W spotkaniu pierwszej rundy, kielecki beniaminek zdobył sensacyjny, pierwszy wyjazdowy punkt, ulegając ZAKS-ie dopiero po tie breaku. Kielczanie podobne cele mieli przed sobotnim meczem w Kielcach, choć po ostatnim, "oddanym" spotkaniu w Wieluniu stracili nieco swojej jakości.
Beniaminek nie przestraszył się jednak renomowanych rywali i już od początku spotkania toczył z rywalami wyrównaną walkę. Warto dodać, że w zespole Dariusza Daszkiewicza, na pozycji libero zadebiutował Amerykanin Richard Lambourne. Kielczanie rozpoczęli spotkanie od prowadzenia 4:2, jednak to zasługa głównie gości, którzy często psuli swoje ataki i zagrywki. Gdy z pola zagrywki po raz kolejny pomylił się Patryka Czarnowski, a kielczanie wygrywali już 16:13, wydawało się, że w końcówce tego seta może być jeszcze ciekawie. I było, tyle że wtedy sprawy w swoje ręce wziął doświadczony Paweł Zagumny, który wreszcie zaczął odpowiednio dyrygować swoimi kolegami. Grę nerwów w pierwszym secie zakończyła się, kiedy na podwójnym bloku "złapany" został lider kielczan, Sławomir Jungiewicz.
Nieznaczna porażka w pierwszej partii podziałała jednak na gospodarzy mobilizująco, którzy potwierdzili, że łatwo skóry nie sprzedadzą. Jeszcze po drugiej przerwie technicznej i ataku Czarnowskiego goście wygrywali 17:15, ale wtedy zaczął się koncert gry kielczan w bloku. Brylował w nim Miłosz Znsizczoł, który czy to sam, czy wraz z kolegami, aż trzykrotnie blokował rywali. Dzięki temu, gospodarze wygrali drugiego seta 25:21 i wszystko zaczynało się od nowa.
Kolejne dwa sety to już jednak popis gości. Kielczanie nie wytrzymali chyba presji, a w zespole Krzysztofa Stelmacha wreszcie obudzili się Jakub Jarosz i Michał Ruciak. Po ataku tego drugiego, w połowie trzeciego seta było już 15:9. Gospodarze mięli jeszcze swoje szanse, ale przebłyski dobrej gry Roberta Szczerbaniuka (m.in. as serwisowy) to zdecydowanie za mało. Identycznie wyglądał czwarty, i jak się okazało ostatni set w tym spotkaniu. W nim jednak ZAKSA jeszcze szybciej zaczęła kontrolować przebieg wydarzeń,a gospodarzy ratować próbował jedynie ich lider, Francuz, Xavier Kapfer. Ale w pojedynkę niewiele mógł zrobić.
Fart Kielce ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 1:3 (27:29, 25:21, 21:25, 18:25)
Fart:: Dobrowolski, Kapfer, Szczerbaniuk, Zniszczoł, Jungiewicz, Lambourne, Castard - Kamiński, Król, Sopko, Kozłowski, Staszewski
ZAKSA: Zagumny, Idi, Ruciak, Gladyr, Czarnowski, Jarosz, Gacek - Pilarz, Witczak, Urnaut, Kaźmierczak.
MVP Spotkania: Paweł Zagumny.
Widzów: 2000.