przyjęcie oraz poprawiła wynik.
- Cieszę się, że dałam dobrą zmianę, wniosłam trochę spokoju i do tego skończyłam kilka ataków, co przyczyniło się do zwycięstwa. Jestem zadowolona, że mogłam pomóc dziewczynom. Tym bardziej, że dwa ostatnie mecze obserwowałam z kwadratu dla rezerwowych i myślałam, że będzie mi trudno. Wiadomo, jeśli siedzi się z boku, a później się wchodzi, to jest wóz albo przewóz - cieszyła się Iwona Waligóra. Można powiedzieć, że rozgrywająca Katarzyna Skorupa nagrodziła dobrą postawę na boisku swojej koleżanki, wystawiając do niej decydującą piłkę meczową. - Cieszę się, że Kasia Skorupa posłała ostatnią piłkę do mnie, którą udało mi się wbić w parkiet i skończyć mecz - śmiała się.
Podopieczne Grzegorza Wagnera na początku spotkania miały problemy w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła, ale z biegiem czasu uspokoiły swoją grę. Poprawiły zwłaszcza jeden, wydaje się że nawet najważniejszy element, przyjęcie. - Może brakuje trochę spokoju w naszym przyjęciu. Nie wiem, trudno mi to określić. Musimy jeszcze dużo trenować, szlifować to przyjęcie, bo to jest element, który po prostu musi być trenowany, a przy tak częstych wyjazdach tego treningu jest coraz mniej. Jeśli jesteśmy spięte, to niestety, nie przyjmiemy w punkt i później kończy jak się kończy. Wszystko jest zależne właśnie od tego elementu - wyjaśniła Iwona Waligóra.