Siatkówka halowa ma to do siebie, że można w nią grać cały rok. Nawet, gdy za oknem hula wiatr, a śnieg uparcie sypie w oczy, siatkarskie hale są otwarte zarówno dla siatkarzy, jak i kibiców. Z tego też względu - a także niezwykle napiętego kalendarza ligowego - nie może być mowy o długim świętowaniu Bożego Narodzenia, o czym przekonuje nas Robert Prygiel, atakujący AZS Politechniki Warszawskiej. - Święta, jak zresztą co roku, są dla sportowców, szczególnie siatkarzy, jedynie epizodem. Zlecą więc zapewne niemal niezauważone - tłumaczył portalowi SportoweFakty.pl. - Mimo wszystko Wigilię spędzę z rodziną - dodał z uśmiechem.
Spytaliśmy więc zawodnika, czym charakteryzują się święta w jego rodzinnym domu w Radomiu. - Staram się oczywiście kultywować bożonarodzeniowe tradycje. W święta zbiera się cała trzypokoleniowa rodzina. Także w tym roku będzie około 40-50 osób. Na pewno więc zapanuje niezwykle świąteczna atmosfera - zamyślił się z rozrzewnieniem. - Na stole wigilijnym znajdą się typowo wigilijne potrawy, wszystkie postne. Tradycja będzie więc zachowana - obowiązkowo karp, kluski z makiem i kompot z suszu - wyliczył jednym tchem. Zapewne wiele osób ciekawi, co Robertowi Pryglowi smakuje najbardziej... - Nie potrafię wskazać ulubionej potrawy, postaram się skosztować każdej po trochu - obiecał.
Jak natomiast wygląda sprawa świątecznego ozdabiania mieszkania? Niektórzy skupiają się na ubieraniu choinki, inni dodają do tego lampki na balkonach. A atakujący? - Z racji tego, że przed świętami nie ma mnie w domu, świąteczne dekoracje pozostawiam żonie, która zawsze wymyśli coś fajnego, czymś mnie zaskoczy - przyznał. - Podejrzewam, że choinka zostanie ubrana jeszcze przed moim przyjazdem - śmiał się.
Nieodłącznym elementem świąt są oczywiście prezenty. Chyba nie ma osoby, która nie lubiłaby rytuału wzajemnego obdarowywania. Robertowi Pryglowi większą przyjemność sprawia jednak coś szczególnego... - Kiedyś lubiłem prezenty, teraz natomiast cieszy mnie radość moich dzieci po wręczeniu im świątecznych podarunków. Dzień, w którym dostają prezenty, jest ich najszczęśliwszym dniem w roku. Mam troje dzieci, więc św. Mikołaj na pewno odwiedzi je także i tym razem. Potem nie będą spały pół nocy, rozpakowując podarki - nie omieszkał wspomnieć. - Dla mnie z kolei najlepszym prezentem jest ich uśmiech - dodał po chwili.
A może nasz rozmówca lubi śpiewać? Kto wie, czy nie drzemie w nim talent wokalny! - Bardzo lubię polskie kolędy. Nie mam ulubionej, każda ma swój urok, więc będziemy je śpiewać - orzekł. Co do innych świątecznych ceremoniałów, w rodzinie Roberta Prygla na pewno nie zabraknie typowo religijnych elementów. - Jestem katolikiem praktykującym, więc wybieram się też z żoną na pasterkę. Być może moja starsza córka pójdzie z nami po raz pierwszy - uśmiechnął się tajemniczo.