Z pewnością gwardzistki mają kilka atutów, po które trener Rafał Błaszczyk może z całą odpowiedzialnością sięgać w każdym meczu. Te atuty to wyrównana kadra wyłącznie polskich zawodniczek, z kilkoma osobowościami, plus wysoki blok. We Wrocławiu przed sezonem dokonano kilku ciekawych transferów, a na kolejny rok nie rozstano się z podstawowymi zawodniczkami, w tym m.in. reprezentantką Polski i wielką nadzieją polskiej siatkówki, Joanną Wołosz. O sile zespołu stanowią takie postacie jak atakująca Katarzyna Mroczkowska, przyjmująca Katarzyna Jaszewska, wspomniana Wołosz, czy też środkowa Zuzanna Efimienko.
Po przekątnej z rozgrywającą gra Mroczkowska, która poprzedni sezon miała "z głowy" z powodu przedłużającej się kontuzji. W tych rozgrywkach wreszcie - ku uciesze wrocławskich kibiców i trenera Błaszczyka - powróciła na parkiety. Zawodniczka ta zdobywa najwięcej punktów dla swojej drużyny, stanowiąc o jej sile ataku. Dzielnie wspiera ją w Katarzyna Jaszewska. 29-letnia przyjmująca podpisała przed sezonem roczny kontrakt z Gwardią, wracając tym samym po przerwie do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Jaszewska miała chwilowy rozbrat z siatkówką, mimo to wróciła, i to w wielkim stylu. Była zawodniczka BKS-u, z którym w trakcie trzech sezonów wywalczyła Puchar Polski i brązowy medal mistrzostw Polski, w każdym meczu daje z siebie wszystko na boisku. Zdobywa regularnie powyżej 15 punktów na spotkanie, a w ostatnim, wygranym pojedynku ze Stalą Mielec miała 16 "oczek" (wybrano ją MVP meczu). Dla Jaszewskiej będzie to sentymentalny powrót do hali przy ulicy Rychlińskiego, gdzie święciła kiedyś triumfy. Bielszczanki będą musiały na nią zwrócić szczególną uwagę, jeśli chcą myśleć o sięgnięciu po trzy punkty.
Przed sezonem o Impel Gwardii Wrocław mówiło się jako o czarnym koniu rozgrywek. Przyjście Anny Witczak, Mai Tokarskiej czy Jaszewskiej miało sprawić, że wrocławianki powalczą o podium, a nie tylko - jak to było w ostatnich sezonach - zajmą miejsce w środku stawki. Jak na razie nic z tych zapowiedzi nie wyszło, Gwardzistki bowiem wygrały dotąd ledwie dwa spotkania.
Odwrotny bilans (5 zwycięstw / 2 porażki) ma po siedmiu kolejkach BKS Aluprof. Mistrzynie kraju nie tak dawno święciły triumfy związane z awansem do drugiej rundy Ligi Mistrzyń. Euforię i taniec radości w Bielsku-Białej zmąciła trochę ostatnia ligowa porażka. Bielszczanki uległy na wyjeździe 1:3 przeciętnemu AZS-owi Białystok. Aż 30 punktów zaaplikowała drużynie Grzegorza Wagnera Rosjanka Anna Klimakova - była atakująca m.in. Urałoczki Jekaterinburg. Szkoleniowiec bielszczanek zapewniał jednak, że taki zimny prysznic przyda się jego podopiecznym. Oby nie trwał za długo.
Na nieszczęście dla Impel Gwardii, bielskie siatkarki wracają do hali przy ulicy Rychlińskiego, gdzie w bieżącym sezonie jeszcze nie miały okazji występować. Dotychczas bowiem grały wszystkie swoje spotkania - i ligowe, i pucharowe - w nowej hali pod Szyndzielnią. Bielszczanki bardzo dobrze czują się w "starej" hali, gdzie święciły m.in. ubiegłoroczne mistrzostwo kraju. - Nowa hala wydaje się dla nas szczęśliwa. Mam nadzieję, że tak będzie zawsze. Gabarytowo ta hala jest znacznie większa i nie ma co porównywać z naszą "starą" halą. W hali BKS czujemy się najlepiej, bowiem lata gry tam spędziliśmy. Ale tutaj też nam się dobrze gra - mówiła na łamach SportoweFakty.pl Karolina Ciaszkiewicz.
Czy Jaszewska i spółka sprawią niespodziankę w starciu z mistrzyniami Polski? Czy happy-endem zakończy się powrót do hali przy ulicy Rychlińskiego ekipy Aluprofu? Na te pytania poznamy odpowiedź już w najbliższą sobotę, 22 stycznia. Tych, którzy nie będą mogli oglądać bezpośrednio meczu w hali przy ulicy Rychlińskiego, zapraszamy na relację LIVE do portalu SportoweFakty.pl już od godz. 18:00.