- Oczywiście oglądałem spotkanie Jastrzębskiego Węgla z ACH Volley Bled. Uważam, że drużyna, którą jeszcze niedawno prowadziłem, to absolutnie nie jest zespół skazany na ciągłe porażki. Słoweńska ekipa miała już awans do dalszej rywalizacji w Lidze Mistrzów zapewniony, natomiast dla jastrzębian była to ostatnia szansa, którą doskonale wykorzystali. Zawodnicy świetnie się uzupełniali. Rozpoczął Gasparini, skończył Yudin. Tego właśnie wszyscy oczekiwali od początku sezonu. Co prawda, ta dobra dyspozycja przyszła trochę późno, ale uważam, że to jest dobry moment, by piąć się w górę - komentuje zwycięski mecz Jastrzębskiego Węgla w Lidze Mistrzów Igor Prielożny.
Śląski zespół gładko pokonał mistrzów Słowenii i awansował do fazy play-off Ligi Mistrzów z pierwszego miejsca. W piątek poznamy kolejnego rywala podopiecznych Lorenzo Bernardiego w tych elitarnych rozgrywkach. - Życzę Jastrzębskiemu Węglowi, by wylosował Trentino BetClic lub rosyjski zespół. Z całym szacunkiem dla grupowych rywali jastrzębian muszę stwierdzić, że ani jeden z tych zespołów nie należy do klasowych. Dlatego właśnie życzę takiego rywala, bo to się należy i siatkarzom i kibicom. Siatkarze z Jastrzębia z takim rywalem wygrać mogą, zaś przeciwnik musi. To bardzo ciekawa sytuacja, która podniesie rangę widowiska - mówi były trener wicemistrzów Polski.
Środowy pojedynek z ACH Volley nie był ostatnim meczem jastrzębian o życie w tym tygodniu. Teraz czeka ich rywalizacja z bydgoszczanami o szóstkę PlusLigi. - Jastrzębianie są już w tej chwili na takiej fali, że ja się nie obawiam o ich awans do najlepszej szóstki. Powinni pokonać Delectę Bydgoszcz za trzy punkty, a w dwóch ostatnich kolejkach mają znacznie łatwiejszych rywali - prognozuje słowacki szkoleniowiec.
Igor Prielożny po rezygnacji z funkcji trenera Jastrzębskiego Węgla pozostaje wolnym trenerem, a zaistniałą sytuacją wykorzystuje do wypoczynku. - Miałem dwie propozycje, ale nazwijmy je egzotycznymi. Mnie interesuje taka praca, jak w Jastrzębiu. W innym wypadku wolę wypoczywać, chociaż leniem oczywiście nie jestem - kończy rozmowę z portalem SportoweFakty.pl Słowak.