Michał Winiarski przez trzy lata bronił barw ekipy z Trydentu. Do dnia dzisiejszego ten okres w swojej karierze wspomina bardzo miło. - Mistrzostwo Włoch i wygranie Ligi Mistrzów. Miałem tu jednak także normalne życie. Spędziłem w Trydencie trzy wspaniałe lata: tu urodził się mój syn, tu odbywałem pierwsze spacery z wózkiem, tu robiliśmy wycieczki nad jezioro Garda, nad rzekę i w góry. Zostawiłem tu sporo serca - rozpamiętuje na łamach Przeglądu Sportowego Winiarski.
Wraz se Skrą, Winiarski pojechał do Trydentu by rywalizować z najlepszą drużyną na świecie. Czy kibice we Włoszech dalej pamiętają swojego byłego siatkarza? - Właściciele znali mnie jako Michała z Polski, bo za moich czasów aż takiego zainteresowania siatkówką tutaj nie było - dodaje polski siatkarz.
Trydent jest znanym narciarskim kurortem, tymczasem śniegu jest tu jak na lekarstwo. - Trydent jest pod tym względem nietypowy. W mieście nie ma śniegu, ale wystarczy pojechać autem 15 minut w górę i już pojawia się go bardzo dużo. W kwietniu ludzie jeździli jeszcze na nartach, a my z żoną szliśmy w krótkim rękawku na przechadzkę. Żałowałem, że na nartach szusowała tylko żona, bo ja miałem w kontrakcie zakaz uprawiania sportów zimowych. Pozostawała mi tylko zabawa z synkiem na sankach - mówi szczęśliwy ojciec.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.