Ćwierćfinałowe spotkanie Pucharu Polski pomiędzy ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle a Jastrzębskim Węglem rozgrywane było w Legionowie. Początek meczu był bardzo wyrównany. Dopiero przed pierwszą przerwą techniczną, kiedy w pole serwisowe udał się Tine Urnaut, ZAKSIE udało się odskoczyć na kilka punktów. Jastrzębianie zdawali się być rozbici takim przebiegiem meczu, przez co popełniali proste błędy. Właśnie po jednym z nich (autowy atak Mitja Gaspariniego) na tablicy pojawił się wynik 10:8. Atakujący po drugiej stronie siatki radził sobie o niebo lepiej. Jakub Jarosz pewnie kończył kolejne ataki, dzięki czemu dodawał pewności zarówno sobie, jak i całemu zespołowi. Po drugiej przerwie technicznej obraz gry uległ diametralnej zmianie. Jastrzębianie najpierw zniwelowali straty, po czym as serwisowy Grzegorza Łomacza dał im pierwsze w tym meczu prowadzenie (17:16). Zawodnicy ZAKSY nie zamierzali jednak oddać seta bez walki. Końcówka była niezwykle zacięta i ciekawa. Kibice zgromadzeni w hali byli świadkami długich i zaciętych wymian. Poziom emocji był tym większy, że wynik oscylował w granicach remisu. Rewelacyjny blok postawiony przez Pawła Zagumnego pozwolił jego zespołowi zdobyć 23. oczko. Kędzierzynianie byli na tyle blisko sukcesu, że nie zamierzali go oddać. Ostatecznie seta zakończył nieudany atak Bartosza Gawryszewskiego (26:24).
Kolejna odsłona rozpoczęła się od przewagi Jastrzębskiego Węgla (0:3). Kędzierzynianie jednak stosunkowo szybko "doszli do siebie". Skuteczny atak Tine Urnauta pozwolił zespołowi z Opolszczyzny zmniejszyć straty do dwóch oczek (3:5). Dalsza część seta nie należała do najciekawszych. Oba zespoły zdawały się nie być skupione na grze, czego efektem była ogromna liczba zepsutych zagrywek i wiele prostych, niewymuszonych błędów. Szybciej z tego amoku otrząsnęli się jastrzębianie i to oni wyszli na dwupunktowe prowadzenie (11:13). Chwilę później również ich przeciwnicy powrócili do gry. Efektowny blok Michała Ruciaka oraz atak Patryka Czarnowskiego doprowadziły do stanu 14:13. Dalsza część partii była wyrównana, jednak żaden z zespołów nie wystrzegał się pomyłek, co niewątpliwie obniżało poziom pojedynku. Grę "na styk" lepiej zniosła drużyna Krzysztofa Stelmacha. Kędzierzynianie po rewelacyjnym ataku Jakuba Jarosza na tablicy pojawił się wynik 22:19. Końcówka drugiej odsłony była konsekwencja kilku wcześniejszych akcji. Dzięki konsekwencji i zaciętości ZAKSA utrzymała prowadzenie do końca seta, a ostatni punkt zdobył kiwką Paweł Zagumny (25:22).
Trzecia partia ćwierćfinałowego meczu Pucharu Polski mogła być zarazem ostatnią. Jedynym warunkiem była wygrana ZAKSY. Już początek tej partii pokazał, że kędzierzynianie nie będą mieli łatwego zadania. Zespoły grały punkt za punkt, aż do momentu, gdy na boisku pojawił się Maciej Pawliński. Rezerwowy wprowadził w szeregi swojego zespołu świeżość, która pozwoliła jastrzębianom odskoczyć na dwa oczka (5:7). Tuż po przerwie technicznej ZAKSA włączyła drugi bieg i zniwelowała straty. Po efektownej zagrywce Jurija Gładyra kędzierzynianie wyszli na długo oczekiwane prowadzenie 13:12. Niestety dla nich jeszcze przed drugą przerwą techniczną ich rywale ponownie wyszli na prowadzenie. Jastrzębianie zdawali sobie sprawę, że ten set jest ich ostatnią szansą na udział w Turnieju Finałowym Pucharu Polski. Kiedy ich przewaga wynosiła już cztery oczka, o czas poprosił szkoleniowiec ZAKSY. Po powrocie na parkiet kędzierzynianie zmniejszyli starty do dwóch punktów, jednak niebezpieczny dystans utrzymywał się nadal (17:19). Zespół z Opolszczyzny zdawał się być zniechęcony utrzymującą się przewagą rywali. Podopieczni Krzysztofa Stelmacha w końcówce stracili wiarę w możliwość wygrania, popełniali wiele prostych błędów, co wykorzystywali ich przeciwnicy. Set zakończył się asem serwisowym (piłka przetoczyła się po siatce), co najlepiej opisuje przebieg tej partii.
W czwartym secie w szeregach jastrzębian nie zabrakło świetnie spisujących się w poprzedniej partii zmienników, Macieja Pawlińskiego i Grzegorza Pająka. ZAKSA nie załamała się przegraną i od początku grała na 100 procent możliwości. Spotkanie nabrało tempa. Na pierwszej przerwie technicznej prowadzenie kędzierzynian wynosiło dwa oczka (8:6). Po powrocie na parkiet ekipa Krzysztofa Stelmacha nie odpuszczała, grała bardzo konsekwentnie, a ich przewaga rosła (12:8). Potrójny blok kędzierzynian nie tylko zwiększył ich przewagę do sześciu oczek, ale również pogrążył jastrzębian (15:9). Podopieczni Lorenzo Bernardiego nie umieli znaleźć sposóbu na świetnie spisujących się przeciwników. Kolejne akcje przybliżały ZAKSĘ do zwycięstwa i półfinału Pucharu Polski. Kiedy na tablicy pojawił się wynik 20:13, niewielu wierzyło, że mecz może potoczyć się inaczej niż wygraną kędzierzynian. Wiara jastrzębian ożyła jednak na chwilę, stało się tak przy zagrywce Macieja Pawlińskiego. Przyjmujący niejednokrotnie w tym pojedynku napsuł tym elementem wiele krwi przeciwnikom. Podobnie było i tym razem. Na szczęście dla kędzierzynian ośmiopunktowa przewaga wystarczyła, by mimo problemów, zwyciężyć.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Jastrzębski Węgiel 3:1 (26:24, 25:22, 19:25, 25:22)
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Paweł Zagumny, Jakub Jarosz, Michał Ruciak, Tine Urnaut, Jurij Gładyr, Patryk Czarnowski, Piotr Gacek (libero) oraz Wojciech Kaźmierczak, Grzegorz Pilarz, Idi.
Jastrzębski Węgiel: Bartosz Gawryszewski, Grzegorz Łomacz, Mitja Gasparini, Łukasz Polański, Benjamin Hardy, Lukas Divis, Paweł Rusek (libero) oraz Maciej Pawliński, Grzegorz Pająk, Marcin Wika.